Tadeusz Cymański: Kampania będzie się kręcić wokół kwestii sądownictwa i polexitu
Bogu dziękować, Jarosław Kaczyński trzyma się dobrze. Nie ma nawet co rozważać sytuacji, które mogłyby się wydarzyć, gdyby on zdecydował się wycofać z czynnej polityki. To, co możemy robić dziś, to budować swoją pozycję. Ziobro właśnie to robi - mówi Tadeusz Cymański, poseł Solidarnej Polski.
Solidarna Polska to prawdziwa partia, czy taka bardziej na papierze?
Oczywiście, że istniejemy. Mamy grono swoich sympatyków, rozwijamy się. Pokazały to już ostatnie wybory.
Udało Wam się do Sejmu wprowadzić 18 posłów.
To najbardziej widoczny znak. Ale też wyraźnie wzmacniamy się w terenie, przybywa osób, które chcą się do nas zapisać. Nie jest to jakiś wielki, euforyczny pęd, ale jednak trend widać. Wydaje się więc, że możemy patrzeć w przyszłość pozytywnie - a przy okazji wzmacniamy całą Zjednoczoną Prawicę.
Tyle że wy nawet strony internetowej nie macie. Tak może funkcjonować poważna partia?
W sobotę będzie gotowa nowa wersja tej strony. Przypominam, że wcześniej mieliśmy bardzo ograniczone możliwości działania. Wiele zaniedbań jest oczywistych, choć też wstydliwych. Dopiero teraz, gdy mamy tylu nowych młodych posłów, może działać w sposób bardziej zdecydowany.
Współtworzycie Zjednoczoną Prawicę od 2015 r., ale w poprzedniej kadencji Solidarna Polska właściwie znaku życia nie dała. A teraz nagle w sobotę organizujecie konwencję partyjną. Po co wam to?
Proszę pamiętać, że mamy rok wyborów prezydenckich.
Swojego kandydata w wyborach nie macie.
Nie mamy, ale mocno popieramy prezydenta Andrzeja Dudę. Chcemy się włączyć w jego kampanię, bo wiemy, jak wielka jest stawka i jak ważny jest każdy głos. Chcemy też pokazać, że jesteśmy wiarygodnym, lojalnym partnerem w koalicji. W ten sposób wyślemy sygnał do naszych oponentów, którzy ciągle szukają swojej szansy w podziałach po naszej stronie. Przecież co jakiś czas wypływają plotki o tym, że niby u nas są tarcia. Owszem, zdarzają się różnice poglądów - jak choćby w kwestii 30-krotności pensji, gdzie doszło do zgrzytów z Porozumieniem Jarosława Gowina. Ale nie doszukiwałbym się w tym wszystkim drugiego dna.
Dlaczego? Napięcia w polityce są czymś wręcz oczywistym, jak oddychanie.
Tylko, że my już mamy swoje doświadczenia. Do dziś pamiętam eurowybory w 2014 r. One były bardzo zacięte, ale ostatecznie progu wyborczego nie przekroczyliśmy, zabrakło nam kilkudziesięciu tysięcy głosów. Dlatego też dziś pilnujemy, żeby te tarcia między nami nie przekroczyły granic, których przekroczyć nie powinny. Choć jednocześnie chcemy wysłać sygnał, że Solidarna Polska istnieje.
Słychać już głosy, że PiS nie za bardzo podoba się wasza konwencja.
Kart nie rozdajemy, hegemonem w naszym obozie pozostaje PiS, nikt jego pozycji nie kwestionuje. Ale my mamy swoją podmiotowość, grupę młodych, dynamicznych posłów. A sama konwencja będzie dla nas okazją do mobilizacji. Chcemy w ten sposób wzmocnić naszą partię.
Sam pan zauważa, że dominacja PiS-u jest bezdyskusyjna. Po co więc wam to wzmacnianie? Żeby podrażnić Jarosława Kaczyńskiego?
Chciałbym podkreślić, że nasz niewielki wkład w ostatni wynik wyborczy tak naprawdę jest bezcenny. On też pokazał, że w Polsce są osoby, którym bliższy jest program Solidarnej Polski niż PiS-u - i z jakichś powodów wolą wstępować do SP niż do większej partii. Byłoby fatalnie, gdyby dla tych ludzi nie było oferty z naszej strony. Tym bardziej że ostatnie wybory pokazują, że o władzy w państwie rozstrzyga kilkadziesiąt tysięcy głosów.
I akurat wy te głosy przyciągacie?
Wcale bym tego nie wykluczał. Patrząc z tego punktu widzenia należy chuchać i dmuchać na takie kongresy jak nasz, czy Porozumienia. Nasza pasywność w kontekście zbliżających się wyborów prezydenckich mogłaby mieć fatalne dla nas konsekwencje. Bo te wybory wcale nie są rozstrzygnięte. Fakt, że Andrzej Duda jest ich faworytem, wcale nie oznacza, że wygraną ma w kieszeni.
Z kolei w ostatnich wyborach parlamentarnych 6,5 proc. zdobyła Konfederacja - partia, która obeszła was od prawej strony. Teraz zadaniem Solidarnej Polski będzie odebrać im głosy? Staniecie się młotem na Konfederację?
Słyszę takie komentarze, ale to przesada. Rzeczywiście Konfederacja ma mocne, radykalne stanowisko w wielu kwestiach. Skrajna prawica trochę procentów nam zabiera i dla nas to wyzwanie. Ale nie jest to powód, dla którego mamy się ich specjalnie bać. Solidarna Polska też ma jasne przekonania światopoglądowe, również chcemy chronić życie poczęte, dodatkowo mamy wiele pomysłów socjalnych. Ale proszę nas nie traktować jako odpowiedź na Konfederację. Oni mają swoje pomysły, swoje szanse, mają także ciekawych ludzi. To tylko sprawia, że w tym Sejmie poprzeczka wisi wyżej niż w poprzednim.
Jest możliwy scenariusz, w którym Solidarna Polska przestaje być członkiem Zjednoczonej Prawicy? Albo odwrotnie - może SP ma stać się wehikułem, który pozwoli Zbigniewowi Ziobrze przejąć pełnię władzę na prawicy po odejściu Kaczyńskiego?
Zbyszek Ziobro to niekwestionowany lider Solidarnej Polski - a wiadomo, że każdy lider ma swoje aspiracje. Roztropność i doświadczenie z ostatnich lat podpowiadają jednak, że nawet nie ma co analizować jakichkolwiek scenariuszy. Musimy po prostu budować swoją siłę. A co będzie potem? Bogu dziękować, Jarosław Kaczyński trzyma się dobrze. Nie ma nawet co rozważać sytuacji, które mogłyby się wydarzyć, gdyby on zdecydował się wycofać z czynnej polityki. Natomiast to, co możemy robić dziś, to budować swoją pozycję. Ziobro właśnie to robi.
W mocno kontrowersyjnym stylu, patrząc na to, jakie zmiany w sądownictwie proponuje.
Mamy świadomość, że te reformy wywołują kontrowersje. Ale Ziobro podjął się bardzo niewdzięcznego, bardzo trudnego zadania. Mamy jasny przekaz: kluczowy jest werdykt wyborców. W ostatnich wyborach wskazali oni na nas, więc realizujemy nasze plany. Demokratyczne wyroki należy respektować.
Nie jest trochę tak, że teraz ogon kręci psem? W sensie, że wielki PiS stał się uzależniony od kolejnych posunięć wprowadzanych w wymiarze sprawiedliwości przez Solidarną Polskę.
Naprawdę pan uważa, że kluczowe decyzje dotyczące reformy sądownictwa zapadają w gabinecie Zbyszka Ziobry, ewentualnie na spotkaniach kierownictwa Solidarnej Polski? Takie decyzje zawsze się podejmuje w porozumieniu ze wszystkimi koalicjantami. Nic się nie dzieje bez inicjatywy - a przynajmniej akceptacji - PiS-u.
Z drugiej strony widać, że zmiany dzielą was w koalicji. Choćby ustawa dyscyplinująca sędziów - Jadwiga Emilewicz z Porozumienia nie zagłosowała za nią.
Sama się później tłumaczyła, że się zagapiła. Naprawdę będę się bronił przed różnego rodzaju sugestiami, mówiącymi, że sądy, czy nowelizacja ustawy o IPN to krecia robota Ziobry - jakby to on miał być chłopcem do bicia.
Tak się składa, że rzeczy najbardziej kontrowersyjne wychodzą z Ministerstwa Sprawiedliwości.
A skąd mają wychodzić? W końcu Ziobro kieruje tym resortem. On jest ministrem i na niego spada odium wywołane kontrowersjami wokół wprowadzanych zmian. Ale nie można mówić, że Ziobro znowu narozrabiał. On wziął na siebie odpowiedzialność za zmiany. Podpisał się pod nimi, bo taka jest jego rola jako konstytucyjnego ministra. W końcu kieruje resortem sprawiedliwości, a nie kultury. Nie twierdzę, że wszystkie wprowadzane zmiany mi się podobają, staram się zachowywać zdrowy osąd spraw. Ale mimo to Ziobrę bronię przed nieuzasadnionymi zarzutami. Przecież on jest jednym z najbardziej znienawidzonych - obok Kaczyńskiego - osób w naszym obozie.
Akurat w rankingu zaufania CBOS z końca stycznia Ziobro zajął trzecie miejsce, a Kaczyński czwarte - pierwszemu ufa 46 proc. Polaków, drugiemu 45 proc.
W polityce najgroźniejsza jest obojętność. Miarą wielkości polityka jest nienawiść jego wrogów. Jeśli jest naprawdę duża, to znaczy, że on jest coś wart.
Solidarna Polska to partia jednego tematu: reformy sądownictwa. Coś do tego dołożycie?
Na pewno tego tematu nie zostawimy. Przedstawimy rozwiązania, które pozwolą na przykład odciążyć sądy z rozpatrywania spraw mniej istotnych - to powinno skutecznie pozwolić przyspieszyć czas rozpraw sądowych. Ale też partią jednego tematu nie jesteśmy.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień