Jeszcze w grudniu ubiegłego roku Borys Budka, przewodniczący klubu parlamentarnego Koalicji Obywatelskiej, zwrócił się z prośbą do Marszałek Sejmu Elżbiety Witek, aby o sytuacji w Polskiej Żegludze Morskiej porozmawiać na posiedzeniu Sejmu.
Koalicja Obywatelska zaniepokojona była nagłą i niezapowiedzianą decyzją odwołania Pawła Brzezickiego z funkcji zarządcy komisarycznego. Do tego to odwołanie nastąpiło bez konsultacji ze związkami zawodowymi.
Jak twierdzi KO, w tle pojawiły się spekulacje, że przyczyną odwołania Pawła Brzezickiego był jego sprzeciw wobec zaangażowania PŻM w założenie nowej spółki Polskie Promy.
- Dodatkowo ta propozycja spotkała się ze zdecydowanym sprzeciwem strony społecznej i związków zawodowych - napisał Borys Budka.
Co na to strona społeczna
- Bo my już byliśmy po pewnych rozmowach z komisarzem Brzezickim o zarobkach marynarzy - mówi Jacek Dubiński, przewodniczący Związku Zawodowego Marynarzy PŻM. - Nie dokończyliśmy ich. Uważamy, że Paweł Brzezicki to fachowiec. Potrafi walczyć o PŻM i powinno się mu dać czas na dokończenie spraw w firmie. On ma spojrzenie na PŻM bardzo ekonomiczne - podkreśla Dubiński i dodaje: - Ewentualnie można byłoby postawić koło niego kogoś, kto zająłby się sprawą społeczną i zarobkami marynarzy.
Co na to ministerstwo
Z kolei z informacji, jakie przedstawiło Ministerstwo Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej wynika, że cały proces naprawczy, jakim zarządzał komisarz Brzezicki ustabilizował sytuację finansową PŻM. Firma odzyskała rentowność.
- Przewiduje się, iż nadal kontynuowane będą działania w zakresie racjonalizacji i dyscypliny wydatków i kosztów - tłumaczy ministerstwo.
Dodaje przy tym, że w związku z tym, iż PŻM (jak wynika z raportów finansowych) ma się już dobrze, to „ustała przesłanka” o dalszym postępowaniu naprawczym i to właśnie było powodem uchylenia zarządu komisarycznego.
To wcale nie jest dobrze
Ale z lepszej sytuacji finansowej Grupy PŻM wcale nie są zadowoleni pracownicy firmy. Mówią, że boją się, iż zyski, jakie wypracował komisarz Brzezicki przeznaczone zostaną teraz na nowy pomysł ministerstwa o powołaniu spółki Polskie Promy.
- A powinny pójść na zarobki marynarzy - podkreślają.
Jak wyliczył Jacek Dubiński w tej chwili średnio marynarze na statkach PŻM zarabiają miesięcznie trzy i pół tysiąca złotych.
- A u innych armatorów zarobki sięgają nawet ośmiu tysięcy złotych - mówi. - Do tego kadra marynarska się sypie. Są problemy, aby skompletować załogę na statek na wszystkie stanowiska.
Chcą deklaracji ministerstwa
- Kluczowa jest teraz deklaracja ministerstwa, o jaką poprosiliśmy ministra Gróbarczyka, czy chcemy mieć polską flotę z polskimi marynarzami, czy tylko polską flotę - mówi Dubiński. - Tańsi są marynarze z Filipin czy Ukrainy.
- Wkrótce minister Marek Gróbarczyk będzie musiał opowiedzieć o PŻM na posiedzeniu Sejmu - mówi Arkadiusz Marchewka, poseł KO, wiceprzewodniczący branżowej komisji.