Szymon Ziółkowski: Aleks chorą na raka grała perfekcyjnie
Aleks Joanna, czyli naprawdę Aleksandra D. oszukała setki osób. W jej zmyśloną chorobę uwierzyli m.in. Szymon Ziółkowski i Katarzyna Bujakiewicz.
Glejak mózgu, dziecięce porażenie mózgowe, padaczka - Aleksandra D. przez lata wmawiała innym, że jest ciężko chora i żerowała na ich uczuciach. Ci, którzy ją poznali, mówią, że potrafiła „wyszarpać” z człowieka emocje. Nie prosiła wprost o pieniądze i prezenty, ale robiła „podchody”. Historię raka mózgu, z którym rzekomo walczyła, przedstawiała tak, by ludzie chcieli spełniać jej zachcianki.
Bieg warty 4,2 tys. zł
Przez ostatnie dwa lata 29-latka pochodząca z powiatu wągrowieckiego była podopieczną Drużyny Szpiku. Zaprzyjaźniła się z chorymi dziećmi i ich rodzicami. Przekonała ich, że choruje na nowotwór mózgu. Wiele z nawiązanych relacji opierało się na rozmowach przez telefon i na Facebooku. „Aleks” mówiła, że zbiera grosz do grosza, by wygrać walkę z glejakiem.
W tym roku Drużyna Szpiku zorganizowała doroczny Bieg ze Światełkiem Maltańskim. Tym razem wydarzenie było poświęcone małej Oli, która czekała na przeszczep oraz właśnie Aleks. 29-latka udawała przed podopiecznymi fundacji i ich rodzinami ciężko chorą, dzięki czemu zebrane pieniądze przypadły tylko jej.
- Co roku część pieniędzy przeznaczamy na któregoś z naszych podopiecznych. W tym roku rodzice małej Oli uznali, że chcą, by wszystkie zebrane pieniądze, z których połowę miała otrzymać ich córka, zostały przekazane na rzecz Aleks
- mówi Dorota Raczkiewicz, szefowa Drużyny Szpiku. 29-latka na biegu charytatywnym zarobiła w sumie 4200 złotych. Wolontariusze nie wiedzą, co zrobiła z pieniędzmi.
„Ledwo chodziła o kulach”
W zmyśloną chorobę i dramatyczną historię Aleksandry D. uwierzyły także osoby od lat wspierające Drużynę, jak aktorka Katarzyna Bujakiewicz oraz polityk Szymon Ziółkowski. Aleks pisała o tym na swoim fikcyjnym profilu na Facebooku:
- Wczoraj otrzymałam od Szymona Ziółkowskiego medal. To zaszczyt stać obok mistrza
- chwaliła się na portalu.
Polityk przyznaje, że 29-latka odgrywała swoją rolę perfekcyjnie. Medal otrzymała podczas czerwcowego pikniku Drużyny Szpiku, w czasie którego zorganizowano zawody rzutu młotem i oszczepem. Dzieci, które wzięły w nim udział, dostały pamiątkowe medale. Jedno wyróżnienie przeznaczone było dla Doroty Raczkiewicz. Szefowa fundacji postanowiła jednak przekazać je „Aleks”.
- Dorota była zafascynowana jej osobą z tego względu, że gdy patrzyło się na historię choroby, którą przedstawiała, to rzeczywiście można było stwierdzić, że jest wojowniczką. Wierzyła jej i postanowiła, że medal powinna dostać właśnie ona. Chodziło o gest. To był złoty medal za walkę, za to, że jest, kim jest. Jak się okazało, nie do końca wiedzieliśmy, kim była naprawdę - przyznaje Szymon Ziółkowski, poseł, kiedyś polski lekkoatleta.
Jak zauważa polityk, Aleks w swojej roli była bardzo wiarygodna.
- Zachowywała się w taki sposób, że ciężko było odczytać, że jest to gra aktorka. Nie mówiła, chodziła o kulach, powykrzywiana, ledwo stała na własnych nogach. Grała perfekcyjnie
- mówi Szymon Ziółkowski. I dodaje: - Ona nie oszukała zwykłych ludzi z ulicy, którzy nie mają do czynienia z chorymi. Weszła w środowisko ekspertów i udało jej się wszystkich oszukać.
Dorota Raczkiewicz przyznaje, że historia „Aleks” to wielki cios dla fundacji, ale i lekcja na przyszłość.
- Jesteśmy rozgoryczeni, ale trzeba iść dalej. Zadanie, które stoi przed nami, to głębsza weryfikacja i postanowienie fundacji, że nie wystarczy już sama dokumentacja medyczna i zaświadczenie lekarskie. Potrzebny jest kontakt z lekarzem prowadzącym, który potwierdzi, że dany chory jest osobą, za którą się podaje. Wyciągnęliśmy wnioski - zapewnia szefowa Drużyny Szpiku.
Przypomnijmy, że Aleksandra D. usłyszała już zarzuty oszustwa i posługiwania się sfałszowanymi dokumentami. Grozi jej za to do 5 lat więzienia.