Do pobicia doszło w minionym tygodniu przed klubem studenckim "Pinokio" w Szczecinie. Student Zachodniopomorskiej Szkoły Biznesu pochodzący z Włoch został uderzony i obrażony rasistowskimi wyzwiskami.
"Zwracam się do Pana z apelem o podjęcie natychmiastowych działań, które pozwolą wyjaśnić i ukarać winnych napaści na studenta Zachodniopomorskiej Szkoły Biznesu, która miała miejsce w Szczecinie w dniu 25 października 2016 r.
Sprawa jest oburzająca, ponieważ do pobicia doszło na tle religijnym i rasowym. Według relacji z zajścia, która została mi przedstawiona przez Panią Profesor Anetę Zelek, Rektora ZPSB, student narodowości włoskiej padł ofiarą grupy agresywnych mężczyzn, którzy nazwali go muzułmaninem i dotkliwie pobili.
Według przedstawicieli uczelni, zagraniczni studenci coraz częściej skarżą się na ataki na tle rasistowskim, zaczepki, a nawet pobicia. Coraz częściej dochodzi też do ataków słownych i obelg kierowanych w ich stronę.
Osoby przejawiające agresję, wrogość i przemoc wobec ludzi z powodu innego koloru skóry, pochodzenia lub wyznania powinny być surowo karane i publicznie potępiane za takie postępowanie.
Niestety, przestępcy dokonujący tego rodzaju napaści czują się bezkarni. Świadczy o tym wzrost liczby incydentów ksenofobicznych i aktów agresji wobec osób, które nie pasują do ideologicznego schematu tzw. prawdziwego Polaka. Należy ze smutkiem zaznaczyć, iż w ubiegłym roku w Polsce liczba przestępstw na tle rasowym i etnicznym wzrosła aż o 40 procent.
Na szczecińskich uczelniach studiuje ok. 1,5 tys. obcokrajowców. Należy zapewnić im należyty poziom bezpieczeństwa. Dlatego apeluję do Pana Ministra o podjęcie przez Policję, a także i inne powołane do tego służby, działań prewencyjnych i interwencyjnych, które zagwarantują bezpieczeństwo przebywającym w mieście studentom z zagranicy.
Jednocześnie apeluję do Pana, jako przedstawiciela Rządu RP, o oficjalne potępienie agresywnych czynów, będących rezultatem ksenofobii i nietolerancji wobec ludzi innego wyznania i koloru skóry. Liczę, że w tej sprawie nie będzie Pan milczał. Pozostawienie opisanego zajścia bez reakcji będzie przyzwoleniem do dalszego przejawiania niedopuszczalnych zachowań na tle nienawiści narodowej, rasowej i religijnej".
Z taką oto interpelacją do Mariusza Błaszczaka, Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji zwrócił się poseł PO Arkadiusz Marchewka zaraz po tym jak dowiedział się, że w Szczecinie w ubiegłym tygodniu został pobity student Zachodniopomorskiej Szkoły Biznesu tylko dlatego, że miał ciemniejszy odcień skóry.
- Doszedłem do wniosku, że generalnie przebrała się już miarka - powiedział nam poseł Arkadiusz Marchewka.
- Mamy ciągle w pamięci zdarzenia jakie miały miejsce w Białymstoku czy w Warszawie (pobicie naukowca w tramwaju bo rozmawiał tam po niemiecku) i mam wrażenie, że pozostawienie takich sytuacji bez reakcji jest cichym na nie pozwoleniem. Politycy z prawej strony nie dają wyraźnych sygnałów, że są przeciwko takim zdarzeniom, nie wiedzą, że nie reagując na nie dają wrażenie, że je aprobują i jednocześnie pokazują, że tego typu incydenty wyrażają postawy patriotyczne.
2/2 Takie sytuacje nie mogą się więcej powtórzyć! Moje pismo w tej sprawie do ministra spraw wewnętrznych i administracji @mblaszczak pic.twitter.com/ckCtRbVmnE
— Arkadiusz Marchewka (@A_Marchewka) 28 października 2016
Poseł Arkadiusz Marchewka swoją interpelację napisał po rozmowie z rektorem ZPSB Anetą Zelek.
- Chciałbym aby moje pismo do ministra było apelem, aby minister wyjaśnił sprawę - dodał poseł.
Zaznaczył też, że jeśli w Szczecinie ktoś wystąpi z inicjatywą zamanifestowania oburzenia takimi incydentami, to on na pewno się do takiej inicjatywy włączy.
- Chciałbym także zaznaczyć, że zadeklarowałem pomoc poszkodowanemu w imieniu naszego środowiska prawniczego - podkreślił poseł Arkadiusz Marchewka. - Jeżeli ten student ZPSB potrzebuje pomocy prawnej to my ją mu zapewnimy.
Poseł nie kryje zdziwienia, że do incydentu na tle rasowym doszło właśnie w Szczecinie.
- Miałem wrażenie, że Szczecin był miastem, gdzie tego typu incydenty raczej się nie zdarzą - twierdzi poseł. - Choćby dlatego, że mamy tylko 120 kilometrów do Berlina, miasta multikulti, że właśnie tu dla nas granice już dawno nie istnieją i też dlatego, że właśnie w Szczecinie studiowało już od pewnego czasu sporo studentów z zagranicy, a w tej chwili mamy ich 1500. Poza tym wydawało mi się, że w szczecinie coś takiego nigdy się nie zdarzy bo jesteśmy miastem już historycznie wielokulturowym.
Na incydent przed klubem Pinokio w Szczecinie zareagowała także Bogna Czałczyńska, inicjatorka i członkini wielu organizacji pozarządowych, które zajmują się także przeciwdziałaniu dyskryminacji na tle rasowym.
- To co w ubiegłym tygodniu stało się w Szczecinie jest oburzające - stwierdziła Bogna Czałczyńska.
- A niestety, w tej chwili organizacje pozarządowe są trochę bezsilne, bo jednocześnie Państwo, rząd pokazuje, że daje pozwolenie na tego typu zachowania. Widać to choćby po języku nienawiści jaki używa. Uważam, że my w tym Państwie przekroczyliśmy już pewne granice i jak nie zareagujemy na taki incydent jaki miał miejsce ostatnio w Szczecinie, to damy sygnał przyzwolenia. I paradoksalnie jesteśmy w tej chwili w przededniu naszego święta niepodległości, naszego śięta wolności i musimy dać sygnał obcokrajowcom w Szczecinie, aby w dniu tego naszego święta raczej nie wychodzili z domów i akademików, bo mogą nie być bezpieczni. Jednocześnie szczecińskie uczelnie wykonały ogromną pracę, aby nakłonić studentów z innych krajów do studiowania w Szczecinie. I co? Co mają w tej chwili im powiedzieć?
- Musimy na to zareagować - apelowała Bogna Czałczyńska. - Wiem, że wiele tego typu incydentów nie jest zgłaszanych na Policję. Nikt na nie nie reaguje. Jeśli nic w tej sprawie nie zrobimy w tej chwili, jeśli nie zareagujemy to będzie to przyzwoleniem.
Na pytanie jak jej zdaniem powinniśmy na to zareagować, Bogna Czałczyńska odniosła się do swoich własnych doświadczeń z pracą w organizacjach pozarządowych i zaproponowała, aby doprowadzić do spotkań szczecinian ze studentami z innych krajów.
- Musimy siebie nawzajem bardziej oswoić - stwierdziła.
Dodała przy tym, że nigdy do tej pory nie odczuwała takiego strachu jak w tej chwili.
- Ten mój strach jest jak najbardziej realny - tłumaczyła. - Moja przyjaciółka z Turcji chce wysłać do Polski na studia swoją córkę. I ja się o tę jej córkę bardzo boję, bo ona będzie na uczelnię jeździła tramwajami i autobusami. I w tych tramwajach będzie rozmawiała po angielsku albo po turecku. Boje się, że coś może się jej w Polsce przydarzyć. A ten realny mój strach świadczy choćby o tym, że jesteśmy na granicy przyzwolenia, że musimy sobie uzmysłowić, iż jeśli w tej chwili bije się w Polsce dlatego tylko, że ktoś ma ciemniejszy kolor skóry, że bije się z powodu innej wiary i innego języka, to niedługo może się zdarzyć, że ktoś zostanie pobity, bo ma inne poglądy. A to już jest straszne.
- Jestem z jednej strony zażenowana, z drugiej podbudowana - zwierzyła nam się Aneta Zelek, rektor Zachodniopomorskiej Szkoły Biznesu zapytana o reakcje szczecinian na incydent jaki miał miejsce w ubiegłym tygodniu pod klubem studenckim Pinokio w Szczecinie. Właśnie tam wieczorem dwóch studentów - Włoch i Kanadyjczyk, kiedy wychodzili z klubu, zostali zaczepieni przez grupę wyrostków. Jeden z nich - Włoch został uderzony "z bani", prawdopodobnie dlatego, że miał ciemniejsza karnację. Chłopak ma złamany nos. - Zażenowana jestem tym, że w ogóle do takiego incydentu doszło i teraz przed 11 listopada muszę chyba powiedzieć swoim studentom z innych krajów, aby uważali na siebie, bo mogą nie być bezpieczni. Ale muszę także przyznać, że jestem trochę podbudowana reakcją szczecinian po nagłośnieniu sprawy pobicia. Sporo osób zwróciło się do mnie proponując pomoc i swoje zaangażowanie. Między innymi reakcją szefa klubu "Pinokio", klub pod którym miało miejsce to zajście, który zadzwonił do mnie i powiedział, że zabezpieczył taśmy z monitoringu ze zdarzenia.
Zareagowała także Policja szczecińska, która zobowiązała się, że w ciągu dwóch tygodni zorganizuje specjalne spotkanie, na którym wyjaśni studentom jak maja się w podobnych sytuacjach zachowywać, co robić i jak interweniować.
- To całe zamieszanie w związku z pobiciem naszego studenta wcale naszej uczelni nie służy - żaliła się profesor Aneta Zelek. - Niestety, przekaż w świat pójdzie, że może jest na uczelni fajnie, ale że tu czasami biją.