Tadeusz Trojanowski: Artystycznie stanowimy jedność
Tadeusz Trojanowski od 40 lat komponuje muzykę poważną. W Białymstoku mieszka od 1981 roku. W piątek wieczorem, w związku z jubileuszem pracy twórczej, jego utwory zabrzmią w Filharmonii Podlaskiej.
Skąd pan pochodzi?
Z Ciechanowa.
Ooo, to tak jak Doda.
Chodziliśmy do tej samej podstawówki - numer 6, imienia Tadeusza Kościuszki. Tam moja mama była nauczycielką.
To już wiem, skąd ma pan takie piękne imię - po naczelniku insurekcji z 1794 roku!
Może? Tata był polonistą w Szkole Podstawowej nr 5. Może to z Mickiewicza, kto wie?
Możliwe, w końcu pan też pisze wiersze. Kim chciał być mały Tadzik? Akordeonistą?
Mały Tadzik chciał być kolarzem albo nurkiem. Pamiętam, że w telewizji urzekał mnie świat podwodny i jazda rowerem. Zawsze podczas rowerowych wypadów, potrafiłem pojechać z Ciechanowa do Działdowa czy Mławy, nuciłem Etiudę Rewolucyjną Chopina.
To skąd ten akordeon?
Chyba byłem tak zaprogramowany.
To kiedy pan zaczął muzykować?
Jako dziecko. Mam całą kolekcję akordeonów, najmniejszy ma tylko 30 centymetrów wysokości i dwa basy - taki malutki, guzikowy. Pamiętam, że sąsiadka z góry przychodziła do rodziców i grała na akordeonie. Pan Leon Samkowski, nauczyciel od wychowania muzycznego, też grał, właśnie w szóstce, na lekcjach muzyki. I to mnie zafascynowało. Podobało mi się brzmienie akordeonu i sam akordeon jako instrument. U pana Leona rozpocząłem naukę na wypożyczonym ze szkoły instrumencie. Szkoła muzyczna przyjmowała uczniów do klasy akordeonu dopiero od 10 roku życia.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień