Święty Maksymilian Kolbe, który zginął w obozie Auschwitz, był też więźniem Lamsdorf
Święty Maksymilian Kolbe, bo o nim mowa, urodził się niemal dokładnie 125 lat temu - 8 stycznia 1894 - w rodzinie tkaczy w Zduńskiej Woli. O tym, że zginął w Auschwitz, oddając życie za współwięźnia, wie każdy. Opolski epizod jego życia sprzed 80 lat jest mniej znany.
Świętego Maksymiliana Marię Kolbego zna cały świat. Najbardziej z powodu zdarzenia, które rozpoczęło się 29 lipca 1941. Tego dnia z obozu Auschwitz uciekł więzień, Zygmunt Pilawski, numer 14156. Oznaczało to karny apel – stanie na baczność, bez jedzenia i kropli wody. Za to z lękiem, że jeśli uciekinier nie da się złapać, dziesięć osób zostanie skazanych na śmierć głodową.
Ten apel trwał długo – dzień, noc i dzień - aż zastępca komendanta Karl Fritsch zdecydował się na wybiórkę do głodowego bunkra. Wśród tych, których wskazał – Franciszka Gajowniczka, numer 5659. „Jak mi żal mojej żony i dzieci, które osierocę” - wyrwało się wyznaczonemu. Maksymilian Kolbe, nr 16670, na jego słowa występuje przed szereg i zdejmując czapkę, staje przed komendantem.
Już to było aktem odwagi – wyjście z szeregu bez rozkazu mogło się skończyć ciężkim pobiciem i śmiercią. - Czego chce ta polska świnia? - pytał Fritsch. - Chcę umrzeć za niego – słyszy w odpowiedzi. - Kim jesteś? - pada następne pytanie. - Księdzem katolickim. - Dlaczego chce pan umrzeć za niego? - drąży Fritsch, nieoczekiwanie tytułując więźnia grzecznościowym Sie. - On ma żonę i dzieci – wyjaśnia lakonicznie franciszkanin. Dobrze – zgadza się równie krótko Fritsch.
- W łambinowickim obozie franciszkanie spędzili dwa dni. Modlili się, o. Kolbe rozdawał medaliki z Matką Boską, także strażnikom
- Zachowanie Kolbego odbiło się szerokim echem w całym Auschwitz. Zrobiło wrażenie również na esesmanach
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień