Ta pani o „tych panach”... [komentarz]
Wczorajszy wspólny list otwarty trzech byłych prezydentów Polski oraz opozycjonistów o zagrożeniu polskiej demokracji jest symboliczny.
Tak jak dotychczasowe apele najwybitniejszych polskich prawników. Prezydenci piszą w nim rzeczy oczywiste: o łamaniu demokracji przez PiS, paraliżowaniu pracy fundamentu prawnego RP, czyli Trybunału Konstytucyjnego itp.
Ale było też oczywiste, że rząd PiS wrzuci go do kosza. Jednak bardziej aniżeli list zdumiała mnie odpowiedź premier Beaty Szydło, a raczej jej prymitywny ton. Pani premier mówi oto pogardliwie o prezydentach „ci panowie”, choć jeszcze niedawno była pionkiem, a teraz najwyżej laufrem. Każdemu z byłych prezydentów „ta pani” (była burmistrz i wiceprezes Ochotniczej Straży Pożarnej w miasteczku Brzeszcze) mogłaby nosić teczkę. Jednak obłuda, buta, triumfalizm i morze frazesów o woli ludu nie przysłonią prowincjonalizmu „tej pani”. A skąd się bierze ten ton? Po ostatnich relacjach z amerykańskich wojaży „tej pani” właściwie się nie dziwię.
W ostatni weekend biskup elbląski Józef Wysocki, odprawiający mszę w Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej, powiedział, że „prezydent Duda i premier Szydło to dar od Boga, a rząd PiS to cud zmartwychwstania”. Ale dlaczego aż trzy w jednym?!