Szczecinianka oddała szpik i uratowała życie 60-letniemu Amerykaninowi [WIDEO]
- Przyleciałem do Szczecina, by poznać moją bohaterkę - mówi Ron z Las Vegas
- Uporządkuj swoje sprawy, wyjedź na wakacje i ciesz się nimi. Jeśli jest coś, co chciałeś zrobić w życiu, zrób to teraz, usłyszałem kilka lat temu od lekarzy - wspomina Ron Gross. - Wcześniej zdiagnozowano u mnie białaczkę, a jedyną szansą na dalsze życie było odnalezienie odpowiedniego dawcy szpiku. Takiego, który byłby moim genetycznym bliźniakiem. Okazało się jednak, że nie ma takiego w całej Ameryce. Mój czas uciekał...
W tym samym czasie w Szczecinie Karolina Wierciak przeżywała rodzinną tragedię. Z powodu nowotworu zmarł jej kuzyn.
- W żaden sposób nie mogliśmy mu pomóc - zamyśla się pani Karolina. - Mocno to przeżyłam i po jego śmierci postanowiłam zapisać się do rejestru potencjalnych dawców szpiku w DKMS. Chciałam pomóc przynajmniej komuś innemu. To było niesamowite, bo już po dwóch miesiącach od rejestracji odebrałam telefon. W słuchawce usłyszałam, że jestem potrzebna. Rozpłakałam się. To stało się tak szybko i było moim wewnętrznym zadośćuczynieniem.
Pani Karolina postanowiła wykonać badania i oddać szpik w ośrodku w Dreźnie. Okazało się, że jest perfekcyjnym dawcą dla 60-letniego Amerykanina.
Wiadomość o znalezieniu dawcy dotarła do pana Rona w Wigilię Bożego Narodzenia.
- To mogły być dla mnie ostatnie święta. Wszyscy się martwili, a tu wiadomość, jak prezent, którego w życiu się nie dostaje - mówi ze wzruszeniem Ron Gross.
Do przeszczepienia doszło 12 lutego 2014 roku. Zaraz po zabiegu pani Karolina napisała list, który został przekazany panu Ronowi przez fundację. Przez dwa lata nie mogli nic o sobie wiedzieć.
List otrzymałem dwie godziny po przeszczepieniu. Poczułem niebywałą więź. Każdemu mówiłem: - Spotkam się z dawcą. Muszę powiedzieć mu „dziękuję”. Dlatego dziś jestem w Szczecinie, żeby zobaczyć moją bohaterkę. Uratowała mi życie.
- Wiele jest tych magicznych zbiegów okoliczności między nami - kończy pani Karolina.
-