Szalony tata - wiceprezydent Piekar Śląskich z synkiem na Rysach. I nie tylko tam
Krzysztof Turzański, wiceprezydent Piekar Śląskich, wszedł na Rysy z... siedmioletnim synkiem. Jego niekonwencjonalny sposób bycia budzi czasem kontrowersje. Ale w działaniu jest skuteczny.
Polityk, dziennikarz, specjalista od promocji, społecznik. Od roku - wiceprezydent Piekar Śląskich. Ojciec dwóch synów. Pisze dwa blogi. Na podstawie tego drugiego - „Szalony tata”, chce napisać książkę. Wybuchowy, bezpardonowy, kontrowersyjny. Opisem swojej wędrówki z siedmioletnim Krzysiem na Rysy, wywołał burzę w internecie. Opowiadał też o tym w telewizji śniadaniowej. Część ludzi go podziwia, część mówi: nieodpowiedzialny. On sam się tym nie przejmuje.
Urząd nie zmienił jego relacji z ludźmi
Do gabinetu zaprasza sam, nie czekając na sekretarkę. Bez garnituru, krawatu. W koszulce z logo Radia Piekary. Luzak? Na takim stanowisku?
- Ja w ogóle nie zmieniłem relacji - mówi szczerze. - Ludzie, z którymi byłem przed wyborami na „ty” w urzędzie, dalej tak się do mnie zwracają. Nie tworzę barier. Jak przychodzą mieszkańcy i czasem słyszę burzliwe rozmowy w sekretariacie, to wychodzę. Bo czasami zamiast umawiać za tydzień, lepiej się spotkać od razu, jeśli jest taka możliwość. Nie patrzę przez pryzmat, że to jest stanowisko i teraz trzeba zachowywać się inaczej - mówi Krzysztof Turzański.
Jednak kiedy trzeba, wkłada garnitur i krawat, ale w zwykły dzień pracy - niekoniecznie. Pracownikom w urzędzie, tym długoletnim, trudno było się na początku przyzwyczaić do jego luzu i niekonwencjonalnego zachowania. Ci bardziej zasadniczy, do dzisiaj patrzą na to z ukosa.
Pozostali mówią: jest sobą. I dodają, że Turzański jako szef bywa porywczy, ale sprawiedliwy. Uparty, ale można z nim sprawę przegadać. Są tacy, którzy za nim nie przepadają, właśnie z powodu tego, że zachowuje się zbyt bezpośrednio.
- Nie potrzebuję tego całego ceremoniału. Stania na baczność, kiedy wchodzę do urzędowego aneksu kuchennego zrobić sobie kawę - mówi wiceprezydent Piekar. - Nie ma znaczenia, czy oni mi mówią: „cześć Krzysztof” czy „dzień dobry panie prezydencie”. Szacunku nie buduje się poprzez tytuły, tylko przez swoje podejście do pracy i współpracowników - mówi.
Celebryta? Nie, otwarty, szczery i bezpośredni
Swoją przełożoną, jak zaznacza - bardziej konserwatywną, bardzo lubi. I mimo różnic, dogadują się świetnie. Z korzyścią dla miasta. Kiedy pytam, czy ma świadomość, że jest wiceprezydentem celebrytą, odpowiada: - O mamo… ja faktycznie jestem bardzo otwarty i bardzo niewiele jest tematów tabu dla mnie.
Kiedy zacząłem pisać bloga w 2007 roku, to był blog stricte polityczny. Ale bardzo szybko zacząłem pisać tam o moich pasjach, książkach, życiu prywatnym, bo nagle się okazało, że ludzi w Piekarach nie interesuje tylko polityka. Kiedy próbowaliśmy powalczyć o władze w Piekarach, stwierdziłem, że dobrze byłoby, żeby ludzie głosowali nie tylko na twarz z plakatu, tylko na kogoś, kogo znają - opowiada.
Nie żałuje wejścia w politykę. Pisze na blogu o synach, partnerce, pokazał na blogu zdjęcia z rodzinnego porodu. Oczywiście w piekarskiej porodówce. Czy to już ekshibicjonizm? A może wykorzystanie wizerunków bliskich do promocji miasta i siebie? - Jeśli coś jest fajne, to promuję. Ale biorąc za to odpowiedzialność. Szpital ma wspaniały personel. I to nie było tylko zdanie moje i mamy mojego młodszego syna Maćka, ale także innych kobiet, które tam rodziły. Jeśli ktoś patrzy na mury... Tak, standard tu jest gorszy. Ale w przyszłym roku to się zmieni - zapowiada.
Dziecko nie ogranicza, to radość i szczęście
W dobie „ochrony danych i wizerunku”, on sam tego nie robi. Także w stosunku do swoich dzieci. - W czasach Facebooka ludzie wrzucają do internetu setki zdjęć swoich dzieci - ripostuje.
Jego metody wychowawcze czasem wywołują dyskusję. - Krzyś, mój starszy syn stał się moim partnerem we wszystkim, co robię. Jestem aktywnym człowiekiem. Widzę, że często, kiedy pojawiają się dzieci, dla wielu dorosłych jest to ograniczenie w tym, co do tej pory robili. U mnie tego nie ma. Kiedy Krzyś miał niecały roczek, okazało się, że te ograniczenia są sztuczne i to my je tworzymy, nie dziecko. Zabrałem wtedy Krzysia na jacht, na Mazury, na dwa tygodnie. I okazało się, że dziecku jest wszystko jedno, czy kąpie się w miednicy czy w wanience - śmieje się.
Kiedy Krzyś zdobywał z nim Rysy, był do tej wyprawy przygotowany. - Nie biorę Krzysia tam, gdzie nie byłem. Nie idziemy zimą. Krzysiu był przypięty, szedł w lonży. Po tej wyprawie wypowiadało się trzech TOPR-owców. Każdy z inną opinią. Tak naprawdę niebezpiecznie może być wszędzie. Czasem bardziej na ulicy niż w górach - kończy.
Krzysztof Turzański, czyli?
Piekarzanin. Wykształcenie wyższe, politolog, dawniej: doradca burmistrza Tarnowskich Gór, radny Rady Miasta w Piekarach Śląskich, szef klubu radnych, naczelnik Wydziału Promocji i Kontaktów z Mediami w Bytomiu. Obecnie - wiceprezydent Piekar Śląskich. Pracował w mediach i PR, organizował kampanie wyborcze. Harcerz. Chodzi po górach, żegluje, pływa, jeździ na rowerze, biega. Prowadził kampanię wyborczą obecnej prezydent miasta Sławy Umińskiej-Duraj.
Tata dwóch synów: siedmioletniego Krzysztofa i trzymiesięcznego Macieja. W drugim związku. Od niedawna prowadzi bloga Szalony tata, czyli... „wybryki” z dzieciakami (https://szalonytata.wordpress.com/). Opisuje tam przygody swoich synów i doświadczenia, jakie zdobywa w roli ojca. Dzieciom chce pokazać, że pasja w życiu jest ciekawsza od siedzenia przed telewizorem i komputerem.
Na święta w Śląsku Plus mamy dla Was świąteczną promocję. Cały rok za pół ceny. Zapraszamy!