Szkolny koszmar zmianowy - edukacja w podstawówkach w Toruniu

Brak czasu na naukę i rozwijanie własnych zainteresowań oraz permanentne przemęczenie - to zafundowała uczniom reforma systemu edukacji.

Marek Kalinowski, rocznik 1972, doskonale pamięta naukę na zmiany. Dobrze jednak jej nie wspomina.

- Wtedy było to normalne, wszyscy byliśmy z wyżu demograficznego, a szkoły pękały w szwach. W szóstej klasie miałem do szkoły na 13.45 i kończyłem przed 19. Nie było czasu na odrabianie lekcji, a co dopiero na jakieś zajęcia dodatkowe - opowiada pan Marek.

Gorsza jakość uczenia

Mężczyzna jest ojcem dwóch synów - jeden właśnie poszedł do ósmej klasy, drugi zaczął naukę w szóstej. Obaj chłopcy już kolejny rok będą się uczyć na zmiany.

- Nie wiem jak to państwo może być dumne z czegokolwiek w edukacji. Skutek reform pani minister Zalewskiej jest opłakany, a cierpią na tym przede wszystkim uczniowie - mówi pan Marek. - Moi synowie będą się uczyć po nocach tylko dlatego, że lekcje skończą późnym popołudniem. Ze szkoły nie wyniosą tego, co powinni, bo będą zbyt zmęczeni. To jakaś paranoja.

Na słabsze efekty nauczania związane z zmianowością uwagę zwraca Fundacja Rzecznik Praw Rodziców prowadzona przez Tomasza i Karolinę Elbanowskich. W raporcie dotyczącym szkolnictwa z sierpnia 2018 roku przedstawiciele fundacji piszą: „Nauka zmianowa radykalnie obniża jakość uczenia się, prowadząc do przemęczenia, a w konsekwencji do znacznego osłabienia możliwości koncentracji uwagi uczniów i niepełnego wykorzystania ich potencjału intelektualnego w czasie lekcji i wykonywania prac domowych”.

Ministerstwo edukacji zaleca więc szkołom, by zajęcia z najtrudniejszych, wymagających skupienia przedmiotów nie odbywały się w godzinach popołudniowych. Najpóźniej miałaby być to szósta lekcja, na której uczono by fizyki, chemii czy matematyki. Tak czy inaczej to jedynie sugestia, nie twarde zalecenie.