Sztuka baletu jest ulotna jak perfumy
Z Tomaszem Kajdańskim, szefem Baletu Teatru Wielkiego w Poznaniu o spektaklu „Anna Karenina” z jego choreografią.
W sobotę w poznańskim Teatrze Wielkim zobaczymy premierę „Anny Kareniny” z muzyką Rodiona Szczedrina w Pana choreografii. Jaką Kareninę Pan pokaże?
Moim autorytetem w tej produkcji jest Lew Tołstoj. Szczedrin napisał wspaniałą muzykę dla swojej ukochanej kobiety Mai Plisieckiej, jednej z największych balerin naszych czasów. Cała dramaturgia Tołstoja jest dla mnie drogą, która mnie prowadzi. Ja nie chciałem nigdy zmieniać tej wspaniałej muzyki. Trzymam się jej. Ona mnie inspiruje, oddaje ducha Rosji z 1870 roku.
Chciałbym pokazać Kareninę jako kobietę rozdartą, kochającą, wspaniałą, wyemancypowaną, która w pewnym tragicznym momencie porzuciła swój dom i syna dla miłości.
To sprawa bardzo aktualna. Kończy samobójstwem. To jest może straszne, ale czasami prawdopodobnie nie ma innego wyjścia. Nie można zatańczyć całej „Anny Kareniny”. Tam jest za dużo postaci, za dużo wątków, za dużo opowieści o Rosji w tym okresie, o arystokracji. Szczedrin skoncentrował się na najważniejszych wątkach i ten kto przyjdzie do teatru, zobaczy emocjonalny, fantastyczny balet z akcją, wspaniałą muzyką, grą aktorską, dekoracjami zrobionymi przez Dorina Gala i multimediami, które dopełniają scenografię. Pojawią się dworzec, salony i tajga. Tego nie można pokazać w scenografii, ale można w projekcjach filmowych.
A więc będą elementy współczesne?
Nie mogę zbudować takich dekoracji, jakie bym chciał ze względów finansowych. Użycie multimediów wzbogaca, uzupełnia i nie przeszkadza.
Powiedział Pan, że Szczedrin skoncentrował się na najważniejszych wątkach. Czy Pan te elementy zostawi?
Szczedrin pochodzi z Rosji i doskonale zna tę tradycję. Doskonale zrozumiał całą literaturę rosyjską i ja mu po prostu ufam. Można powiedzieć, że ten człowiek naprawdę zna się na temacie.
Kogo zobaczymy w spektaklu?
Wspaniałych tancerzy. Mam szczęście, że przyjeżdża do nas pierwsza solistka Teatru Monachijskiego Daria Sukhorukova, która zagra Annę Kareninę. Do tego wystąpi nasz pierwszy tancerz Mateusz Sierant. Jest on odbiciem Wrońskiego. To piękny, przystojny Słowianin. Daria w pełni sił fizycznych i duchowych przeżywa wspaniałe czasy najpierw w Teatrze Maryjskim, potem w monachijskim i teraz jest u nas. Oby tylko wszyscy byli zdrowi.
Jakie miejsce ten balet zajmuje w Pana twórczości?
Prowadzę zespoły baletowe od 20 lat. W tym czasie realizowałem dwa balety rocznie. Zrobiłem „Nibelungi” do muzyki Wagnera, „Na dnie” Gorkiego, „Alicję w krainie czarów”. W sumie 40 przedstawień nie licząc oper, które wystawiałem też w Monachium i Lipsku. Mam skromny dorobek, ale czas biegnie szybko i balet staje się ulotną perfumą. Robiłem „Makbeta”, „Burzę” Szekspira, „Poskromienie złośnicy”, a więc te balety, które dziś już nie są grane, bo przedstawienie gra się dwa sezony i schodzi z afisza. Ewentualnie inny teatr to kupuje.
Kocham „Królewnę Śnieżkę i siedmiu krasnoludków”, bo dzieciaki, które przychodzą śmieją się, tańczą, wygłupiają na widowni i jest im wszystko jedno, czy jest taka tradycja czy nie. One po prostu tym teatrem żyją i to jest właśnie jedyna rzecz, która mnie trzyma w tej strasznej, brutalnej pracy.
Przychodzą ludzie i to jest dla nich świątynia. Życzę politykom w Polsce, w Poznaniu, w Wielkopolsce, aby finansowali ten teatr, bo jest jak katedra, do której się wchodzi i ma kontakt z kulturą, która jest bezcenna, z przeszłością i teraźniejszością. Aby to zrozumieć trzeba o tym myśleć i wspierać to.
A jakie są dalsze Pana plany?
Jestem trochę utopiony duchowo w „Annie Kareninie”. Nie mam czasu zastanawiać się, co chciałbym robić. W Dessau przygotowuję „Doriana Greya” Oscara Wilde’a. W październiku zrobię też „Wesołe kumoszki z Windsoru”.
Najpierw chcę dobrze zrobić to przedstawienie i natchnąć moich znakomitych artystów. Balet jest wspaniałą sztuką, w której nie można kłamać, bo ruch jest szczery, choć eksploatuje człowieka.
„Anna Karenina” to taki podarek od Tołstoja. Międzynarodowy. Bo wszędzie są kobiety, miłość, zdrada, pożądanie i nadzieja na coś lepszego.