Świebodziński policjant uratował tonącego mężczyznę. Wraz z ratownikiem udzielił mu pierwszej pomocy
To były sekundy... Gdy podkomisarz Paweł Radziewicz, zauważył tonącego mężczyznę, natychmiast rzucił się z pomocą. Gdyby nie on, zdarzenie na basenie mogłoby zakończyć się tragicznie.
Jest wtorek, 3 kwietnia. Kilka minut przed godziną 14.00. – Pływając jednym ze środkowych torów, w pewnym momencie zauważyłem mężczyznę pod wodą. Przystanąłem, by zwrócić uwagę, czy nie nurkuje. Jednak ewidentnie się nie ruszał, nie wynurzał, a jego ciało bezwładnie opadało na dno, po chwili zauważyłem bąble powietrza wydobywające się na powierzchnię – zaczyna podkomisarz Paweł Radziewicz, który tego dnia wybrał się na basen, chcąc aktywnie spędzić czas w trakcie urlopu.
- Miałem w świadomości, że niedaleko mnie pływa mężczyzna w podeszłym wieku, więc gdy tylko zauważyłem, że nie ma go na powierzchni wody, zareagowałem. Podpłynąłem w jego stronę, jednocześnie alarmując ratownika, który był w dalszej odległości. Dodatkowo mężczyzna ten miał okulary do nurkowania, co mogłoby oznaczać, że po prostu nurkuje…
Na szczęście to nie uśpiło uwagi policjanta. Szybko wyciągnął mężczyznę na powierzchnię wody, a później wspólnie z ratownikiem z basenu. Mężczyzna był nieprzytomny…
- Obróciliśmy tę osobę na bok, kilkukrotnie poklepaliśmy po plecach, by wylać maksymalną ilość wody z organizmu. Bo, co ważne, przed ewentualną resuscytacją osoby, która tonęła, najpierw należy pozbyć się wody, a dopiero wtedy można rozpocząć wdechy i uciśnięcia.
Po chwili starszy mężczyzna odzyskał świadomość, wróciły oddech i krążenie. – Położyliśmy go pozycji bocznej bezpiecznej i oczekiwaliśmy na przyjazd karetki. W tym czasie raz jeszcze stracił przytomność, więc ciągle monitorowaliśmy funkcje życiowe – opowiada podkomisarz.
P. Radziewicz dobrze wiedział, jak zareagować. A wszystko dlatego, że jest funkcjonariuszem policji wodnej. Nieodzownym elementem kursu jest zdobycie uprawnień ratownika wodnego. Dzięki wiedzy, umiejętnościom i doświadczeniu dokładnie wiedział, co powinien zrobić, by ocalić ludzkie życie. Kilka minut później mogłoby być za późno.
A to nie jedyny przypadek, gdy musiał działać, by chronić czyjeś zdrowie. - Gdy pełniłem służby na jeziorze, niejednokrotnie zdarzało się, że musieliśmy udzielać pomocy osobom, które wypadły z łodzi. Jednak zdarzenie na basenie było pierwszym, gdy wyciągałem osobę spod wody. A i w pracy codziennej policjanci często udzielają pierwszej pomocy podczas wypadków, zanim przyjedzie pogotowie, czy szybko reagują, gdy ktoś próbuje odebrać sobie życie.
- Dziś mówię o tym ze spokojem, natomiast w chwili zdarzenia wcale nie jest proste, by zachować zimną krew – przyznaje P. Radziewicz.
Jemu się udało, ale nie ukrywa, że to zasługa wielu kursów i szkoleń, które przygotowują do takich sytuacji.
Paweł Radziewicz w policji służy od 14 lat. Zaczynał w ogniwie patrolowo-interwencyjnym, następnie był dzielnicowych, później asystentem w wydziale prewencji. Od roku jest oficerem dyżurnym w świebodzińskiej jednostce.
Co czuje się po tym, gdy śmiało można powiedzieć, że uratowało się czyjeś życie?
- Radość i satysfakcje – odpowiada P. Radziewicz. – Mężczyzna już się topił i gdyby nikt nie zareagował, mogłoby się skończyć tragicznie… W takich sytuacjach najważniejszy jest spokój. I przede wszystkim myślę, że każdym powinien być przygotowany na takie sytuacje, bo tych niestety nie brakuje w codziennym życiu. Warto więc wiedzieć, co zrobić, by komuś pomóc.
Polecamy:
Świebodzin. Policjanci uratowali dwa życia
Świebodzin: Dziwne zgłoszenie, ale policjanci ruszyli na pomoc