Od kilku miesięcy muzeum i konserwator zabytków wiedzą o - być może - unikatowym znalezisku spod Gorzowa. Do dziś olbrzymi kamień z tajemniczymi znakami nie został zbadany.
Jest marzec. W gorzowskim muzeum trwa oficjalna uroczystość: wręczenie nagród mieszkańcom, którzy znaleźli bezcenne skarby i przekazali je placówce. Są gratulacje, nagrody, dyplomy od ministra kultury. Jeden z nagradzanych - Maciej Grochocki - wyciąga fotografie dziwnych napisów. I ogłasza, że trafił na kolejne niesamowite znalezisko. Fachowcy i goście spotkania w muzeum są zaskoczeni, gdy opowiada, że znalazł olbrzymi głaz z dwoma rzędami dziwnych znaków. Wyglądają na runiczne. Czyli mogą być starsze niż wszystko, co do tej pory znaleziono w okolicy, włącznie ze skarbami z dawnego grodu Santok. Mogą pochodzić nawet sprzed chrztu Polski! To by oznaczało absolutną rewelację archeologiczną w skali całego kraju.
Jest sierpień. Minęło prawie pięć miesięcy od muzealnej uroczystości. Z ciekawości dzwonimy do Błażeja Skazińskiego, kierownika gorzowskiej delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków. Pytamy, z jakim znaleziskiem mamy do czynienia. B. Skaziński odpowiada, że nie ma żadnych danych, ponieważ cały czas trwa „proces sprawdzania kamienia”.
A tak dokładnie to trwają starania o to, by głaz obejrzał ekspert, który będzie w stanie określić, czy to skarb sprzed czasów Mieszka, czy może jakieś znaki wyryte dużo, dużo później. - Takich ludzi, którzy się na tym znają, jest niewielu - dodaje kierownik delegatury.
Prosimy więc o informacje Stanisława Sinkowskiego, kierownika działu archeologii Muzeum Lubuskim w Gorzowie, w którym pierwszy raz zaprezentowano tajemnicze napisy. Od niego też słyszymy, że nikt jeszcze głazu nie zbadał: - Zrobimy to na pewno. Jeśli znaki runiczne okażą się prawdziwe, będzie to sensacja archeologiczna. Jednak na razie lepiej podchodzić do tego na chłodno. Już bywało tak, że ogłaszano wielkie znalezisko, a po badaniach okazywało się, że to żaden skarb.
Maciej Grochocki jest zaskoczony naszym telefonem. Gdy pytamy go, czy wie coś więcej o „swoim” kamieniu, zdziwiony odpowiada, że miał nadzieję, że dzwonimy, bo może… GL wie coś więcej. Dziękuje za zainteresowanie, jednak nie ma żadnych wieści. - Na dziś sprawa wygląda tak, że od marca, od kiedy zaprezentowałem zdjęcia znaleziska, nie mam żadnej informacji zwrotnej z muzeum czy od konserwatora - mówi. Jest ciekawy, czy faktycznie na kamieniu są runy. Ma nadzieję, że tak, bo takie odkrycie „skierowałoby na Gorzów oczy archeologicznego świata”. - Może udałoby się jakoś ten głaz powiązać z Santokiem, z osadą, którą od lat badają tam archeolodzy? Może takich głazów jest więcej w okolicy? - zastanawia się M. Grochocki.
Zgadza się pokazać nam kamień. Jedziemy za Gorzów. Dosłownie kawałek, do tablicy z nazwą miasta jest może 50-70 m. Na polu, w kępie krzaków, leży olbrzymi głaz. Gdy do niego podchodzimy, widać dwa rzędy dziwnych znaków. Niektóre się powtarzają. - Boję, że ktoś ten kamień rozłupie, przeniesie, zniszczy, zabierze… A przecież to może być bezcenny ślad historii - dodaje M. Grochocki.
Podczas marcowego spotkania w muzeum tajemniczym odkryciem zainteresowała się marszałek Elżbieta Polak. Wysłaliśmy do niej pytanie o postępy w identyfikacji niezwykłych znaków na głazie. W jej imieniu odpowiedziała nam… Ewa Pawlak, dyrektor Muzeum Lubuskiego w Gorzowie. Zapewniła: - Muzeum Lubuskie wystąpiło do eksperta zewnętrznego z zapytaniem o możliwość wykonania ekspertyzy. Czekamy na odpowiedź.
Pan Maciej i my, w redakcji, też czekamy.