Światowy handel przenosi się do internetu. To wielka szansa dla polskich wirtualnych kupców
Dynamicznie rozwijające się technologie cyfrowe są dla handlu detalicznego jak nowe rozdanie kart - rynek tworzy się niemal od podstaw i nowi gracze mają na nim takie same szanse, jak starzy wyjadacze.
Współczesny Wokulski dorabia się na handlu - nie z Rosją, ale w internecie. Jeśli już nawet robi interesy na Wschodzie, to bardziej z potężnymi chińskimi platformami e-commerce niż w ramach tradycyjnego handlu ze wschodnim sąsiadem.Zakupy przez całą dobę, nieograniczony wybór, możliwość realizowania transakcji z każdego zakątka na świecie - to najważniejsze zalety branży e-commerce. W dobie dynamicznych zmian technologicznych oraz postawy konsumentów nastawionych na zakupy „tu i teraz” e-commerce jest idealnym rozwiązaniem pozwalającym generować zyski ze sprzedaży.
Nowe czasy, nowe szanse
Dziś mało kto pamięta, ale początki budowania rodzimego kapitału, który dziś obecny jest w dużych miastach i mniejszych ośrodkach, to w dużej mierze prywatny handel, który zaraz po 1989 roku rozwijał się wraz z nową Polską.
O ile w przemyśle budowa sektora prywatnego odbywała się głównie przez reprywatyzację, o tyle firmy handlowe - od sklepów po hurtownie, a potem duże markety - budowane były niemal całkowicie od zera. Pieniądze zarobione na handlu „szczękowcy” - jak ich wtedy nazywano od rozkładanych kramów - inwestowali w rozwój polskiej gospodarki, która od lat imponuje tempem rozwoju. Byli zdani tylko na siebie: nie było szkół biznesu, podręczników, nawet przepisów prawa - wszystko dopiero się tworzyło.
Dzisiejsi pionierzy e-commerce mają dużo łatwiej: są gotowe wzory, oprogramowanie - ba, sklep internetowy w formie aplikacji można prowadzić niemalże przez smartfona! Nie ma też problemów z pozyskaniem kapitału; poza tradycyjnymi źródłami w rodzaju kredytu bankowego, są specjalne prywatne fundusze inwestycyjne, stawiające na e-commerce, bo ta branża daje dużą stopę zwrotu z zainwestowanych środków. Są też wzory do naśladowania.
23 lata nowej epoki
Branża e-commerce w Polsce ma już 23 lata. Prekursorem e-handlu był sklep internetowy należący do firmy Terent, który jednak szybko zakończył swoją działalność.
Najdłużej działającym sklepem internetowym w Polsce jest platforma Komputronik.pl, która wystartowała w 1998 roku. Szybko stała się ona liderem rynku, wyznaczając trendy w branży.
Dostrzegając ogromny potencjał zakupów online, na uruchomienie swoich sklepów internetowych decydowały się kolejne marki: Merlin.pl, Empik.pl czy Allegro.pl.
- Tworząc e-sklep wykorzystaliśmy nasze doświadczenie i know-how. Dzięki temu stworzyliśmy autorskie rozwiązanie - NetCorner. To platforma e-commerce usprawniająca obsługę klienta, dynamizująca sprzedaż oraz zwiększająca konkurencyjność firmy. Jest ona kompatybilna z systemami zewnętrznymi i ułatwia zarządzanie e-sklepem - komentuje Wojciech Buczkowski, prezes Zarządu Komputronik Biznes. - Nasz ogromny dorobek w dziedzinie handlu internetowego zmotywował nas do stworzenia komercyjnego produktu. Dzięki temu inne przedsiębiorstwa mogą korzystać z naszego innowacyjnego rozwiązania. Jako producent mamy możliwość nieograniczonego dostosowywania funkcjonalności do potrzeb klienta - dodaje Buczkowski.
NetCorner za swoją niezawodność i funkcjonalność był wielokrotnie nagradzany w najbardziej prestiżowych konkursach i rankingach. Ostatnim wyróżnieniem jest tytuł „Zaufany Sklep 2018” w kategorii technologia, przyznany przez Ceneo.pl. - Pracując na własnym rozwiązaniu możemy je nieustannie rozwijać i dostosowywać do potrzeb rynku. Dzięki temu nasi klienci otrzymują optymalne rozwiązanie wraz z pełnym zapleczem serwisowym - mówi Wojciech Buczkowski. - To, co wyróżnia naszą platformę, to spełnienie najbardziej rygorystycznych norm bezpieczeństwa. Dzięki temu wszystkie zakupy i płatności są w pełni zabezpieczone - dodaje.
Zabawkowy szturm spółki Blue Ocean
Za podręcznikowy przykład „drogi od pucybuta do milionera” w polskim e-commerce może posłużyć spółka Blue Ocean z podwarszawskiego Piaseczna. Zaczynała jako sklep internetowy z artykułami dla dzieci. Dziś to importer oraz wyłączny dystrybutor na Polskę ok. 30 marek dziecięcych ubranek, zabawek i akcesoriów. W jego ofercie znajdują się wyselekcjonowane produkty, które trudno znaleźć na polskim rynku. Firma sprowadza je m.in. z Azji, Ameryki Północnej, Europy, a w ostatnim czasie również z Australii. Blue Ocean wystartował w 2010 roku jako e-biznes opierający się na sprzedaży B2C. Obserwując rozwój rynku, firma postanowiła jednak skupić się na płaszczyźnie B2B i sprzedaży do niezależnych sklepów oraz sieci handlowych. Obecnie za 97 proc. jej przychodów odpowiada sprzedaż hurtowa, a sprowadzane przez nią produkty można znaleźć w takich sieciach jak Smyk, Toys „R” Us czy Empik.
Mimo dynamicznego rozwoju, spółce trudno było pozyskać kredyt bankowy. Dla banków była za młoda, nie posiadała odpowiednio długiej historii kredytowej ani aktywów trwałych, które mogłyby być zabezpieczeniem długu. Pomocna okazała się niszowa forma finansowania, jaką jest private debt oferowany przez Podlaski Fundusz Kapitałowy dla małych i średnich przedsiębiorstw.
Choć wydaje się to paradoksalne, to niejednokrotnie im lepiej się coś sprzedaje, tym większa tworzy się luka w finansowaniu. Jak podaje Encyklopedia Zarządzania, „luka finansowa powstaje w sytuacji, w której mechanizmy rynkowe na rynku finansowym nie zapewniają finansowania dobrych, wartościowych projektów po żadnej cenie”. W praktyce oznacza to, że niejednokrotnie nawet świetnie prosperująca firma nie jest w stanie zdobyć kapitału obrotowego koniecznego dla dalszego rozwoju. A ten często potrzebny jest natychmiast. Na problem tego typu zazwyczaj narażone są firmy działające sezonowo lub realizujące zlecenia w formie kontraktów długoterminowych. Natomiast w przypadku Blue Ocean regułą jest, że za sprowadzony towar trzeba zapłacić z góry, natomiast sieci handlowe, do których on trafia, oczekują odroczonych terminów płatności.
- Stale obserwujemy rynek i dostosowujemy się do zmian, jakie na nim zachodzą. Postanowiliśmy skupić się na sprzedaży B2B do sklepów stacjonarnych i internetowych. Z tym wiążą się jednak problemy, takie jak różne terminy rozliczeń i konieczność szybkiego zastrzyku finansowego. Pomocne są wtedy środki z funduszu, które można zdobyć dużo łatwiej niż w banku. Finansowanie tego typu to przede wszystkim większa elastyczność i sprawniejsza decyzyjność. Procedury i formy zabezpieczeń są przy tym prostsze, a fundusz stara się lepiej poznać specyfikę działania danej firmy i na tej podstawie dobrać dla niej najlepsze rozwiązanie - mówi Karol Głąbicki, dyrektor zarządzający spółki Blue Ocean.
Tak czy inaczej przykład Blue Ocean jest do skopiowania w przypadku każdej innej grupy produktów; zwłaszcza takiej, gdzie można zaobserwować lukę rynkową.
Internacjonalizacja w europejskim e-commerce
Swojego miejsca w biznesie e-commerce wcale nie trzeba szukać wyłącznie w kraju. Według danych Eurostatu, w 2018 roku aż 87 proc. obywateli UE korzystało z internetu, a z tej grupy 69 proc. dokonało tam zakupów. W efekcie e-konsumenci stanowią już 60 proc. mieszkańców krajów Wspólnoty, a co trzecia osoba w Unii kupuje poza krajem zamieszkania. Zdaniem firmy technologicznej e-point, obecna faza rozwoju e-commerce w Europie to najlepszy czas na podjęcie decyzji o ekspansji na rynki europejskie.
W swoim najnowszym e-booku - „Jak zbudować międzynarodową platformę e-commerce?” - e-point wyjaśnia, jak zrealizować plan ekspansji w Europie przez e-commerce w najbardziej efektywny kosztowo sposób i dzieli się swoim know-how.
- Własna platforma B2C lub B2B, posiadająca jeden rdzeń logiczny i transakcyjny, który można adaptować do potrzeb poszczególnych rynków, to dla średnich i dużych firm znacznie bardziej opłacalne rozwiązanie niż sprzedaż przez globalne platformy handlowe, jak Amazon czy eBay, które pobierają znaczącą prowizję i w większości nie zapewniają koniecznego dostosowania do specyficznych potrzeb danej firmy - mówi Justyna Skorupska, ekspertka ds. e-commerce z e-point SA. - Korzystniejszym rozwiązaniem jest posiadanie własnej platformy e-commerce, której stworzenie jest znacznie tańsze niż fizyczna rozbudowa sieci sprzedaży w danych kraju.
Ekspansji przez e-commerce sprzyjają także regulacje prawne, które zostały niedawno przyjęte przez UE. Są to np. przepisy ułatwiające transgraniczne dostawy przesyłek, a także te zabraniające geoblokowania. W kwietniu 2019 r. zakończyły się również prace nad dyrektywami dotyczącymi treści cyfrowych i sprzedaży towarów, których celem jest zapewnienie jednolitych zasad umownych dotyczących zakupu towarów i treści cyfrowych online.
Według raportu interaktywnie.com, polski rynek e-commerce w 2019 roku będzie wart 50 mld złotych, a jedną z najbardziej kluczowych kwestii dla firm stanie się logistyka. Cytowani w raporcie analitycy z ResearchAndMarkets podkreślają, że „aby zachować konkurencyjność, firmy z branży e-commerce powinny zadbać o właściwą realizację zamówień i przyjazną konsumentowi obsługę zwrotów”. Dotyczy to zarówno sprzedaży B2C, jak i B2B. Problem powstaje, gdy firma działa w branży sezonowej, np. prowadząc sklep z zabawkami. W okresie sprzedażowych peaków, takich jak święta czy Dzień Dziecka, zamówień pojawia się bardzo dużo, a w związku z różnymi terminami płatności trudno jest utrzymać właściwy przepływ pieniędzy. Z kolei w martwych miesiącach sprzedaż i przychody wyraźnie maleją.
Problem sezonowości w sprzedaży dotyczy wielu e-biznesów. Można sobie z nim radzić na kilka sposobów. Z pomocą przychodzą rozwiązania technologiczne i marketingowe czy odpowiednio planowana strategia sprzedaży, które umożliwiają optymalizację kosztów.
To już nie te czasy, że trzeba liczyć na siebie. W zasięgu każdej, nawet dopiero startującej do sukcesów firmy, są najlepsi doradcy, chociażby w sieci, czy mocno wysublimowane i sfokusowane na e-commerce źródła finansowania. Nic, tylko brać, działać i… podbijać cały świat!