Szpitalna umowa w Białogardzie. Związkowcy kontra starosta
Komunistyczną cenzurą nazywają związkowcy z Solidarności strzępy umowy, jakie otrzymali od starosty powiatu białogardzkiego.
- Jak to inaczej nazwać, jeśli nie cenzurą? - pyta Wiesław Haik, przewodniczący NSZZ „Solidarność” w białogardzkim szpitalu.
- I to cenzurą w najgorszym tego słowa znaczeniu, taką z czasów PRL. Po sądach biegamy od ponad roku. Starosta opowiada bajeczki, że też mu zależy na upublicznieniu tej umowy. Ale gdy ostatecznie sąd mówi, że umowa powinna być udostępniona, starosta wykreśla z niej wszystkie najważniejsze punkty.
I mówi, że to tajemnica handlowa firmy. A to żarty z nas, pracowników i mieszkańców całego powiatu! Dlatego znowu będziemy się skarżyć. Teraz idziemy do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Później do sądu itd. Ale nie odpuścimy. Chcemy, jako podatnicy, mieszkańcy powiatu białogardzkiego i pracownicy szpitala wiedzieć, jakie są zapisy umowy między dzierżawcą a powiatową spółką.
Wyjaśnijmy, chodzi o umowę dzierżawy szpitala w Białogardzie, jaką samorządowa spółka RCM, w której 100 proc. udziałów ma starostwo, zawarła z prywatną spółką Centrum Dializa z Sosnowca. Umowa obowiązuje od stycznia 2016 roku. Związkowcy, ale także pracownicy niezwiązani ze związkami, a także radni powiatowi z opozycji od ponad roku domagają się ujawnienia tej umowy. Sprawa wylądowała nawet w sądzie.
Wszyscy chcieli m.in. poznać zapisy umowy, na podstawie których można wypowiedzieć umowę dzierżawy szpitala. Chcieli też wiedzieć, jak zabezpieczono prawa pracowników. Mieli podstawy sądzić, że o związkowcach zapomniano, bo po przejęciu lecznicy nowe kierownictwo zwolniło sporo osób, w tym członków Solidarności, nie informując o tym kierownictwa związku.
Starostwo wciąż odpowiadało, że owszem, chce umowę ujawnić, ale przekonywało, że strony porozumienia się na to nie zgadzają. Ostatecznie umowę, mocno ocenzurowaną, opublikowano.
- Z niej jednak niewiele wyczytamy. Dlatego będziemy się odwoływać - kończy Wiesław Haik.