Urszula Baumann

Światowy potentat, którego dzieje rozpoczęły się w... stajni

Andrzej Zawistowski Fot. ARCHIWUM seco/warwick Andrzej Zawistowski, prezes rady nadzorczej, podczas debiutu spółki na parkiecie GPW w 2007 r.
Urszula Baumann

W ciągu ostatnich 25 lat w Świebodzinie wyrosła firma o światowym zasięgu, która swoje fabryki ma w sześciu krajach. Wśród jej klientów są tuzy przemysłu motoryzacyjnego i lotniczego...

Niech nikogo nie zmyli zdecydowanie obco brzmiąca nazwa Seco/ Warwick. To pozostałość po amerykańskim przedsiębiorstwie, które świebodzińska firma... przejęła. - Jesteśmy polską spółką. Tę trochę mylącą, amerykańską nazwę zdecydowaliśmy się zostawić ze względu na to, że bardzo dobrze kojarzyła się naszym klientom - wyjaśnia Paweł Wyrzykowski, prezes grupy Seco/Warwick.

Ze stajni do baraku

We wtorek, 31 maja, Seco/Warwick świętować będzie 25-lecie. Ale korzenie firmy sięgają znacznie głębiej, bo czasów PRL-u.

- Zaczynaliśmy z Januszem Gudaczewskim w socjalizmie, w 1985 roku - wspomina Andrzej Zawistowski, długoletni prezes, a obecnie przewodniczący rady nadzorczej. Wówczas działalność na własny rachunek mogli prowadzić jedynie rzemieślnicy, więc panowie z konieczności zostali rzemieślnikami. Pierwszą „siedzibą” firmy TransVac była stajnia w Wilkowie. To tam przez półtora roku trwały próby z odlewami, aż powstał pierwszy transformator do pieców próżniowych.

- To był bardzo nietypowy, jak na rzemiosło, produkt, złożony technicznie i skomplikowany - uśmiecha się Zawistowski. - W tamtych czasach był spory problem z importem transformatorów. Urządzenia przez nas produkowane kupowała świebodzińska Elterma, która właśnie takie piece wytwarzała - dodaje. - W momencie gdy nastała wolna Polska, mieliśmy już jakieś pieniądze, doświadczenie i byliśmy gotowi na wyzwania. I to wyzwanie przy-szło ze strony firmy amerykańskiej. Seco/Warwick Corporation przysłała do nas list, w którym informowała, że jest zainteresowana znalezieniem partnera w Polsce. Pamiętam, jak z Januszem Gudaczewskim zastanawialiśmy się, co my, takie małe pchełki, możemy. Wszak Seco/Warwick była wielką amerykańską firmą, ze stuletnią tradycją. Postanowiliśmy jednak spróbować. To był luty, gdy podjęliśmy taką decyzję. Umówiliśmy się z Amerykanami na 6 czerwca.

Przygotowania do wizyty ruszyły pełną parą. Wiadomo było, że goście zza oceanu, zanim podejmą decyzję, odwiedzą 14 różnych zakładów.

- Stwierdziliśmy, że nie będziemy ich przyjmować w stajni, i kupiliśmy pusty barak przy ulicy Sobieskiego - opowiada dalej Andrzej Zawistowski. - Wyszykowaliśmy dwa pomieszczenia. Jedno udawało gabinet, drugie sekretariat. Meble i ekspres do kawy przynieśliśmy z domu. Zatrudniliśmy też młodą sekretarkę mówiącą po angielsku. Przedstawiciele amerykańskiej firmy najpierw odwiedzili Eltermę, w której panowało przekonanie, że otrzymają propozycję współpracy, potem przyjechali do nas. Byli pod wrażeniem, że w polowych warunkach zrobiliśmy już tak dużo, i wybrali nas. Roz-mowy z przyszłym partnerem zabrały nam jeszcze rok, ale w końcu, 1 czerwca 1991 roku, podpisaliśmy umowę joint venture i wystartowaliśmy pod szyldem Seco/Warwick Ltd. Każda ze stron miała 50 proc. udziałów.

Trzon polskiego oddziału tworzyło czterech inżynierów. Do Andrzeja Zawistow-skiego i Janusza Gudaczewskiego już wcześniej dołączyli Witold Klinowski i Józef Olejnik. Atutem całej czwórki niewątpliwie było doświadczenie zdobyte w Eltermie. Zawistowski do świebodzińskiego zakładu trafił w 1970 r., zaraz po ukończeniu studiów na wydziale elektrycznym Wyższej Szkoły Inżynierskiej (obecny Uniwersytet Zielonogórski). - Plusem epoki Gierka było to, że kupiono wiele zachodnich licencji i dużo młodych ludzi wyjechało na szkolenia za granicę. Tam zobaczyli, jak można żyć i jakie można mieć aspiracje. Kiedy powstawała u nas gospodarka wolnorynkowa, nie bali się brać spraw w swoje ręce - podkreśla. Sam również miał okazję wyjeżdżać na Zachód.- Elterma kupiła licencje od niemiecko-amerykańskiej firmy i to od nich uczyliśmy się budować piece próżniowe - przyznaje.

To były fajne czasy

Trudno dzisiaj w to uwierzyć, ale przez pierwsze lata istnienia spółki olbrzymim problemem była komunikacja z amerykańską stroną. - Nie można było po prostu podnieść słuchawki i zadzwonić. Wtedy mieliśmy tylko teleks. Kontaktowaliśmy się rzadko i głównie przy pomocy tego urządzenia - wspomina Zawistowski. - Czasy były fajne, myśmy je wykorzystali - kontynuuje. - Mieliśmy świetny zespół i wierzyłem, że będzie dobrze. O Józefie Olejniku mówi jako o najlepszym na świecie inżynierze od pieców próżniowych. Z kolei Witold Klinowski zawsze powtarzał: „Andrzej, zdobywaj zamówienia, gdzie się da, każde z nich wykonam”.

Marzenia o sukcesie spełniły się, i to z nawiązką. Firma rozwijała się, z roku na rok podwajając produkcję. Z czasem było ją stać na przejęcie brytyjskiego przedsiębiorstwa Camlaw, potem Eltermy, a w końcu i Seco/Warwick.

- Amerykanie zaczęli mieć problemy, bardzo dużo stracili na spółce joint venture z Anglikami. Oni szli w dół, a my do góry.

Potem były kolejne przejęcia: w Stanach Zjednoczonych i Brazylii. Ważnym krokiem było też wejście, w 2007 roku, na warszawską Giełdę Papierów Wartościowych.

- To, że jesteśmy z Polski, a na dodatek z niewielkiego Świebodzina, wcale nam nie pomagało - uważa Zawistowski. - Przejęliśmy w sumie dwie duże amerykańskie firmy i za każdym razem największym problemem tych, którzy sprzedawali nam udziały, było to, jak załoga przyjmie wiadomość, że zakład trafił w polskie ręce. Obawiano się, że ludzie zrezygnują z pracy, ale nic takiego się nie działo.

Dziś firma ma sześć fabryk: dwie w Stanach Zjednoczonych oraz w Indiach, Chinach, Brazylii i w Świebodzinie, a także biura serwisowo-sprzedażowe w Rosji, Niemczech i we Francji.

Znakiem rozpoznawczym Seco/Warwick stała się innowacyjność. Spółka od 25 lat dostarcza technologie i urządzenia do obróbki cieplnej metali do odbiorców w ok. 70 krajach na świecie. W tym czasie zrealizowała ok. 3,5 tys. zamówień. Na początku były to specjalistyczne piece. - Obecnie połowa naszych wyrobów tak naprawdę z piecami nie ma nic wspólnego. Są to w większości skomplikowane i naszpikowane elektroniką linie technologiczne do obróbki termiczno-chemicznej - tłumaczy prezes Paweł Wyrzykowski. - To za sprawą m.in. naszych technologii: do budowy samochodów czy samolotów używa się obecnie zupełnie innych materiałów niż przed laty. Są one z reguły lżejsze i o lepszych parametrach fizyko-chemicznych. Można śmiało powiedzieć, że przyczyniamy się do postępu technicznego, szczególnie w motoryzacji i lotnictwie.

Rolls-Royce i General Electric

- Naszym bardzo dużym klientem jest firma Rolls-Royce, drugi co do wielkości producent silników lotniczych na świecie, czy General Electric, który także produkuje silniki samolotowe - wymienia Wyrzykowski.

Na długiej liście kontrahentów znajdziemy także takich światowych potentatów, jak: Bosch, Volkswagen, Toyota, Airbus, Volvo czy Seat. Produkty Seco/Warwick znajdują zastosowanie nie tylko w przemyśle lotniczym i samochodowym. Są wykorzystywane w wielu dziedzinach przemysłu - tam, gdzie wymagana jest obróbka cieplna. Przykłady? - Dostarczamy technologie do przemysłu energetycznego, do produkcji narzędzi, również chirurgicznych. Naszymi klientami są także mennice. Np. monety w Kanadzie czy w Wielkiej Brytanii są produkowane na naszych urządzeniach - wylicza prezes.

Grafen rozpala wyobraźnię

Seco/Warwick zbudował też prototypowe urządzenia do produkcji grafenu dla Politechniki Łódzkiej i Warszawskiego Instytutu Technologii Materiałów Elektronicznych. - Pracują one na razie w warunkach laboratoryjnych i na skalę naukową. Oczywiście mają wielką przyszłość i zakładamy, że z grafenu zrobi się równie ważny materiał, jak stal czy krzem. Trzeba jednak jeszcze kilku lat, aby jego pierwsze zastosowania weszły w życie - uważa prezes.

Grafen określany jest mianem materiału przyszłości. Zbudowany jest zaledwie z jednej warstwy atomów węgla i ma niezwykłe właściwości: jest kilkaset razy bardziej wytrzymały niż stal, bardzo giętki i rozciągliwy, przewodzi prąd kilkaset razy szybciej niż miedź, znakomicie przewodzi ciepło.

Zdaniem naukowców ten materiał może zrewolucjonizować wiele branż. Jego możliwe zastosowania rozpalają wyobraźnię i przyprawiają o dreszczyk emocji. Śmiało można powiedzieć, że jesteśmy u progu technologicznej rewolucji. Potrzeba tylko dobrych i tanich technologii wytwarzania tego supermateriału. Świebodzińska spółka już teraz myśli do dostarczaniu urządzeń do jego produkcji.

Siłą firmy są inżynierowie

- Naszą siłą jest kadra - podkreśla Wyrzykowski. - Jesteśmy firmą, która nie robi niczego na zapas. Najpierw rozmawiamy z klientem i przygotowujemy rozwiązania dla niego. Każde urządzenie, które produkujemy, jest indywidualnie projektowane. Z tysiąca ludzi, których zatrudniamy, połowę stanowią inżynierowie. Większość z nich pracuje tutaj, w Świebodzinie.

- Z kadrą inżynierską mamy coraz większe problemy, bo oczywiście rozwijamy się dość szybko, natomiast nie każdy chce przyjść do pracy do Świebodzina - przyznaje prezes Wyrzykowski. - Dlatego półtora roku temu otworzyliśmy biuro w Poznaniu, które sprzężone jest informatycznie i organizacyjnie z naszą centralą. W tej chwili pracuje tam 25 osób.

Za sukcesem Seco/Warwick stoi także współpraca z uczelniami, ośrodkami naukowymi i instytutami badawczymi w Polsce i na świecie, m.in. w Niemczech, Rosji i w Chinach. A Andrzej Zawistowski przypomina, że firma zawsze ostrożnie podchodziła do kredytów: - Owszem korzystaliśmy z kredytów obrotowych, ale nigdy nie pożyczaliśmy pieniędzy na inwestycje. Dzięki temu ominął nas np. problem opcji walutowych. Przez pierwsze lata zarabialiśmy chyba najmniej z całej firmy, tylko tyle, aby było z czego żyć. Pracowaliśmy od rana do wieczora. Samochody kupowaliśmy dopiero wtedy, gdy wiedzieliśmy, że na pewno możemy sobie na nie pozwolić. Wtedy jeździłem maluchem, potem kupiłem poloneza, a następnie omegę. Ale zacząłem jeździć po Europie i potrzebowałem niezawodnego auta.

Zawistowski podkreśla jeszcze jeden aspekt, a mianowicie dywersyfikację produkcji. - Ważne, by firma stała na czterech solidnych nogach, a w naszym przypadku nawet na pięciu. Wtedy łatwiej jest o zamówienia. Zaczynaliśmy od pieców próżniowych, ale w firmie mamy pięć technologii, a przynajmniej w trzech jesteśmy światowym liderem. Na najwyższym poziomie stoi metalurgia tytanu, jesteśmy absolutnym światowym liderem w lutowaniu aluminium, równie mocną stroną są urządzenia do obróbki wtórnej aluminium oraz wszystkie piece atmosferyczne - wymienia prezes.

Kontrakt 25-lecia

Gdy pytamy o największe osiągnięcie w historii firmy, prezes Wyrzykowski nie zastanawia się ani przez moment. - Sukcesów jest dużo, ale takim najbardziej spektakularnym, z ostatnich dwóch lat, jest podpisanie bardzo dużego kontraktu z wielkim francuskim koncernem na całe wyposażenie nowej fabryki. Wartość kontraktu opiewa na 33 mln dolarów i jest to największy jednostkowy projekt w naszej historii. Fabryka będzie przetapiać złom tytanowy na pełnowartościowy tytan. Francuzi chcą go odzyskiwać ze starych samolotów. To pierwszy tego typu projekt i tamtejsza prasa poświęca mu wiele uwagi, podkreślając jego innowacyjność i aspekty ekologiczne. O tym, jak jest on ważny dla tamtejszego przemysłu, może świadczyć fakt, że kamień węgielny wmurował sam premier Francji.

- Pokonaliśmy bardzo silnych konkurentów z Niemiec i to my dostarczymy technologię i wszystkie urządzenia - podkreśla szef Seco/Warwick.

Gdy pytamy o plany na przyszłość, Andrzej Zawistowski odpowiada, że teraz firma rozbudowuje serwis, tak aby klienci mieli łatwiejszy dostęp do części zamiennych, krócej czekali na remonty czy modernizację.

Urszula Baumann

 


 


Dzień dobry,


jestem redaktorem w dziale, który dba o to, aby ważne informacje z regionu, kraju i świata jak najszybciej znalazły się na stronie internetowej "Gazety Lubuskiej" 

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.