- Gdy komuś spadła miednica, chłopcy przysiedli ze strachu. Bali się, że wybuchła bomba - mówi Olga Anochina z fundacji Czesna Sprawa.
Takich gości jeszcze w Dobiegniew Cup nie było. Na tegoroczny, XXII turniej przyjechały dwie drużyny 15-latków z Ukrainy: Sportowa Szkoła z Irpienia i MKS Keramprom. Razem 23 chłopców i kilkoro opiekunów. Zabrała ich do Polski założona w Kijowie fundacja Czesna Sprawa.
- Przywieźliśmy tutaj dzieci wojny - oznajmia bez ogródek szefowa fundacji Olga Anochina. - Ci chłopcy nie mają na Ukrainie niczego: ani normalnych szkół, ani boisk do treningów, ani regularnych rozgrywek sportowych. W Dobiegniewie walczą nie tyle umiejętnościami, co wielkim duchem. Naszym, ukraińskim. I cieszą się, że choć na kilka dni znaleźli się w innym, bezpiecznym świecie.
Nie brakuje ciągłego poczucia zagrożenia
W dzieło wydobycia dzieci z piekła wojny zaangażowała się armia ludzi dobrej woli. Czesna prawa zadbała o organizację wyjazdu. Firma Keramprom i kilku innych sponsorów pokryły koszty przejazdu, wynoszące aż 3 tys. euro. Fundacja im. Kazimierza Górskiego zapłaciła za pobyt gości na Ziemi Lubuskiej. A gospodarze Dobiegniew Cup użyli chytrych sposobów, by wszyscy uczestnicy wyprawy dostali na czas polskie wizy.
Chłopcy, występujący pod szyldem MKS Keramprom wywodzą się z dwóch małych miejscowości, położonych w pobliżu Doniecka: Wołnowachii i Władimirowki. Bardzo podobnych do Dobiegniewa. Tyle tylko, że tam nie ma zielonych muraw, normalnej łączności telefonicznej i internetu. Nie brakuje za to żołnierzy, odgłosów wystrzałów oraz ciągłego poczucia zagrożenia. - Nie rozstajemy się z tymi dziećmi od półtora roku - zapewnia dyrektor Czesnej Sprawy Eduard Anochin. - Pierwszy raz zabraliśmy chłopców za granicę również do Polski, do Dębicy. Teraz przyszedł czas na Dobiegniew. Szykowaliśmy się do tego wyjazdu przez pół roku. I serca się nam radują, gdy patrzymy na naszych podopiecznych. Są pogodni, uśmiechnięci, zadowoleni z życia. Świat się im otworzył dzięki temu turniejowi!
Chłopcy najchętniej uganialiby się za piłką cały dzień. - Takie murawy, jak te w Dobiegniewie widzieliśmy do tej pory... tylko w telewizji - przyznaje 15-letni Władimir Borysienko. - Nasze boiska są jak drogi w lesie: pełne wybojów, piasku i z pojedynczymi kępkami trawy. Mieliśmy kiedyś sportową szkołę, ale funkcjonowała tylko do wojny. Młodsi już jej nie pamiętają.
Nie słyszą na co dzień strzałów
Druga ekipa, irpieńska, przyjechała ze znacznie spokojniejszego regionu. Liczące 70 tys. mieszkańców miasto leży 25 km na południe od Kijowa. Chłopcy nie słyszą na co dzień wystrzałów z karabinów i dział, za to zmagają się z innymi problemami. - Do naszej sportowej szkoły uczęszcza 800 dzieci w wieku od 6 do 17 lat - wyjaśnia trener Walentin Łysow. - Szkolimy w czterech dyscyplinach sportu: piłce nożnej, siatkówce, taekwondo i biegach na orientację. Rodzice płacą za wszystko z własnej kieszeni. Czasem sami się dziwimy, że przy ciągłym niedostatku i pensjach szkoleniowców, nie przekraczających 150 euro miesięcznie, co roku wypuszczamy do ligowych zespołów minimum dwóch, trzech chłopaków. Przyjeżdżając do Dobiegniewa sądziliśmy, że jedziemy na rozrywkowy, wakacyjny turniej. A tu jest naprawdę wysoki poziom! Sportowo czujemy się, jak byśmy wpadli pod tramwaj.
Polonusi z Glasgow
Wielkich sukcesów nie odnoszą też debiutujący w Dobiegniew Cup młodzi Polonusi z Glasgow Eagles FC 2012. Szkoleniowcy nie rozdzierają jednak szat, bo na turniej przywieźli grupę dzieci w wieku 7 i 8 lat. Tylko dwóch żaków liczy sobie po 9 wiosen. - Naszym celem jest wychowanie dzieci przez sport i zachowanie ich polskich korzeni - mówi trener Piotr Krzemiński. - Trochę nas razi, że w Dobiegniewie niektórzy szkoleniowcy kładą tak wielki nacisk na wynik. Do pewnego etapu chłopcy powinni się tylko bawić i rozwijać ruchowo poprzez odpowiednie ćwiczenia. - W Glasgow funkcjonuje około 300 szkockich szkółek futbolowych i tylko jedna polska - dodaje inny szkoleniowiec "Orłów" Jarosław Ginał. - Pracujemy społecznie z 38 dziećmi polskich emigrantów. Do Dobiegniewa przyjechaliśmy już pierwszego lipca, by chłopcy poczuli smak przygotowań do wielkiego turnieju. Są zachwyceni zawodami, a my najchętniej zabralibyśmy do Szkocji... tutejsze znakomite boiska.
Autor: Robert Gorbat