Szatan z Nowej Wsi zasłużył na dożywocie [WYWIAD]
Maszynką do mięsa, chochlą i młotkiem zmasakrował sąsiadów, którzy traktowali go jak wnuczka. Mówi, że jest niewinny. Mateusz N. jest już prawomocnie skazany na dożywocie. Sąd apelacyjny w Katowicach utrzymał w mocy wcześniejszy wyrok, uznając w pełni jego winę. Przeczytajcie wywiad z z sędzią Robertem Kirejewem, który był w składzie orzekającym w procesie Mateusza N.
Sąd Apelacyjny w Katowicach podtrzymał wyrok dożywocia dla Mateusza N. z Nowej Wsi, skazanego w pierwszej instancji za brutalne zabójstwo starszego małżeństwa. To zamyka sprawę, która żyje w świadomości mieszkańców regionu rybnickiego od 6 lat. Co wpłynęło na taką decyzję sądu? Obrońca sprawcy wnosił o jego uniewinnienie...
To był bardzo brutalny mord, dokonany na najbliższych sąsiadach, w ich domu, w środku nocy. Zabił ludzi, którzy traktowali go jak wnuczka. Chciał pożyczyć pieniądze. Zmasakrował pokrzywdzoną, później jej męża. Potem swobodnie korzystał z pieniędzy, które skradł z domu, pospłacał długi, kupował prezenty znajomym.
Planował nawet trasę koncertową we Włoszech...
Tak, dorywczo zajmował się organizacją koncertów, na to chciał też przeznaczyć pieniądze. Reasumując, po mordzie nie przejawiał żadnej skruchy. Żył normalnie. W toku procesu jego zachowanie też nie zasługiwało na jakiejś pozytywne traktowanie. Jedynie, co mogło wpływać pozytywnie na jego los, to fakt, że wcześniej nie był karany i był osobą względnie młodą. W chwili dokonania czynu miał 21 lat.
Sprawa była już raz rozpatrywana przez sąd w Rybniku, w 2014 roku. Za pierwszym razem oskarżony, który wśród znajomych miał ksywę ,,Szatan”, dostał 25 lat i był karany za jedno zabójstwo, choć zginęły z jego rąk dwie osoby.
Sąd apelacyjny nie zgodził się później z koncepcją, że był to jeden czyn, wyrok także został uznany za zbyt łagodny i dlatego skierował sprawę do ponownego rozpatrzenia. W efekcie w czerwcu 2016 sąd w Rybniku skazał oskarżonego już za dwa zabójstwa, choć bardzo blisko ze sobą powiązane, na karę dożywotniego pozbawienia wolności. Apelację wniósł tylko obrońca. Opierając się na wyjaśnieniach oskarżonego, który na początku sprawy przyznał się do tego czynu, ale potem zmienił swoje zeznania i przestał się przyznawać.
Czy wersja, że za zabójstwem starszego małżeństwa mógł stać ktoś inny, była od początku niewiarygodna? Oskarżony wskazał nawet rzekomego sprawcę, z imienia i nazwiska...
To, że wskazał kogoś z imienia i nazwiska, to też była okoliczność obciążająca oskarżonego. Bo nie można bezprawnie pomawiać kogoś o tak straszliwą zbrodnię. Można się bronić, zaprzeczać, ale rzucać takie oskarżenie? Okazało się, że wskazana osoba to znajomy, za którym nie przepadał. Oczywiście sprawdzono go, miał żelazne alibi.
Ta historia od początku brzmiała niewiarygodnie i tu nie trzeba być sędzią, aby to stwierdzić...
To fakt, to od początku nie trzymało się całości. Rzekomy morderca miał go złapać i na siłę zaciągnąć do mieszkania, aby tam zostawić jego ślady. To historia mocno naciągana. Bo na miejscu przestępstwa zabezpieczono mnóstwo śladów pozostawionych przez Mateusza N., choćby ślady krwi. Na dodatek nagły przypływ gotówki tłumaczył tym, że miał gdzieś je wcześniej schowane, ale zapomniał. I akurat szczęśliwie tego dnia, w dniu zabójstwa, je znalazł. A wcześniej swoim bliskim nikomu nic o tym nie mówił. Obrona wnosiła, że sąd powinien dać wiarę tym słowom. Sąd apelacyjny nie mógł się z tym zgodzić. Taka argumentacja nie wytrzymywała krytyki racjonalnego rozumowania. Dlatego też uznaliśmy, że oskarżony jest winny przestępstwa. Młody wiek i brak karalności spowodowało natomiast, że nie ma żadnych obostrzeń przy ubieganiu się o warunkowe, przedterminowe zwolnienie, może się o nie ubiegać po odbyciu minimum 25 lat więzienia.