Szlachetna Stal Gorzów i niedobry Falubaz Zielona Góra
Niełatwy to był tydzień. Trudne rozmowy... Coś mi podpowiada, że pod względem żużlowym czekają nas ciężkie chwile. Ligowa młócka się skończyła, cyrk Grand Prix też dojechał do mety, więc nie pogadamy o tym, kto błysnął, a kto rozczarował, czy ten od śmiałej szarży na pierwszym łuku słusznie został wykluczony itd. Teraz dyskusje są dużo bardziej skomplikowane, a i tematy takie raczej naciągane jak plandeka na żuka.
Kibic z Zielonej Góry zadzwonił, żeby stanowczo zaprotestować i kategorycznie się sprzeciwić. O co chodziło? Ano o to, że na deptaku stanął pomnik Andrzeja Huszczy. Przyznał, że pan Andrzej to sympatyczny człowiek, ostatnio nawet pływali obok siebie w basenie, ale pomnik za życia to gruba przesada. Dlaczego? - zapytałem. Bo szkoda na to pieniędzy i są ważniejsze potrzeby w tym mieście. Jakie? - zapytałem. Można by te pieniądze dać potrzebującym. Jakim? - zapytałem. Biednym, niepełnosprawnym, Caritas i PCK. A gdyby taki pomnik stawiali po śmierci, to już nie byłoby szkoda pieniędzy? - zapytałem. Tu kibic zapowietrzył się niczym zaniedbany kaloryfer i oświadczył, że nie o takich sprawach rozmawiamy. Dodał, że wyśle do mnie list, tylko najsampierw musi się skontaktować ze swoim asystentem i mecenasem. I wysłał! Nie wiem, czy konsultował się z asystentem i mecenasem, czy może z lekarzem i farmaceutą, ale w liście stało mniej więcej to samo, co wyłuszczał przez telefon. Aha, kibic przedstawił się jako Andrzej Andrzejewski, choć kiedyś mówił mi, że jest Grzegorzem Górskim. Myślę, że z taką wrodzoną czy nabytą przebiegłością może dzwonić w najlepsze, do dyspozycji ma jeszcze kawał alfabetu: Bartosz Bartoszewski, Cezary Cezarowicz, Dariusz Darkowski... Więcej nie będę sugerował. Liczę na inwencję własną. Tymczasem na liście, zamiast imienia i nazwiska nadawcy, było kilka inicjałów, cyfr i hasło RODO. Wybaczcie śmiałość, ale w tym momencie przypomniał mi się pewien dowcip. Lekarz wychodzi z gabinetu i zwraca się do pacjentów w poczekalni: - Szanowni państwo, ponieważ obowiązuje RODO, nie mogę wzywać was po nazwisku, zapraszam zatem pana z syfilisem...
Ale żarty na bok. Dzwonił do mnie także Grzegorz z Gorzowa. Oświadczył, że kibice Stali mają żal i pretensje do Falubazu, bo Stal uratowała Falubaz przed spadkiem z ekstraligi, a teraz Falubaz podkradł Stali Martina Vaculika. Kochani, Vaculik to wolny człowiek, jeśli chodzi o mnie, to może sobie jeździć nawet w KSM Krosno (tylko żeby nie pomylił z Krosnem Odrzańskim). Nie zniżajmy się do poziomu fanatyków z Torunia i zwolenników teorii spiskowych. Pamiętacie, co o Vaculiku mówili wszelkiej maści żużlowi detektywi i wtajemniczeni po finale w sezonie 2016? Może lepiej przeanalizować historię odejścia Nielsa Kristiana Iversena i ostatnie przeboje Krzysztofa Kasprzaka? A jeszcze pierepałki zdolnego juniora warto by wziąć na tapet. Może warto porachować, jaka okrągła sumka wpływała na konto Stali z tytułu organizacji turnieju Grand Prix, a teraz już nie wpłynie? Aha, z ciekawości zapytałem Grzegorza z Gorzowa, w jaki sposób Stal uratowała Falubaz przed spadkiem. Co się okazało? Stal wygrała w Tarnowie, a mogła zremisować.