Syn Violetty Villas rozszerza pozew
Teraz w grę wchodzi nie tylko naruszenie dóbr osobistych, lecz także roszczenia z praw autorskich do utworów Violetty Villas.
Wczoraj przed słupskim sądem okręgowym nie doszło do zakończenia procesu, który wytoczył syn Violetty Villas Nowemu Teatrowi w Słupsku. Nie stawił się jako świadek reżyser Piotr Sieklucki, ponieważ przebywa w szpitalu. Nie przesłuchano też stron, bo syn Violetty Villas rozszerzył pozew.
Krzysztof Gospodarek domaga się od Nowego Teatru w Słupsku zadośćuczynienia w wysokości 200 tysięcy złotych, przeprosin oraz zdjęcia z afisza spektaklu „Las Villas”. Jego pełnomocnik radca prawny Michał Błeszyński twierdził w pozwie, że podstawą roszczeń jest scenariusz. Jednak po obejrzeniu spektaklu - dopiero na etapie procesu - podstawa ta została zmieniona i rozszerzona o spektakl.
- Skala naruszeń dóbr jest gigantyczna - stwierdził przed sądem pełnomocnik Krzysztofa Gospodarka po tym, gdy sąd przesłuchał autora scenariusza Tomasza Kaczorowskiego.
Scenarzysta zeznał, że wiele elementów pojawiło się dopiero na scenie, ponieważ nie istniały w scenariuszu. Jednak - jak przekonywał sąd - sztuka nie jest biografią Violetty Villas, lecz jedynie fantazją na temat jej osobowości jako gwiazdy popkultury oraz jej twórczości z informacji zaczerpniętych w mediach. Natomiast autor scenariusza pozostawił pole działania reżyserowi oraz improwizacjom aktorskim.
Po obejrzeniu spektaklu Krzysztof Gospodarek rozszerzył też powództwo o nowe żądanie, wynikające z praw autorskich osobistych, ponieważ na scenie aktorka wykonywała piosenki z tekstami autorstwa Violetty Villas, a spektakl kończyło odtworzenie nagrania piosenki „Melancholie”, wykonywanej przez Violettę Villas. Zdaniem pełnomocnika Krzysztofa Gospodarka - z tym kontrastował obraz rąbania maczetą ciała jednej z postaci w wannie i zjadania go przez koty.
Zdaniem syna Villas naruszenia jego dóbr osobistych oraz godności jego matki i pamięci po zmarłej jest więcej, bo Villas jest przedstawiana jako kobieta zaniedbana, wulgarna, mieszkająca w scenerii śmietniska, w barłogu, w jednej wielkiej kuwecie - to zdanie innych postaci spektaklu, wyzywająca swojego ojca, jedząca z puszki kocią karmę. Kobieta - sięgająca dna.
- Gdybym się domagał wykreślenia tych fragmentów, ze sztuki nie zostałoby nic - argumentował Michał Błeszyński.
W sytuacji zmiany żądań sąd nie przesłuchał na razie stron.