Aleksandra Krawczyk

Świat się tu zatrzymał. Ale do dawnego MTK wróciło życie

Pustą halę wystawową pasjonaci zamienili nie tylko w profesjonalny, kryty dachem skatepark, ale wręcz w centrum rekreacji dla aktywnych ludzi - bez względu Fot. IWONA MRÓZ Pustą halę wystawową pasjonaci zamienili nie tylko w profesjonalny, kryty dachem skatepark, ale wręcz w centrum rekreacji dla aktywnych ludzi - bez względu na wiek
Aleksandra Krawczyk

Nad dawnym terenem Międzynarodowych Targów Katowickich głębokim cieniem kładzie się katastrofa budowlana sprzed 13 lat. Pod gruzami walącej się hali zginęło wówczas 65 osób. Wraz z nimi umarło tętniące wcześniej życiem miejsce. Tragedia odstraszyła wystawców oraz organizatorów imprez. Ale życie nie znosi próżni - dziś to miejsce odradza się dzięki wielbicielom sportów ekstremalnych.

Coraz większej i stale rosnącej grupie mieszkańców Śląska adres przy ulicy Targowej w Chorzowie nie kojarzy się już z MTK, ale z wyrastającym na kultową „miejscówkę” wszystkich fanów rolek, desek, rowerów oraz hulajnóg - krytym skateparkiem Skate in Park. Maniacy sportów ekstremalnych na kółkach, ale też i osoby lubiące aktywny wypoczynek, potrafią zapomnieć tu o całym świecie. Krótka wizyta zamienia się w kilkugodzinną sesję i wciąga całe rodziny, bywa, że i trójpokoleniowe.

Hala numer 3 - rolkarskie niebo

Jest pokryta niebieską blachą, ma betonową podłogę i zajmuje około 4400 metrów kwadratowych. Wieczorami i w weekendy słychać wokół niej charakterystyczne trzaski - znak, że w środku zapaleńcy doskonalą kolejne tricki. Przestrzeń wewnątrz została podzielona na kilka sekcji. Na prawo od wejścia króluje strefa slalomu i rekreacji. Obok na boisku rządzą miłośnicy hokeja na rolkach, a sąsiadują z nimi pumptrack oraz miniskatepark dla najmłodszych lub najmniej... odważnych.

Na lewo od drzwi kierują się poszukiwacze adrenaliny. Do ich dyspozycji są rampy, skocznie i quartery. Część przeszkód to klasyka skateparków, inne mają odtwarzać elementy ulicznej architektury miejskiej. Wszystko skonstruowano w taki sposób, by dawało niemal nieograniczone możliwości doświadczonym skaterom, a jednocześnie pozwalało na bezpieczną naukę mniej wtajemniczonym. Tym ostatnim pomagają m.in. minirampy, dający szansę na miękkie lądowanie basen z gąbkami oraz amortyzujący upadki rezibox.

- Kiedy pierwszy raz zobaczyłem halę nr 3, niszczała jak cała okolica, ale doświadczenie podpowiadało, że na nasze potrzeby będzie idealna. Już wcześniej usiłowaliśmy znaleźć miejsce, gdzie zimą można by pojeździć na rolkach czy deskach. Przez pewien czas działaliśmy w nieistniejącej już sali gimnastycznej w Katowicach-Ligocie, potem przenieśliśmy się do Czeladzi. Zawsze coś było nie tak, aż wreszcie wylądowaliśmy w Kapeluszu w Parku Śląskim. Tam warunki były świetne i gdy wydawało się, że znaleźliśmy swoje stałe miejsce, hala została zamknięta z powodu złego stanu technicznego. Znów zostaliśmy z niczym - wspomina Paweł Komosa, jeden z gospodarzy SIP.

Było ich trzech…

Poznali się dzięki swojej pasji, deskarz z Sosnowca - Kuba „Golan” Golański i dwóch rolkarzy - katowiczanin Paweł „Petman” Komosa oraz Tomek „Jogurt” Kwiecień. Ten ostatni na Śląsk przyjechał z podkarpackiego Jarosławia. Powodem nie była dziewczyna, lecz rolki.

- Dziesięć lat temu w moim rodzinnym mieście jeździli nieliczni, a tutaj wręcz przeciwnie. Środowisko rolkarzy było silne i bardzo aktywne, coś się działo. Chciałem być tego częścią, sam się rozwijać i pomagać innym - mówi. - Zacząłem od pracy w specjalistycznym sklepie, a w 2013 roku otworzyłem szkółkę. Robiłem to, co kocham, problem polegał głównie na tym, że mogłem to robić jedynie sezonowo i tylko, gdy w sezonie nie padał deszcz. Dlatego wizja uniezależnienia się od warunków atmosferycznych była dla mnie bardziej niż kusząca.

Szkółkę, tyle że deskorolkową, od 5 lat prowadzi również Kuba Golański. Bywalcy skateparku przy PTG, czyli przy pomniku Trudu Powstańczego w Katowicach, znają go również z funkcjonującego tam przenośnego, skejtowego sklepu.

Z kolei Paweł Komosa w ramach Stowarzyszenia Kulturalno-Sportowego Green, rolki popularyzuje od kilkunastu lat. Między innymi dzięki jego zaangażowaniu Katowice mogą cieszyć się Nightskatingiem, czyli nocnymi, masowymi przejazdami rolkarzy po ulicach miasta.

Ta trójka stała się siłą napędową przedsięwzięcia nazwanego później Skate in Park. Zamienili pustą halę wystawową nie tylko w profesjonalny, kryty skatepark, ale w centrum rekreacji dla aktywnych bez względu na wiek.

- Tak naprawdę to miejsce istnieje dzięki zaangażowaniu i dobrej woli wielu osób, firm i instytucji. Nie ruszylibyśmy, gdyby nie wsparcie Techramps, firmy specjalizującej się w projektowaniu i budowie skateparków. Od nich dostaliśmy część konstrukcji, na których mogliśmy budować. Z kolei Urząd Miejski w Tarnowskich Górach przekazał nam urządzenia z rozbieranego u nich w mieście skateparku. No i wszyscy ci, którzy co roku przed sezonem przez kilka tygodni szlifowali, przybijali, skręcali i montowali w czynie społecznym, żeby skonstruować nasze przeszkody - wylicza Paweł Komosa.

- W Skate in Park realizujemy własne pomysły. Każdy sprawdzamy na sobie. Jeśli my mamy zastrzeżenia, wiadomo, że będą je mieć inni. Przecież deska, rolki, a przede wszystkim środowisko ludzi związanych z tym sportem, to nasza codzienność od wielu lat - dorzuca Kuba Golański.

Pierwszy, być może ostatni

Do tej pory sezon w SIP ruszał późną jesienią. Kończył się wraz z nadejściem wiosny. Tym razem po raz pierwszy stało się inaczej. Skatepark, ku radości stałych bywalców, nie został zdemontowany na przełomie marca i kwietnia. Gospodarze podrasowali stare przeszkody, dołożyli nowe i ogłosili, że obiekt będzie otwarty przez cały rok.

- W ubiegłym roku halę wraz z działką, na której stoi, od miasta Chorzów kupiła firma deweloperska. Przeżyliśmy chwile grozy, kiedy wydawało się, że dla nas oznacza to natychmiastową eksmisję. Na szczęście sprawy ułożyły się zupełnie inaczej. Spotkaliśmy się ze zrozumieniem. Warunki zawartej umowy otworzyły przed nami nowe możliwości, z których skwapliwie korzystamy - mówi Paweł Komosa.

Niestety, w tej beczce miodu jest i łyżka dziegciu. Deweloper zastrzegł, że wcześniej czy później przystąpi do realizacji swoich planów inwestycyjnych. Hala nr 3 zniknie z powierzchni ziemi, a wraz z nią nieodwracalnie SIP.

- Mając tę świadomość, chcemy jak najlepiej wykorzystać każdy dzień. Bez wątpienia w tym sezonie zbudowaliśmy najbogatszy i najbardziej dopracowany skatepark w całej naszej historii. Nieustannie go modyfikujemy, dążąc do ideału i niech trwa jak najdłużej - śmieje się Tomek Kwiecień.

Mikroklimat

Użytkownicy SIP żartują, że wokół położonej na obrzeżach Parku Śląskiego hali panuje specyficzny mikroklimat. Podobnie jest wewnątrz, z tą jedynie różnicą, że atmosferę tworzą ludzie, a nie pogoda. Tu spotykają się grupy przyjaciół, dzieci trenują obok rodziców. Nie ma żadnego problemu, żeby ktoś doświadczony udzielił kilku praktycznych rad nowicjuszowi. Na rampach takie same prawa mają początkująca 10-latka i starzy wyjadacze.

Zmęczeni „kółkami” mogą poskakać na trampolinach albo pograć w bilard. Fani zorganizowanych treningów mogą wybierać między zajęciami grupowymi kilku typów szkółek. Najmłodsza z nich zajęła się szkoleniem amatorów rowerów i hulajnóg. Panuje luz, pozornie nikt na nikogo nie zwraca uwagi, a jednak wszystko świetnie się zazębia i tworzy dziwny mikroświat.

- Za to kochamy rolki, deski czy hulajnogi. W tych sportach nie ma niezdrowej rywalizacji. To walka z samym sobą, przełamywanie własnych słabości, pokonywanie kolejnych granic, rozwijanie kreatywności. Udany trick kolegi czasem cieszy bardziej niż własny, motywuje i inspiruje. Kibicujemy sobie nawzajem, mamy poczucie jakiejś wspólnoty. To całkiem dobra szkoła charakteru dla każdego, bez wyjątków - podkreśla Kuba Golański.

Aleksandra Krawczyk

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.