Szymon Szynkowski vel Sęk: Wolne Miasto Poznań to Drogie Miasto Poznań
- W przypadku podwyżek w komunikacji miejskiej, trudno mówić o polityce zrównoważonego transportu, bo jest ona zaburzona chęcią wyciągania pieniędzy od poznaniaków. Trudno uznać, ze jednoczesne podwyżki w Strefie Płatnego Parkowania oraz za bilety komunikacji publicznej pozytywnie wpłyną na równoważenie transportu. Może natomiast spowodować decentralizację miasta - tłumaczy w rozmowie z "Głosem" Szymon Szynkowski vel Sęk, poznański poseł PiS i były radny miejski.
Przepisy wprowadzone przez rząd PiS od ubiegłego roku umożliwiają miastom pobieranie znacznie wyższych niż dotąd opłat za parkowanie, a dodatkowo miastom powyżej 100 tys. umożliwiają stworzenie Śródmiejskich Stref Parkowania. Władze stolicy i większość poznańskich radnych postanowiły skorzystać z tej opcji, tymczasem radni klubu PiS głosują przeciw podwyżkom. Dlaczego?
Szymon Szynkowski vel Sęk: Prawo i Sprawiedliwość zawsze uważało, że samorząd powinien posiadać elastyczne narzędzia do reagowania na różne zjawiska w zależności od potrzeb i aplikowania ich w taki sposób, by przynosiły oczekiwane przez prezydentów, burmistrzów, czy wójtów skutki. Sam jako były samorządowiec byłem współautorem zmian, które pozwalają samorządowcom na lokalizowanie sklepów z alkoholem, czy wzmocnienia kontroli radnych w kontekście działania spółek gminnych. To wszystko ma sens, pod warunkiem, że wszystkie te narzędzia są rozsądnie stosowane przez samorządowców. Jeśli jednak Poznań staje się, nie tylko zresztą pod kątem parkowania, miastem najdroższym w Polsce, należy uznać, że ich nadużywa. Życzyłbym sobie, by podwyższenie opłat w strefie parkowania było poprzedzone pewną ofertą dla mieszkańców, np. powstaniem parkingów park&ride, czy miejsc typu kiss&ride, szerszą ofertą parkingów buforowych - a ja nie widzę zdecydowanych działań miasta w tym zakresie. Zauważam za to chęć złupienia mieszkańców. Jest to dla mnie bardzo niepokojące.
Władze Poznania mówią, że w ten sposób chcą zachęcić kierowców do częstszego korzystania z komunikacji miejskiej, ale w tym obszarze szykowane są także niemałe podwyżki.
Skoro nie można się poruszać samochodem, bo brakuje parkingów, a parkowanie jest wyjątkowo drogie, skoro komunikacja ze względu na cenę też odpada, to chyba rzeczywiście prezydent Jaśkowiak do momentu wprowadzenia opłat za korzystanie z dróg rowerowych, zmusi mieszkańców do tego, by przesiedli się na jednoślady. Tak zupełnie poważnie, w przypadku podwyżek w komunikacji miejskiej, trudno mówić o polityce zrównoważonego transportu, bo jest ona zaburzona chęcią wyciągania pieniędzy od poznaniaków. Trudno uznać, ze jednoczesne podwyżki w Strefie Płatnego Parkowania oraz za bilety komunikacji publicznej pozytywnie wpłyną na równoważenie transportu. Może natomiast spowodować decentralizację miasta.
Nie przemawia do pana argument, że inne miasta w Polsce, co prawda nie wprowadzają podwyżek, ale zmniejszają za to liczbę kursów, czy wręcz likwidują linie autobusowe?
Komunikacja miejska powinna być dostosowana do potoków pasażerskich, dlatego nie dziwią mnie niektóre redukcje. W Poznaniu one też zresztą następowały, kiedy ZTM podpisywał umowy z podpoznańskimi gminami. Połączenie linii sprawiło, że dziś mamy mniejszą ilość kursów na północ od Poznania.
Władze Poznania podkreślają, że podwyżek nie unikniemy, bo między innymi przez ulgi podatkowe wprowadzone przez rząd PiS, miasto ma lukę w budżecie na poziomie 175 milionów złotych.
To hipokryzja, prezydent Jaśkowiak zupełnie pomija fakt, że dzięki naszym reformom bezpośrednio do mieszkańców Poznania trafiają dodatkowe pieniądze nie tylko z programu 500 Plus, ale także z 13. emerytury, zwolnienia z PIT-u osób do 26. roku życia. Liczymy, że poznaniacy na najważniejszych reformach rządu PiS zyskali około miliarda złotych rocznie. Jeśli pan prezydent uznaje, to za złe rozwiązanie, tylko dlatego, że środki przepływają bezpośrednio do mieszkańców, a nie budżetu miasta, to znaczy, że w istocie nie zależy mu na poznaniakach, a na tym, by był postrzegany jako "dobry wujek". Widząc jednak w jaki sposób gospodaruje pieniędzmi, nierozsądne byłoby powierzani mu takich kwot, bo zostałyby zmarnotrawione.
PiS utrzymuje, że 500 Plus to dochody dla miasta, ale samorządy są przecież tylko przekaźnikiem. Mało tego, muszą przecież zatrudniać i opłacać z własnego budżetu osoby, które program obsługują.
Ale władza ma przecież służyć mieszkańcom. Jako rząd nie dbamy u budżet Jacka Jaśkowiaka, a budżety domowe poznaniaków i wszystkich Polaków. Oni akurat dzięki naszym reformom, pieniędzy w portfelach mają więcej.
Poznański PiS zamierza reagować na zbliżające się podwyżki w mieście. Przed laty - jeszcze za czasów prezydentury Ryszarda Grobelnego - wspólnie z SLD protestowaliście przeciwko podwyżkom biletów komunikacji miejskiej.
Postaramy się pokazać, że Wolne Miasto Poznań, jak określa stolicę Wielkopolski prezydent Jaśkowiak, jest w istocie Drogim Miastem Poznań. Wynika to między innymi z tego, że nie potrafi on dobrze zarządzać finansami miasta. Jeśli porównamy Poznań do innych miast i realizowanych w nich inwestycji, okaże się, że prezydent powinien popracować np. nad terminową realizacją zadań w założonym budżecie. Wtedy być może nie byłoby trzeba wprowadzać tylu podwyżek.