Szpital w Białogardzie: Sąd mówi, że ma wrócić, szef się uparł i go nie chce
Sądownie przywrócony do pracy w szpitalu w Białogardzie związkowiec na razie jest ignorowany.
Przyszedł do pracy tak jak przepis nakazuje, czyli siedem dni po wydaniu prawomocnego wyroku. Zgłosił się w sekretariacie, rozmawiał z menedżerem, jego sprawę - opowiada - przekazano kadrowej. Ale w zasadzie na tym się skończyło. Bo usłyszał, że decyzję w tej sprawie musi podjąć prezes. A ten jest na razie nieuchwytny. Od kilku więc dni Andrzej Lewandowski siada z samego rana na ławce przed gabinetem dyrekcji szpitala i czeka tak do godziny 15. Podbija kartkę, że był, że się zgłosił. I wychodzi. Choć od wydania prawomocnego wyroku, nakazującego przywrócenie go do pracy, minęło już 12 dni, spółka Centrum Dializa wciąż nie podjęła decyzji w tej sprawie.
A problem, wbrew pozorom, nie jest wcale zabawny. Lewandowski nie otrzymuje już zasiłku dla bezrobotnych z Powiatowego Urzędu Pracy, bo przecież pracę, zgodnie z wyrokiem, już ma, tymczasem pracodawca na razie nie wypłaca mu ani pensji, ani zaległości za ubiegłe miesiące.
- Za jakiś więc czas straci jakiekolwiek środki do życia. Co wtedy? - pyta Wiesław Haik, szef Solidarności w białogardzkiej lecznicy. - Wyrok jest prawomocny i nie podlega już zaskarżeniu. Ewidentnie więc spółka, nie wykonując tego wyroku, narusza prawo - uważa nasz rozmówca.
Andrzej Lewandowski był, a właściwie nadal jest wiceprzewodniczącym Solidarności w Centrum Dializa - spółce zarządzającej białogardzkim szpitalem. Od marca ubiegłego roku walczył w sądzie o przywrócenie do pracy. W Sądzie Rejonowym wygrał, spółka odwołała się od tego wyroku do Sądu Okręgowego, a ten apelację odrzucił. Wyrok pierwszej instancji, nakazujący przywrócenie Lewandowskiego do pracy, jest więc prawomocny. Spółka ma też zapłacić wszelkie koszty procesowe.
- Ignorowanie pracownika to kuriozalna sytuacja, o której powiadomiliśmy już Państwową Inspekcję Pracy, a inspekcja skierowała sprawę do prokuratury. Ta zabawa musi się skończyć wyrokami dla tych, którzy prawa nie respektują - podsumowuje szef związków zawodowych.
Rzecznik Centrum Dializa Witold Jajszczok kwituje sprawę krótko. - Dyrekcja zastrzega sobie prawo doboru pracowników. Sprawy pana Lewandowskiego nie komentuję - ucina.