Wezwania do bojkotu, brak widzów na defiladzie wojskowej, nazywanie zwycięstwa „cudem” - tak bydgoszczanie, wśrod których dominowali zwolennicy endecji, reagowali na ogłoszenie święta w rocznicę rozpoczęcia manewru znad Wieprza.
Dziś, prawie sto lat po warszawskiej wiktorii nad bolszewickimi zagonami, dzień 15. sierpnia nie budzi już w społeczeństwie praktycznie żadnych emocji. Obchodzimy tego dnia kilka świąt naraz: Wojska Polskiego, rocznicę Bitwy Warszawskiej i „cudu nad Wisłą”, dzień Matki Bożej Zielnej. 15. sierpnia co roku mamy okazję poczuć dumę z naszej przeszłości i narodowych tradycji, z postawy naszych przodków, a szczególnie raduje nas stwierdzenie, że zatrzymaliśmy pożogę zagrażającą całej Europie i gdyby nie ówczesny sukces, stalibyśmy się kolejną republiką sowiecką.
Spór o „ojca zwycięstwa”
Bezpośrednio po wojnie 1920 roku, zgodne świętowanie zwycięstwa było jednak niemożliwe. Polska już wcześniej podzielona na dwa wielkie obozy polityczne za sprawą Romana Dmowskiego i Józefa Piłsudskiego, dopiero teraz rozpoczęła wielką wewnętrzną kłótnię, szczególnie o to, kto tak naprawdę zwyciężył.
Obóz piłsudczykowski jednym głosem wskazywał na swojego wodza. Niechętni Piłsudskiemu wytykali z kolei marszałkowi przypisywanie sobie cudzych zasług, mianem „ojca zwycięstwa” obdarzając m.in. gen. Tadeusza Rozwadowskiego, który miał być, według nich, autorem planu kontruderzenia w dniu 16. sierpnia znad Wieprza, co dało Polsce zwycięstwo. W obozie Narodowej Demokracji podkreślano również rolę francuskiego generała Maxime Weyganda, a także Józefa Hallera i Władysława Sikorskiego.
To właśnie w celu zdyskredytowania Piłsudskiego, zostało ukute powiedzenie o „cudzie nad Wisłą”, którego po II wojnie także używano, jako że komuniści także wszelkimi sposobami chcieli wymazać z pamięci Polaków postać Józefa Piłsudskiego, której mit pozostawał żywy w społeczeństwie i do końca PRL nie udało się go zatrzeć.
Przez pierwsze lata II RP trwały gorące spory, jak uczcić rocznicę Bitwy Warszawskiej. W końcu zdecydowano, by 15. sierpnia, a zatem w dniu, kiedy odparto sowieckie natarcie pod Radzyminem i jednocześnie pierwsze polskie oddziały rozpoczęły forsowanie Wieprza, obchodzić Święto Żołnierza Polskiego.
Przeciw Komendantowi
W Bydgoszczy, w której społeczeństwo zdominowane było przez myśl endecką, Piłsudskiemu niechętną, nawet po ustanowieniu tego święta na dzień 15. sierpnia, w 1923 roku jako Święto Żołnierza Polskiego obchodzono dzień... 6. sierpnia, na pamiątkę rocznicy wkroczenia wojsk polskich do byłej kongresówki. Z tej okazji, w restauracji i kawiarni „Wielkopolanka” zorganizowano wielki koncert orkiestry smyczkowej i bal do godz. 4 rano. Dziewięć dni później, z rozkazu naczelnego dowództwa, wojsko zorganizowało drugie w tym samym roku świąteczne obchody: 14. sierpnia o godz. 20 odbył się tzw. capstrzyk, a główne uroczystości rozpoczęte mszą polową trwały do następnego dnia po południu. Był to, na szczęście, dzień wolny od pracy z uwagi na święto katolickie. Tak też pozostało do końca II RP.
W przeddzień uroczystości, 13. sierpnia, prawie całą pierwszą stronę „Gazety Bydgoskiej” wypełnił niezwykle agresywny wobec Józefa Piłsudskiego tekst „Pieśń łabędzia Komendanta”. Marszałkowi zarzucono hipokryzję, zapatrzenie w siebie, brak obiektywizmu i posługiwanie się kłamstwem, a także mnóstwo innych negatywnych cech. Nazwany został „żałosnym kabotynem”, a jego mowa sejmowa w sprawie uczczenia pamięci obrońców Lwowa - według „Gazety” - miała być już tylko łabędzim śpiewem „rozżalonego i zagniewanego na wszystkich, którzy nie biją mu czołem” człowieka.
Mowa generała Hallera
Relacji z uroczystości w Bydgoszczy „Gazeta” nie zamieściła w ogóle, zajmując się za to szeroko przygotowaniami do wielkiego zlotu Sokoła Nadwiślańskiego w Kruszwicy. Oliwy do ognia dolał uwielbiany w Bydgoszczy gen. Józef Haller, którego mowa w Warszawie wygłoszona z okazji Święta Żołnierza i skierowana przeciwko Piłsudskiemu zajęła mnóstwo miejsca w bydgoskiej prasie. „Historji dni od 10 do 16 sierpnia nikt nie zna, bo dokumenty do tej pory trzymane są w tajemnicy. Korzystają z tego ciemne siły, usuwając w cień najzasłużeńszych w tej sprawie wodzów, jak generałów Żeli-gowskiego, Rządkowskiego i innych, ciskając natomiast na wielu z nich kalumnie”.
Z upływem lat, Święto Żołnierza Polskiego zaczęto obchodzić coraz radośniej i w zgodzie. Spory związane z oceną tego dnia były jednak żywe wśród bydgoszczan aż do końca II Rzeczpospolitej.
Szczególnie silnie społeczeństwo bydgoskie przeciwko obchodom święta 15 sierpnia protestowało w 1926 roku, trzy miesiące po zamachu majowym Józefa Piłsudskiego, który spowodował ogromny skok emocji i oburzenie na postępowanie marszałka. Tego dnia bydgoszczanie po prostu zbojkotowali oficjalne obchody Święta Żołnierza. „W porównaniu z 3 Maja był to dzień urzędowy - pisała w relacji z obchodów zamieszczonej na pierwszej stronie „Gazeta Bydgoska”. - Sztywny i oficjalny charakter święta zaciążył na wczorajszej uroczystości. Mieliśmy pierwszą w Bydgoszczy „galówkę”, w której nie brało udziału społeczeństwo. Pustkami świeciła poza wojskiem defilada, brakło po raz pierwszy społeczeństwa na uroczystości promowania oficerów”.