Co z legendarną, główną bramą Stilonu? Działacze Sztuki Miasta zauważyli, że ją zdemontowano. - Nie chcemy robić tam skansenu, ale chcemy, by jak najmniej obiektów Stilonu rozbierano - mówią.
Działacze stowarzyszenia Sztuka Miasta zauważyli w ubiegłym tygodniu, że główna brama Stilonu została zdemontowana. Ślady na miejscu wskazywały, że wycięto ją palnikiem tego samego dnia albo kilka dni wcześniej. Wraz z regionalistą Robertem Piotrowskim nie przeszli obok tego obojętnie. Paweł Kurtyka ze Sztuki Miasta opisał wszystko na facebook’u.
Według działaczy wszystko wyglądało tak, jakby pozbyto się bramy na dobre. - Pozbywamy się tego, co jest clue tego miasta. Niszczymy dziedzictwo z zapałem godnym ważniejszych spraw. Miasto notorycznie odzierane jest z markerów przestrzeni miejskiej, które przez lata definiowały charakter miasta, dzielnicy, zaułka. Bezmyślnie burzymy to, co w innych miastach uważane jest za bardzo wartościowe, na czym można uzyskać spory dochód - twierdzi Paweł Kurtyka.
Krótko potem doszło do nieprzyjemnych incydentów. - Wszystko wyglądało tak, jakby brama, przez którą przez wiele lat tysiące gorzowian przechodziło każdego dnia do pracy była przeznaczona na złom. Osoby, które się tym zajmowały, zagroziły nam sądem za to, że opublikowaliśmy to w internecie. A przecież mówimy o ważnym, historycznym elemencie, brama jest integralną częścią budynków po Stilonie - mówi Paweł Kurtyka. Brama jest częścią zabytkowych wartowni, które powstały równolegle z budową całego modernistycznego kompleksu IG Farben przemianowanym po wojnie na ZWCH Stilon. Są wpisane do gminnej ewidencji zabytków. Obiekty ujęte w ewidencji nie podlegają ścisłej ochronie konserwatorskiej, jak te wpisane do rejestru zabytków.
Działacze poinformowali o wszystkim miejskiego konserwatora zabytków Agnieszkę Dębską. Konserwator dowiedziała się, że brama jest przeznaczona do renowacji, ma być piaskowana i malowana. - Wcześniej nic nie wiedziałam o tych pracach, dlatego skontaktowałam się z przedstawicielem właściciela tego terenu. Zostałam uspokojona, że brama została zabrana do warsztatu, gdzie zostanie oczyszczona i zakonserwowana. Potem wróci na miejsce - mówi Agnieszka Dębska, miejski konserwator zabytków.
- To dobrze, że sprawa ma swój szczęśliwy finał. Zamierzamy jednak spotkać się z właścicielem działki. Chcemy porozmawiać o sposobach ochrony innych obiektów zabytkowych znajdujących się na tym terenie. Teren ten ma ogromny potencjał nie tylko przemysłowy. Ma wielką wartość historyczną i kulturową. W końcu w mieście żyją tysiące gorzowian, całe rodziny, które związały z tym miejscem życie. Mamy pomysły, jak ochronić tę wartość, ale najpierw chcemy porozmawiać z właścicielem - mówi Paweł Kurtyka.
- Chcemy, by pozostawiono na tym terenie jak najwięcej tego, co historyczne. By za 50, 100 lat, gdy wszystko już zostanie zniszczone, nikt nie zarzucił nam barbarzyństwa. Nie chcemy robić martwego skansenu, krainy ruin, ale zależy nam, by jak najmniej budynków rozbierano, ale by je adaptowano - mówi Robert Piotrowski.
Kompleks po Stilonie jest dziś podzielony na wiele działek, każda ma innego właściciela. Nie udało nam się dowiedzieć, do kogo należy teren na którym znajdowała się brama. W zakładach działających na terenie Stilonu nikt nie udzielił nam tej informacji, konserwator zabytków również - nie jest do tego upoważniona, teren należy do osoby prywatnej. Działacze Sztuki Miasta też nie chcą na razie zdradzać, kto jest właścicielem.
Zakłady Włókien Chemicznych „Stilon” powstały w 1951 r. Były miejscem pracy tysięcy gorzowian, w pewnym okresie zatrudniały nawet 12 tys. mieszkańców. Fabryka produkowała jedwab włókienniczy, w czasach PRL głównie kojarzona była z produkcją taśm magnetofonowych. Zakład wydawał gazetę, działał przy nim klub sportowy.
Większość postilonowskich budynków została sprzedana. Obecnie tylko niewielka część z nich jest wpisana do gminnej ewidencji zabytków.