Szczeciński sąd nie miał wątpliwości. Hary winny zabójstwa

Czytaj dalej
Mariusz Parkitny

Szczeciński sąd nie miał wątpliwości. Hary winny zabójstwa

Mariusz Parkitny

15 lat w więzieniu ma spędzić Paweł H. za zabójstwo byłego przyjaciela swojej partnerki. Karę ma odbywać w systemie terapeutycznym.

Wyrok zapadł kilka dni temu przed Sądem Okręgowym w Szczecinie. Choć jest wysoki, sąd dał szansę oskarżonemu. Chce, aby odbywając karę jednocześnie leczył się z uzależnień.

- Kara ma być odbywana w systemie terapeutycznym na terenie zakładu karnego - wyjaśnia sędzia Michał Tomala z Sądu Okręgowego w Szczecinie.

Wyrok nie jest prawomocny. Obrona zapewne złoży apelację.

Zabójstwo

Do zabójstwa doszło rok temu na podwórku kamienicy przy ul. Wojska Polskiego w Policach. Podczas sekcji zwłok biegły ustalił, że Artur Ł. dostał sześć ciosów nożem w szyję, klatkę piersiową i brzuch. Przyczyną śmierci było ustanie krążenia w wyniku rany kłuto-ciętej serca z masywnym krwawieniem do jamy opłucnowej.

Paweł H. przyznał się do winy. Po zabójstwie wrócił na górę do mieszkania i zaczął oglądać telewizję. 18-centymetrowy nóż wrzucił do zlewu i odkręcił wodę w kranie. Motywem zbrodni była zazdrość o Agnieszkę G.

35-letnia Paweł H. ps. Hary urodził się w Szczecinie. Edukację skończył na zawodówce w Szczecinie. Uczył się wtedy na lakiernika. Ostatnio pracował jako szlifierz. W przeszłości był karany m.in. za rozbój i nielegalne posiadanie amunicji. Z więzienia wyszedł cztery lata temu. Zamieszkał z Agnieszką G. i swoimi rodzicami w trzypokojowym mieszkaniu w Policach. Dwa lata temu urodziło im się dziecko. Kilka razy w mieszkaniu interweniowała policja, bo dochodziło do awantur między domownikami. Najczęściej, gdy Hary był pod wpływem alkoholu. Z wywiadu kuratora wynika jednak, że Hary był dobrym ojcem dla swojej córki, którą miał z Agnieszką G. Po wyjściu z więzienia pracował, dokładał się do mieszkania. Nie korzystał z opieki pomocy społecznej. Agnieszka G. nie pracowała. Pobierała pieniądze z programu 500+.

Ofiara

Artur Ł. zginął cztery dni po wyjściu z więzienia, gdy postanowił odwiedzić dawną ukochaną. Z ustaleń śledztwa wynika, że Paweł H. ruszył na konkurenta z nożem. Na jednej z rozpraw zeznawał niejaki Kamil S., który ostatnio dorabia sobie jako ogrodnik. Udowadniał jak złym człowiekiem był zabity.

- Ja akurat się go nie bałem, choć ludzie się go bali. On znęcał się psychicznie nad Pawłem. Opowiadał takie rzeczy, które raniłyby każdego mężczyznę. Rozpowiadał, że to on jest ojcem dziecka, a nie Paweł i że wybrał dziecku imię - zeznawał.

Z zeznań policjantów wynika, że oskarżony przyznał się do winy chwilę po zatrzymaniu, ale twierdził, że Ł. rzucił się na niego z butelką po piwie.

- Na komisariacie a to płakał i żałował, że zabił i nie zobaczy syna, a raz śmiał się i cieszył - zeznawali.

- Ja się śmieję jak jestem zdenerwowany, a nie dlatego, że się źle zachowuję - złożył oświadczenie Paweł M.

Przed wizytą Artura Ł., para kłóciła się. Gdy konkurent pojawił się pod oknem, Agnieszka miała powiedzieć do Pawła: - Jak jesteś taki mądry, to na schodach czeka na ciebie Arturek.

Po tych słowach oskarżony, który miał we krwi prawie trzy promile alkoholu pobiegł po nóż. Po zabójstwie krzyknął do swojej kobiety: - Masz czego chciałaś.

Złe dni

Pożycie oskarżonego i Agnieszka G. miewało wzloty i upadki. Do tych gorszych dni trzeba zaliczyć początek lipca 2016 r. Artur lubił sobie wypić, choć czasem po alkoholu bywał nieprzyjemny dla najbliższych. Pił też w nocy z 1 na 2 lipca ub.r. Noc spędził poza domem, bo pokłócił się z ukochaną. Po powrocie do domu pochwalił się, że poznał jakąś kobietę. Poszedł spać, a Agnieszka poczuła się zdradzona. Ok. godz. 10 położyła córkę spać i poszła zapalić papierosa. Przez okno w kuchni zauważyła Artura Ł. Pomachał jej, ona mu odmachała. Powiedział, że chce porozmawiać. Był spokojny. Wcześniej miał do niej pretensje, że nie są już razem. Rozmawiali godzinę. Chciał pożyczyć pięć złotych. Po rozmowie odszedł, ale po chwil wrócił w pobliże domu. W tym samym czasie do domu wrócił Hary. Doszło do kolejnej awantury. Gdy zauważył Artura Ł. najpierw bili się na klatce schodowej, a potem przed domem.

Próbowała ich rozdzielić matka oskarżonego, bijąc syna patelnią. Ale niewiele to dało. Artur Ł. osunął się na ziemię. Agnieszka G. twierdzi, że początku awantury nie widziała. Według matki Harego, syn rzucił w Artura butelką od piwa i chciał, aby wyszedł na dwór.

- Widziałam jak syn trzymał noż w ręce i kierował się w stronę Artura. Zanim dobiegłam do Pawła widziałam jak zadaje cios nożem - mówiła.

Mariusz Parkitny

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.