Szpital Zakaźny w Bydgoszczy: - Rozmawiamy! Związek: - Zabrakło dialogu!
Prof. Waldemar Halota: - U nas nie ma „uciskanych” pielęgniarek. Renata Białka ripostuje: - Nadal uważam, że zmniejszenie obsady pielęgniarskiej na dyżurach jest niebezpieczne.
- Rozmawiamy z pielęgniarkami, więc nie ma powodu, by personel szukał pomocy w mediach - słyszę od kierownictwa szpitala zakaźnego w Bydgoszczy. - Mail do redakcji nie był złośliwy. To wołanie, pod hasłem: „Co z nami robicie? - argumentuje szefowa szpitalnego związku zawodowego.
Dyrekcja szpitala (...) doprowadziła do sytuacji, w której większa część personelu nie jest w stanie wykonywać swoich obowiązków w sposób właściwy. Między innymi pielęgniarki zostały postawione przed faktem dokonanym. To znaczy - 1 pielęgniarka obsługuje cały oddział. (...) Taka sytuacja zapewne skończy się tragicznie. Bardzo proszę, a wręcz BŁAGAM o to, aby przyjrzeć się sprawie. Negocjacje z dyrekcją nic nie dają, a nie tak to powinno wyglądać - czytam w mailu przesłanym do „Pomorskiej”.
Fałszywy alarm? Głupi żart? Chyba nie, choć autor (autorka) przyznaje, że konto mailowe jest „fikcyjne”, stworzone jednorazowo. Zatem co naprawdę dzieje się w Wojewódzkim Szpitalu Obserwacyjno-Zakaźnym im. Tadeusza Browicza w Bydgoszczy?
Rozmawiam z kierownictwem szpitala i szefową Zakładowej Organizacji Związkowej Pielęgniarek i Położnych. Dostaję dwie różne diagnozy i dwa odmienne opisy sytuacji, która - w ocenie części personelu - stanowi „poważne zagrożenie i dla pacjentów, i dla pielęgniarek”.
Co naprawdę dzieje się w Wojewódzkim Szpitalu Obserwacyjno-Zakaźnym im. Tadeusza Browicza w Bydgoszczy? Zobaczcie w dalszej części artykułu.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień