Zdroje uruchomią internę, bo przejdzie tam część lekarzy z Goleniowa. Internistów jest tak mało, że problem kadrowy będzie tylko zmieniał szpitale.
W lutym skończyły się pięcioletnie kontrakty lekarzy. Na wszystkie oddziały w szpitalu w Zdrojach zostały ogłoszone konkursy. Od kadry Oddziału Chorób Wewnętrznych wpłynęło jednak za mało ofert, dlatego działalność oddziału została zawieszona od 1 marca do końca maja. Nadal jest tam świadczona pomoc nocna oraz świąteczna, ale interna na prawobrzeżu jest zaopatrywana w szpitalu w Zdunowie.
Najprawdopodobniej od czerwca Zdroje znów będą przyjmować pacjentów na tym oddziale, pięciu internistów złożyło oferty. Pojawili się też chętni na obsadzenie dyżurów.
- W tej chwili omawiane są szczegóły umów, dlatego sprawa nie jest jeszcze zamknięta. Z tego co jednak wiem, jesteśmy blisko końca tych rozmów - mówi dr nauk medycznych Paweł Gonerko, zastępca dyrektora ds. lecznictwa w SPS ZOZ Zdroje. - Cały czas mówimy o pięciu lekarzach, ale na razie złożone są tylko oferty od nich. Przyjęliśmy je i mam nadzieję, że do końca tygodnia podpiszemy umowy.
Okazuje się jednak, że z pracy do Zdrojów chce przenieść się część lekarzy ze Szpitalnego Centrum Medycznego w Goleniowie.
- To byłby dramat - stwierdza konsultant wojewódzki w dziedzinie chorób wewnętrznych.
- Częściowo lekarze, którzy chcą pracować w Zdrojach pochodzą z oddziału w Goleniowie - przyznaje lek. med. Marek Sell, konsultant wojewódzki w dziedzinie chorób wewnętrznych. - Tam zatem też może pojawić się problem kadrowy i jeśli doszłoby do zamknięcia tamtejszego oddziału wewnętrznego, będzie to jeszcze większy dramat niż to, co działo się przy zawieszeniu oddziału w Zdrojach. Sytuacja będzie dużo gorsza. W kwestii Zdrojów byliśmy jeszcze w stanie nad nią zapanować, jeśli chodzi o Goleniów, to już się nie uda. Nie wyobrażam sobie tego, że placówka zabezpieczająca ok. 80 tys. pacjentów z powiatu zostanie bez interny. W tej sytuacji Zdunowo pęka i zostają tylko Zdroje. Nie ma opcji, by pacjenci trafiali gdzie indziej, do innych miast, bo inne oddziały też ledwo sobie radzą. Teraz, kiedy Zdroje nadal są zawieszone, dajemy sobie radę z trudem, ale gdyby „ruszył” na nas jeszcze Goleniów, musielibyśmy zlikwidować te czasowo uruchomione dodatkowe łóżka.
Zastępca dyrektora ds. lecznictwa w SPS ZOZ Zdroje, dr n. med. Paweł Gonerko do kwestii przejścia lekarzy podchodzi z dystansem.
- To jest procedura. Ogłaszamy konkurs, lekarze składają oferty. Wydaje mi się, że zgodnie z prawem nie można napisać konkursu i zaznaczyć, że zapraszamy internistów, ale tylko takich, którzy nigdzie nie pracują albo, którzy nie pracują w tym a w tym szpitalu - stwierdza dr Gonerko. - Zawsze ruchy kadrowe polegają na tym, że jeden lekarz skądś odchodzi i przechodzi gdzie indziej. Z tego co wiem, duża część ekipy z Goleniowa pracowała wcześniej w Drawsku. Zdaję sobie sprawę, że lekarz ma prawo wybrać to, gdzie pracuje. Zgadzam się z jednym, zaczyna coraz dotkliwiej brakować internistów i to istotna informacja, bo do tej pory troska dotyczyła specjalistów kierunkowych - brakowało endokrynologów, kardiologów itd. Wszyscy zapomnieli o tym, że podstawą funkcjonowania są oddziały internistyczne. Dopóki nie będzie więcej wyspecjalizowanych lekarzy akurat w tej dziedzinie, problem będzie się pogłębiał.
Marszałek zaapelował o współpracę lecznic ze Zdrojów i Goleniowa. Potwierdził, że problem braku internistów jest powszechny i tak naprawdę dotyka wcześniej czy później każdego szpitala.
Kiedyś interniści leczyli większość chorób kardiologicznych, związanych z ciśnieniem, cukrzycą, obecnie nawet z najbardziej podstawowym schorzeniem chorzy kierowani są do specjalistów z pominięciem internisty.
- Jedno to pomijanie internistów, drugie to możliwość pracy dla nich - podaje lek. med. Marek Sell. - Nie ma już w ogóle poradni specjalistycznych chorób wewnętrznych, NFZ ich nie kontraktuje, choć jako konsultanci występujemy o to od wielu lat. Lekarze wolą więc wąskie specjalizacje, które są bardziej rentowne. Obecnie jest 217 wolnych miejsc szkoleniowych na internę, chętnych jest tylko kilka osób w sesji. Zupełnie odwrotnie jest na wąskich specjalnościach.