Szpital płaci dużo, żeby lekarze zostali
Solidarność: - Jednym się płaci 40 tys., a innym proponuje 15 groszy podwyżki! Ale szpital w Gorzowie nie chce ciąć płac od razu, bo straci lekarzy.
- Wzrosły nie tylko koszty przeznaczone na płace dla personelu na kontraktach, ale też liczba przyjmowanych pacjentów oraz liczba specjalistycznych badań - wylicza Ryszard Hatała prezes gorzowskiego szpitala. W ten sposób odnosi się do wyników analizy zatrudnienia w gorzowskim szpitalu. Zleciła ją marszałek Elżbieta Polak po spotkaniu ze związkowcami z gorzowskiej lecznicy (pisaliśmy o tym w poniedziałek, „Wydatki szpitala to droga do strajku?”). Wtedy prezes Hatała nie chciał się odnieść do dokumentu z urzędu marszałkowskiego. Z dziennikarzem „GL” spotkał się dopiero wczoraj (24 marca).
Z analizy przeprowadzonej przez urzędników marszałkowski wychodzi, że w ciągu dwóch lat, czyli od momentu powołania szpitalnej spółki, zatrudnienie w lecznicy wzrosło o 131 osób. Przez to aż dwukrotnie wzrosły koszty usług medycznych tzw. obcych. - Największą ich część stanowią kontrakty lekarskie oraz kontrakty pielęgniarek i położnych - tłumaczył Wojciech Filipczak, dyrektor biura audytu kontroli i nadzoru właścicielskiego w urzędzie marszałkowskim. Dodał, że urząd zobowiązał prezesa szpitala do działań, które zapobiegną podnoszeniu kosztów.
- Prowadzimy analizę płac. Ale na pewno nie możemy z dnia na dzień ich zmniejszyć, bo lekarze zwyczajnie odejdą ze szpitala - mówi prezes Hatała. Według niego rzeczywiście wynagrodzenie lekarzy na kontraktach jest za wysokie, ale to wina rynku. - Jest wciąż za mało lekarzy. Szukamy od jakiegoś czasu anestozjologów i laryngologów. Niestety stawki, które proponujemy są chyba za niskie. Nikt się nie zgłasza. Poza tym, większość z pracujących u nas lekarzy nie chce przejść na etat - twierdzi prezes.
Tłumaczy też, że lekarz zatrudniony na kontrakt może przepracować więcej godzin. Lekarz na etacie musi mieć przerwę, więc schodzi z dyżuru w szpitalu i... idzie do innej pracy. Od prezesa słyszymy jeszcze, że wysokie płace dla osób zatrudnionych na kontraktach nie zagrażają finansom szpitala.
Tymczasem etatowi pracownicy szpitala cały czas czekają na podwyżki. Obiecane, bo porozumienie w tej sprawie zostało zawarte jeszcze wiosną 2013 r. Od tego czasu pensje jednak nie drgnęły.
Z tego powodu w środę szpitalne związki zawodowe spotkały się z zarządem lecznicy. Jednak rozmowy zostały przełożone na 7 kwietnia. Do tego czasu zarząd ma wyliczyć, jakie skutki finansowe dla szpitala będą miały ewentualne podwyżki. Dziś szpital przewidział na nie 2,8 mln zł.
Pielęgniarkom i salowym proponuje się podwyżkę 15 gr za godzinę. To kpina!
- Jeśli mamy rozmawiać o takiej kwocie, to raczej nie dojdziemy do porozumienia - powiedział nam wczoraj Andrzej Andrzejczak, szef szpitalnej Solidarności. Podkreślił, że związek chce wynegocjować podobne pensje dla wszystkich. - Jednym się płaci 40 tys. zł miesięcznie. A pielęgniarkom i salowym proponuje się podwyżkę 15 gr za godzinę. To kpina! - wcale nie krył zdenerwowania Andrzejczak.
Szpitalna Solidarność zapowiada, że jeśli związki nie dojdą do porozumienia z zarządem, to ogłoszą pogotowie strajkowe. - I ponownie zwrócimy się do marszałek Polak o pomoc - mówi szef związku.
Co wzrosło w szpitalu w latach 2013 - 2015
- Liczba hospitalizowanych pacjentów: 61 tys. osób - 70 tys. osób
- Liczba wykonanych tomografii: 10 tys. badań - 14 tys. badań
- Liczba wykonanych badań rezonansem: 4,5 tys. - 7 tys. badań
- Wydatki na płace dla personelu na kontraktach: 19 mln zł - 38 mln