- Koronawirus pokrzyżował mi wiele planów zawodowych, ale najbardziej brakuje mi kontaktu z rodziną, bliskimi i publicznością na żywo - mówi Tadeusz Seibert, finalista 10. edycji "The Voice of Poland", od lat związany też z Bydgoszczą.
Dla branży muzycznej to teraz bardzo trudny czas. - Zanim wybuchła pandemia, zdążyłem jeszcze wystąpić 7 marca z autorskim repertuarem w Filharmonii Pomorskiej w Bydgoszczy. To był koncert dla pań z okazji ich święta. Jeden z ostatnich przed wprowadzeniem ograniczeń w naszym kraju - mówi Tadeusz Seibert, absolwent Akademii Muzycznej w Bydgoszczy. - Potem był jeszcze koncert z cyklu "The Gentelmen Tour" w Olsztynie i na tym koniec. Koronawirus zburzył moje plany i jak większość z nas, także i mnie uziemił w domu. W okresie wakacyjnym miałem zaplanowanych sporo koncertów, ale niestety, większość z nich została już odwołana. Co tu dużo mówić, muzyk, który nie koncertuje, nie jest spełnionym artystą, a nie wiadomo, ile jeszcze czasu to potrwa.
Tadeusz Seibert prowadzi też w Malborku i Warszawie autorską szkołę wokalną. - Cieszę się, że w zaistniałej sytuacji internet umożliwia mi przeprowadzanie zajęć online. Jest to jakaś część, która wypełnia mi brak kontaktu z muzyką na żywo i publicznością - mówi wokalista.
Cieszę się, że w zaistniałej sytuacji internet umożliwia mi przeprowadzanie zajęć online. Jest to jakaś część, która wypełnia mi brak kontaktu z muzyką na żywo i publicznością
W trosce o fanów
Choć cała sytuacja z koronawirusem już mu trochę doskwiera, to nie poddaje się. - Korzystam z zaproszeń stacji telewizyjnych i śpiewam. Cieszę się, że mogę dzielić się w ten sposób muzyką z widzami - mówi Tadeusz. - Dbam też o moich fanów. Gdy zakończył się program "The Voice of Poland" mówiłem, że bardzo mi zależy, by publiczność została ze mną na dłużej i tego się trzymam. Dlatego od czasu do czasu szykuję dla moich fanów muzyczne niespodzianki online. Rozmawiamy też za pośrednictwem portali społecznościowych. Płynie wiele słów wsparcia i to dla mnie wiele znaczy. Tak naprawdę każdy z nas potracił coś ważnego w życiu przez pandemię koronawirusa. Jednak wierzę, że to, co się dzieje teraz jest po coś.
Tadeusz liczy, że może jesienią uda się wrócić do koncertowania. - Brakuje mi kontaktu z publicznością na żywo - mówi. - Artysta, który nie koncertuje, nie czuje się spełniony. Powoli przyzwyczajam się do tej sytuacji. Noszę maseczki, siedzę w domu. Nawet nie myślałem, że frajdę będzie mi sprawiało wyrzucanie śmieci, czy wyjście po zakupy.
Obecnie mieszka w Warszawie, gdzie przeprowadził się po siedmiu latach spędzonych w Bydgoszczy.
- Nie wiem do czego nas jeszcze zmusi koronawirus - mówi. - Miejmy nadzieję, że tak jak w piosence Budki Suflera "Jest taki samotny dom" - "A po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój" - że ta burza szybko minie.
Trudno pozbierać myśli
Tadeusz Seibert w całej tej sytuacji szuka też pozytywów. - To nie może być czas stracony - twierdzi. - Co prawda, myślałem, że teraz jak będę miał dużo wolnego, to przyjdzie inspiracja do pisania tekstów do nowych utworów. Okazuje się, że wcale tak do końca nie jest. W domu trudno pozbierać mi myśli. Zawsze jest jakieś zajęcie, które wybija mnie z rytmu, ale mimo to staramy się komponować nowe utwory z przyjacielem z mojego zespołu. Mamy już nawet gotową muzykę do nowej piosenki. Jednak z napisaniem pozytywnego tekstu jest nieco trudniej, bo aktualny czas pandemii nie nastraja, przez co człowiek się bardzo rozleniwił.
Jak jeszcze spędza czas Tadeusz? - Sprzątam, odkryłem kilka nowych funkcji w moim telefonie. No i teraz zaglądam więcej do kuchni - śmieje się. - Zawsze lubiłem gotować, ale zwykle nie miałem na to zbyt wiele czasu. Niedawno na Wielkanoc samodzielnie zrobiłem żurek na białej kiełbasie. No i zostałem mistrzem w robieniu zakwasu z buraków. Podobno jest bardzo zdrowy, wzmacnia odporność i ma działanie antyrakowe. Mój przepis: 1 kg buraków, litr wody, 3-4 ząbki czosnku, 3 liście laurowe, 4 ziarenka ziela angielskiego. Całość musi postać 5-7 dni. Po przelaniu przez sito do butelek można mieć zdrowy napój. Polecam i do zobaczenia na koncertach w Bydgoszczy. Kiedyś...