Szkoła Filmowa, która rozsławia Łódź na całym świecie istnieje już 70 lat

Czytaj dalej
Anna Gronczewska

Szkoła Filmowa, która rozsławia Łódź na całym świecie istnieje już 70 lat

Anna Gronczewska

8 marca 1948 r. założono w Łodzi szkołę filmową. Wtedy nikt nie przypuszczał, że za kilkadziesiąt lat będzie jedną z najlepszych takich szkół nie tylko w Europie, ale także na świecie. Obecnie o studiowaniu na tej uczelni marzą młodzi ludzie z całego globu. A na liście jej absolwentów znajdą się zdobywcy „Oskara”.

Nazywana jest popularnie „filmówką”, ale wielu jej absolwentów, a także wykładowców nie lubi jak mówi się tak na ich uczelnię. Chcą, żeby była to po prostu szkoła filmowa. Początkowo kształciła reżyserów i operatorów. W 1952 r. otwarto tam Wydział Ekonomiczno-Organizacyjny, gdzie studiowali przyszli kierownicy produkcji.

Na siedzibę szkoły filmowej wybrano pałacyk Oskara Kona przy ul. Targowej. Jej pierwszym rektorem został Jerzy Toeplitz, wybitny polski historyk kina, krytyk filmowy. Przed wojną związany był z grupą „Start” skupiającą lewicujących twórców filmowych. Jego bratankiem był znany publicysta Krzysztof Teodor Toeplitz.

Schiller pierwszym rektorem

Początkowo szkoła filmowa z ul. Targowej nie kształciła aktorów. Już w 1945 r. otwarto Państwową Wyższą Szkołę Teatralną w Warszawie z siedzibą w Łodzi. Jej rektorem był sam Leon Schiller, legenda polskiego teatru. Naprawdę nazywał się Leon Jerzy Wojciech Schil­ler de Schildenfeld . Pochodził z austriackiej rodziny nobilitowanej przez cesarzową Marię Teresę, która w XIX w. osiadła na ziemiach polskich. Był synem Izydory z domu Pfau i Leona, właściciela agencji handlowej. Jeszcze przed maturą debiutował jako piosenkarz w krakowskim kabarecie „Zielony balonik”. Potem występował w teatrze Arnolda Szyfmana. Miał też na swym koncie występy na deskach paryskich teatrów. W 1910 r. z powodu miłosnego zawodu, próbował popełnić samobójstwo, ale go odratowano. Wrócił do Polski. Na życzenie ojca skończył krakowską Akademię Handlową. Jednak miłość do teatru zwyciężyła. Był związany z teatrami Poznania, Warszawy, Lwowa i Łodzi. W sezonie teatralnym 1929/1930 był reżyserem w łódzkim Teatrze Miejskim. W czasie wojny, w ramach akcji odwetowej za zabicie Igo Syma, został aresztowany i wywieziony do Auschwitz. Między innymi dzięki siostrze Annie Jackowskiej, która sprzedała biżuterię i dała łapówkę, został zwolniony. Mieszkał początkowo pod Warszawą. Wiosną 1944 r. przyjechał do stolicy. W czasie Powstania Warszawskiego dawał koncerty dla powstańców. Mianowano go oficerem AK. Dzięki temu po upadku powstania trafił do oflagu. Po wojnie przyjechał do Łodzi. Mieszkał w niej do 1949 r. Wtedy wyjechał do Warszawy. Został dyrektorem Teatru Polskiego. Nie cieszył się długo tym stanowiskiem. Już w 1950 r. musiał je opuścić. Potem zajmował się już tylko reżyserią teatralną. Zmarł w 1954 r. Miał 67 lat. Pewnie nie przypuszczał, że kiedyś zostanie patronem szkoły, której był rektorem.

Tymczasem w 1949 r. Państwową Wyższą Szkołę Teatralną w Warszawie z siedzibą w Łodzi zastąpiła łódzka Państwowa Wyższa Szkoła Aktorska, w 1954 roku przemianowana na Państwową Wyższą Szkołę Teatralną im. Leona Schillera. Uczelnia kształcąca aktorów mieściła się w pałacyku Karola Poznańskiego przy ul. Gdańskiej. Dzieliła budynek z Państwowym Konserwatorium Muzycznym. W 1958 r. połączono Państwową Wyższą Szkołę Filmową z Państwową Wyższą Szkołą Aktorską. Początkowo była to tylko Państwowa Wyższa Szkoła Filmowa i Teatralna, ale w 1970 roku dodano jej słowo telewizyjna. Do dziś jej siedziba mieści się w pałacyku Oskara Kona przy ul. Targowej 61/63.

Kazimierz Karabarz, twórca polskiej szkoły dokumentu w szkole filmowej studiował w latach 50. Potem był jej wykładowcą.

- Kiedy studiowałem to w Polsce kręciło się mało filmów, a my chcieliśmy się nauczyć czegoś więcej niż to co oglądaliśmy - wspominał prof. Kazimierz Karabarz. - Na ekranach zaczęły się pojawiać filmy włoskiego neorealizmu. Też chcieliśmy kręcić takie filmy. Próbowaliśmy, ale z miernym skutkiem. Kazimierz Karabarz studiował w ciężkich czasach stalinizmu. Jednak w szkole studenci znajdowali azyl. Zajęcia trwały po 10 godzin dziennie, były także w soboty.

- W ogromnej większości polityka nas nie interesowała - twierdzi prof. Karabarz. - Liczył się film. Co prawda pakowano nam w różnej formie do głowy marksizm - leninizm. Czuliśmy, że to lipa, ale nie wiedzieliśmy jak ją zweryfikować.

Potem Karabarz został asystentem Jerzego Bossaka, dostał po opiekę jeden rok.

Kłopoty z Polańskim

Po 1956 r. nastąpiły zmiany polityczne, świat zaczął się otwierać przed studentami szkoły filmowej. Zmarły niedawno Konstanty Lewkowicz, kierownik produkcji, wykładowca PWSFTViF, jej absolwent z 1956 r., bardzo miło wspominał czasy studiów. Wtedy na przykład do szkoły trafiały kopie wszystkich najnowszych filmów, których nie obejrzało by się nigdy w polskim kinie. Był to prawdziwy rarytas. Koło szkoły kręciło się więc wielu młodych ludzi z miasta, którzy liczyli, że uda im się dostać na taki seans.

- Studentów nie było wielu, więc tworzyliśmy jedną rodzinę, wszyscy się znali - mówił nam Konstanty Lewkowicz.

Szkoła ma wybitnych absolwentów. Trudno wymienić wszystkich. Należy na pewno wspomnieć zdobywców „Oscarów” - reżyserów Andrzeja Wajdę i Romana Polańskiego. W książce „Filmówka. Powieść o Łódzkiej Szkole Filmowej” napisanej przez Krzysztofa Krubskiego, Marka Millera, Zofię Turowską i Waldemara Wiśniewskiego możemy przeczytać wspomnienia Henryka Kluby, nieżyjącego już reżysera, byłego rektora łódzkiej szkoły. Henryk Kluba opowiadał, że Roman Polański dostał się do szkoły dzięki prof. Antoniemu Bohdziewiczowi. Był on wtedy szefem katedry reżyserii. Znał on Polańskiego z Krakowa i miał ponoć do niego słabość. W czasie egzaminu wstępnego Polański zachowywał się ekscentrycznie.

Jak wyglądały początki łódzkiej "filmówki"? Kto ukończył szkołę? Czytaj wspomnienia byłych studentów

Pozostało jeszcze 62% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Anna Gronczewska

Jestem łodzianką więc Kocham Łódź. Piszę o historii mojego miasta, historii regionu, sprawach społecznych, związanych z religią i Kościołem. Lubię wyjeżdżać w teren i rozmawiać z ludźmi. Interesuje się szeroko pojmowanym show biznesem, wywiady z gwiazdami, teksty o nich.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.