Burmistrz Limanowej chce od wójta gminy po 1000 zł za każdego wiejskiego ucznia w miejskiej szkole.
W tym roku sześcioletnia Kinga z Łososiny Górnej pójdzie do zerówki. Chciałaby uczyć się tam, gdzie czworo jej starszego rodzeństwa, czyli w Zespole Szkół Samorządowych nr 4 w Limanowej. Mama dziewczynki Zofia Michalik była zaskoczona, kiedy dowiedziała się, że nie może zapisać córeczki do tej szkoły, ponieważ dziewczynka jest ze wsi.
- To jakiś absurd! W konstytucji mamy zagwarantowane prawo wyboru szkoły - oburza się Zofia Michalik. Nie wyobraża sobie, że będzie posyłać dzieci do różnych szkół.
Za drogie wiejskie dzieci
Samorząd miasta Limanowa nie ujął czterech miejscowości z gminy Limanowa w obwodach miejskich szkół. Na liście nie znalazły się dzieci z Lipowego, które uczęszczają do ZSS nr 3, z Sowlin - dzieci z tej wsi uczą się w ZSS nr 2 oraz z Łososiny Górnej i Koszar - do tej pory uczniowie stąd uczyli się w ZSS nr 4. Problem w sumie dotknął około 800 dzieci.
Miasto wyliczyło, że z własnego budżetu każdego roku dopłaca prawie 1400 zł do jednego ucznia, co w skali roku przy 800 uczniach z okolicznych wsi, daje ponad 1,1 mln zł.
Zofia Michalik: Ten podział to jest segregacja dzieci z miasta i wsi na te lepsze i gorsze
Dlatego zdaniem burmistrza Władysława Biedy sąsiadująca z miastem wiejska gmina Limanowa powinna dopłacać do swoich uczniów. W przeciwnym razie do miejskich szkół przyjmie tylko tyle dzieci z gminy, ile potrzeba, żeby uzupełnić klasy.
- A co z resztą? Zorganizuje wyścig, kto pierwszy ten lepszy? - pyta Maria Wróbel z Łososiny Górnej.
Mieszkańcy Koszar i Łososiny Górnej , którzy mają starsze dzieci w szkole w Limanowej, młodsze mogą zapisać do szkół w Pasierbcu i w Młynnem, ale to niesie za sobą ogromne utrudnienia.
- To nie tylko podwójne dowozy, wywiadówki, zebrania, składki, ale i dwie parafie, ponieważ dzieci w innej parafii będą przyjmować Pierwszą Komunię i bierzmowanie - zauważa Zofia Michalik.
- Tę szkołę w Limanowej budowali nasi dziadkowie. Ludzie przekazywali każdy oszczędzony grosz, a kto nie miał pieniędzy, ten pracował fizycznie. Cieszyli się, że powstanie szkoła, która będzie służyć wielu pokoleniom, a teraz odmawia się nam prawa posyłania tam naszych dzieci i wnuków - oburza się Zuzanna Kolawa - mieszkanka Koszar.
- To, że jesteśmy ze wsi, nie oznacza, że jesteśmy gorsi - dodaje Zofia Michalik z Łososiny Górnej.
Rodzice zapowiadają, że jeśli ich młodsze dzieci nie będą przyjęte do szkół w Limanowej, to zabiorą swoje starsze dzieci i przepiszą je do wiejskiej szkoły. Dla miasta będzie to kłopot, bo może zabraknąć uczniów w oddziałach.
Miejski podatnik dopłaca
Nie ma porozumienia między burmistrzem miasta Limanowa Władysławem Biedą a wójtem gminy Limanowa Władysławem Pazdanem w sprawie dopłat do nauki dzieci z terenów wiejskich.
- Subwencja oświatowa, przyznawana przez Ministerstwo Edukacji Narodowej, niestety nie pokrywa się z rzeczywistym kosztem utrzymania ucznia, wobec tego zachodzi konieczność finansowania różnicy z dochodów własnych, czyli z podatków i opłat lokalnych - tłumaczy zastępca burmistrza Wacław Zoń.
Jak podkreśla Zoń miasto ma obowiązek dopłacać do uczniów z terenu miasta z pieniędzy miejskich podatników, jego zdaniem również na gminie spoczywa obowiązek dopłaty do dzieci z jej terenu.
Tymczasem wójt Władysław Pazdan nie zamierza miastu płacić z gminnej kasy ani złotówki.
- Za każdym uczniem idzie subwencja i u nas to wystarcza. Dlaczego nie wystarcza miastu? wójt stawia znak zapytania i dodaje, że będzie walczył o prawa dzieci ze swojej gminy do wyboru szkoły, w której chcą się uczyć.