Ta podwyżka jest OK
Zielona Góra przeznaczy 7 mln zł na podwyżki dla miejskich pracowników. Te efekt trwających od pół roku negocjacji ze związkami zawodowymi.
- Kiedy mówiliśmy o podwyżkach, zawsze słyszeliśmy, że jest już za późno, bo budżet został uchwalony - mówi Mirosław Trubacz z NSZZ „Solidarność” w Zielonogórskich Wodociągach i Kanalizacji.
- Albo że „komu prezydent ma zabrać”? Teraz rozpoczęliśmy rozmowy już latem. Zaproponowaliśmy 450 zł na etat, co byłoby rekompensatą za lata bez podwyżek. Miasto musiałoby wydać 16 mln zł, bo pracowników jest 3,2 tys. Związki proponowały więc rozłożenie podwyżki na dwa lata.
Prezydent Janusz Kubicki w lutym tego roku oznajmił, że może przeznaczyć na nie 7 mln zł. Najwięcej - 400 zł - mieliby dostać ci, którzy zarabiają najmniej, czyli 1.850 zł. Ci, których pensja nie przekracza 2 tys. zł, mają otrzymać 300 zł, a zarabiający do 2,5 tys. zł - 200 zł. O 100 zł wzrosnąć ma wynagrodzenie tych osób, które dostają do 3 tys. zł. Najmniej, 50 zł, trafi do portfeli tych, którzy mieszczą się w widełkach 3-3,5 tys. zł.
- Przyjęliśmy tę propozycję, choć nie jest to kwota, która satysfakcjonuje na stałe - mówi Ewa Kostrzewska z zielonogórskiego oddziału Związku Nauczycielstwa Polskiego. - Wystosowaliśmy też pismo, by zapobiec spłaszczaniu pensji tych pracowników obsługi i administracji szkół, którzy mają nieco więcej niż ci z najniższej półki (ci otrzymywali już pieniądze w poprzednich latach). Musimy na ten temat rozmawiać.
- Podwyżka to efekt pracy i determinacji związków - mówi radny Jacek Budziński.