Sylwester naprawdę last minute
W Łodzi będzie zorganizowany miejski sylwester. Niby nic takiego, ale łodzianie będą mogli się wspólnie bawić po raz pierwszy od siedmiu lat.
W ubiegłym tygodniu z dumą ogłosił to Grzegorz Nita, dyrektor Zarządu Inwestycji Miejskich. O samej imprezie wiadomo jednak niewiele. Ma się odbyć na placu przed dworcem Łódź-Fabryczna i rozpocząć o godz. 23. Mają być pokazy laserowe, mapping na dworcu, pokaz fajerwerków i muzyka. A konkretnie? Konkretnie to nic nie wiadomo, gdyż dyrektor Nita z rozbrajającą szczerością przyznał, że nie wie nawet, ile będzie kosztowała organizacja imprezy. Nie wie, gdyż nie został jeszcze wybrany jej organizator. I może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby takie słowa padły w drugiej połowie lutego, a nie października, gdy na organizację imprezy pozostało niewiele ponad dwa miesiące. Nie trzeba znać tajników rozrywkowej branży, by wiedzieć, że sylwestrowe terminarze gwiazd są zapełniane z wyjątkowo długim wyprzedzeniem, więc łodzianie raczej nie powinni się spodziewać występu muzyków z pierwszych stron gazet. Nie wiadomo też, czego w ogóle mogą się spodziewać i jakie cuda może zdziałać ktoś, kto dostaje zlecenie wysokiego ryzyka i to last minute.
Łodzian w zasadzie niewiele już dziwi. W końcu od lat decydenci udają, że koordynują remonty w mieście, że - tnąc kursy i zmieniając trasy - zapewniają lepszy dostęp do komunikacji miejskiej. To dlaczego mieliby być zaskoczeni, że władza chce coś dla nich zorganizować, tylko nie bardzo wie co i jak...