Tajemnica celi na Wesołej. Szaleństwo Barbary Ubryk

Czytaj dalej
Fot. Archiwum
Paweł Stachnik

Tajemnica celi na Wesołej. Szaleństwo Barbary Ubryk

Paweł Stachnik

20 lipca 1869. W Krakowie zaczyna się sprawa Barbary Ubryk. Losem nieszczęsnej, przez lata więzionej zakonnicy ekscytuje się opinia publiczna. W mieście dochodzi do zamieszek

Tego dnia był wtorek. W Sądzie Krajowym w Krakowie wśród nadesłanej korespondencji znalazło się anonimowe doniesienie, że w klasztorze karmelitanek przy ul. Kopernika na Wesołej w nieludzkich warunkach przetrzymywana jest jedna z zakonnic. Jego autor domagał się interwencji. Pismo trafiło do młodego sędziego śledczego Władysława Gebhardta. Gebhardt nie miał dużego doświadczenia sądowego, ale miał energię i zapał. Potraktował anonim poważnie. Porozumiał się z prokuratorem oraz resztą urzędników sądowych i opracował plan działania.

Sprawa była delikatna, bo po pierwsze dotyczyła klauzurowego klasztoru, do którego wstępu nie miał nikt z zewnątrz, a po drugie - dotyczyła Kościoła, z którym relacje regulowały dyplomatyczne umowy między Austrią a Watykanem. Poza tym Kościół miał w Krakowie uprzywilejowaną pozycję i gdyby sędzia Gebhardt niedelikatnym postępowaniem wywołał skandal, jego kariera bez wątpienia ległaby w gruzach.

Następnego dnia sędzia udał się na Stradom, gdzie mieszkał administrator diecezji krakowskiej bp Antoni Gałecki. Duchowny nie cieszył się w Krakowie popularnością. Miał opinię uległego władzy zaborczej, gburowatego i wyniosłego. Biskup przyjął Gebhardta (mimo że ten nie był umówiony), wysłuchał go i - chyba wbrew oczekiwaniom - wyraził zgodę na dokonanie w klasztorze wizji lokalnej. Delegował do niej prałata Romana Spithala i podyktował odpowiedni list do przełożonej karmelitanek na Wesołej. Sądowo-kościelna komisja zapukała do furty przy Kopernika kilka minut po godz. 12 w środę 21 lipca 1869 r. Tak zaczęła się sprawa, która wstrząsnęła Krakowem i odbiła się głośnym echem w całym ówczesnym świecie. Miastu zaś przyniosła wątpliwą sławę…

Proszę o obiad!

Komisja złożona z sędziego Gebhardta, prałata Spithala, dwóch asesorów i protokolanta spotkała się z zastępczynią przełożonej, matką Teresą Kosierkiewcz, i od razu zażądała widzenia z Barbarą Ubryk. Żądanie wyraźnie zaskoczyło matkę Teresę, niemniej posłusznie zaprowadziła niespodziewanych gości na klasztorne piętro. Drzwi do przedostatniej celi były podwójne i zamknięte na głucho.

Gdy je otwarto z wnętrza buchnął zaduch, smród zgnilizny i fekaliów. W środku na barłogu z zetlałej słomy siedziała w kucki naga kobieta. Ujrzawszy przybyszów wstała, a wtedy ci dostrzegli, że jest bardzo wychudzona, brudna, a jej ciało pokrywają sińce powstałe od obijania się o ściany. Kobieta odezwała się do przybyłych: „Dobrodzieju, będę posłuszną, ale proszę o obiad!”. Zaszokowani goście zapytali: „Kim jesteś? Jak się nazywasz?”. „Barbara Ubryk” - odpowiedziała.

Wstrząśnięty Gebhardt kazał przynieść ubranie i posiłek dla zakonnicy, sam zaś udał się czym prędzej po biskupa. Gdy wrócił z Gałeckim dokonano komisyjnego oglądu celi. Jej opis zachował się w aktach, a przytacza go Natalia Budzyńska w książce o sprawie Barbary Ubryk zatytułowanej „Ja nie mam duszy”. Cela była zupełnie pusta, pozbawiona mebli i łóżka. Okno było zamurowane, jedynie przez niewielką szparę wpadało trochę światła, ale nie tyle, by w środku było coś widać. Komisja musiała oświetlać ją świecami. W rogu znajdowało się legowisko usypane ze startej na sieczkę słomy. Pod jedną ze ścian widniał w podłodze otwór kloaczny, z którego roznosił się wstrętny zapach.

Oglądający celę mężczyźni byli wzburzeni. „Toć to wasza miłość bliźniego, kobiety, czy wy jesteście ludźmi czy furiami, że stworzenie Boże tak traktujecie?” - miał według relacji „Czasu” wykrzyknąć biskup Gałecki. Nakazał też, by natychmiast przenieść Barbarę do normalnej celi i otoczyć ją opieką.

Następnego dnia do klasztoru udali się dwaj lekarze sądowi: Leon Blumenstock i Maciej Jakubowski. Ten pierwszy był psychiatrą i specjalizował się w medycynie sądowej. Drugi kierował oddziałem dla obłąkanych krakowskiego Szpitala św. Ducha. Barbarę zastali już umytą, ostrzyżoną i ubraną w habit. Jej zachowanie był jednak inne niż dzień wcześniej. Była bardzo pobudzona i to pobudzona erotycznie. Wykrzykiwała nieprzyzwoite rzeczy, głośno śpiewała piosenki, zaczepiała obu mężczyzn i przeklinała zakonnice. Gdy lekarze chcąc ją zbadać kazali się jej rozebrać, uczyniła to z ochotą, mówiąc „Będziemy się obłapiać”. Badanie wykazało znamiona choroby psychicznej i medycy nakazali przeniesienie Barbary do zakładu dla obłąkanych. Odpowiedni list zwalniający ją z klauzury napisał biskup Gałecki. Zakonnicę przewieziono powozem do Szpitala św. Ducha (przy dzisiejszym pl. św. Ducha).

„W życiu Barbary wszystko się od tej chwili zmieniło. Pokój był jasny, a przez okno widać było niebo i słońce. Dostawała jeść, kiedy tylko zawołała. Non stop pilnowały je siostry miłosierdzia, czyli pracujące w tym szpitalu szarytki, a co najważniejsze, Barbara cieszyła się czystością otoczenia i za każdym razem dawała znak, jeśli tylko chciała skorzystać z toalety” - opisuje Natalia Budzyńska.

Ukarać zakonnice

W piątek 23 lipca po Krakowie rozeszły się plotki o wydarzeniach przy Kopernika. Na ulicach, w kawiarniach i w domach mówiono o zakonnicy przetrzymywanej ponoć przez lata w jednym z klasztorów, maltretowanej i głodzonej. Podobno interweniowała policja, podobno zaangażowany był biskup. Plotka zataczała coraz szersze kręgi i obrastała w coraz bardziej dramatyczne szczegóły. Rosło też oburzenie na zachowanie karmelitanek. Wieczorem pod klasztorem na Wesołej zebrał się wrogo nastawiony tłum, złożony z robotników, rzemieślników, młodzieży i marginesu społecznego. Sforsowali oni bramę, kamieniami powybijali okna i chcieli wedrzeć się za klauzurę. Zostali jednak rozpędzeni przez oddział policji.

Czytaj dalej.

Pozostało jeszcze 55% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Paweł Stachnik

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.