Tak fatalnego początku sezonu jeszcze nie było
Pszczelarze apelują: są proste sposoby zapobiegania utracie pszczół i każdy może się przyłączyć do ich ratowania. Nawet jeśli mieszka w mieście.
Truskawki trzy razy droższe od bananów, mimo sezonu? Nie trzeba być fachowcem od upraw, żeby zauważyć, jak bardzo tegoroczna zima i chłodny początek wiosny zaszkodziły zbiorom. Do tych problemów, typowych, na szczęście, dla jednego roku, doszedł znany od dawna kłopot. Ubywa pszczół. Niedostatek miodu to tylko drobna niedogodność. Skutki upadku rodzin pszczelich dotkną tych, którzy uprawiają rośliny albo kupują żywność. Czyli wszystkich.
Mimo że zimowanie przebiegało bez większych niespodzianek, wiosna nie oszczędziła pszczół. Średnia temperatura w marcu w Polsce wynosi powyżej 10 st. C. Taka temperatura umożliwia pszczołom wykonanie oblotu oczyszczającego, a następnie kwietniowych oblotów na pożytek. Mówiąc językiem laików, pszczoła musi wylecieć w czasie, gdy kwitną zależne od niej rośliny i przenieść ich pyłki. Inaczej nie ma zbiorów. To również gwarantuje prawidłowy rozwój rodzin pszczelich. Tymczasem średnia temperatura miesięcy wiosennych była niższa. Pszczoły nie wyleciały na pożytek, nie przyniosły pokarmu do uli i wreszcie nie rozmnożyły się w takim tempie, jakim powinny. Ponadto na skutek kwietniowych przymrozków, zmarzła znaczna część kwiatów. Słaba kondycja rodzin pszczelich to zmartwienie nie tylko pszczelarzy, ale także sadowników i rolników. Ci drudzy już wiedzą, że będą mieć duże straty rzepaku.
- W tym roku był nietypowy okres pogodowy. Rozwój pszczół następował prawidłowo, a więc w końcu lutego i w marcu. Problemem było wystąpienie dużego ochłodzenia na przełomie kwietnia i maja, które trwało około trzech tygodni. To spowodowało, że rozwój pszczół się zatrzymał - tłumaczy Stanisław Kubeł, starosta ostrołęcki, a także pszczelarz. - Pszczołom brakowało pyłku, a więc białka. Nie były w stanie wychowywać pokolenia następnego. Ponadto chłód utrudniał utrzymanie odpowiedniej temperatury w ulu, powyżej 36 stopni, potrzebnej do rozwoju pszczół. W związku z tym, pszczoły w okres pożytkowy, czyli wtedy kiedy kwitły mniszki, rzepak i inne rośliny wiosenne, weszły osłabione.
Wielu pszczelarzy straciło roje. Pszczoła zimowa padła, nie było nowych. Rodziny, które przeżyły, nie miały potencjału, by skorzystać z nektarów, które się pokazały. Szacuje się, że w stosunku do ubiegłego roku straty w miodzie mogą sięgać nawet 30 proc.
Drugi problem, który wystąpił w tym roku, to susza, z którą wiąże się słabe nektarowanie roślin. Nie mając wody, oszczędnie produkowały ten pokarm.
- Wszystko to powoduje, że okres pożytkowy mocno się skraca, czyli na pewno będzie to słabszy rok w stosunku do ubiegłego, jeśli chodzi o zbiory - prognozuje Stanisław Kubeł.
Mówi o jeszcze o dwóch niekorzystnych czynnikach, zagrażających pszczołom. Warroza, czyli kleszcz pszczeli, atakuje czerw (młode). Dorosłe wykluwają się zdeformowane, ze zdeformowanymi skrzydełkami, albo w ogóle się nie wykluwają. Drugi problem to środki ochrony roślin. Rolnicy stosują je, nie myśląc o pszczołach.
- Wydawać by się mogło, że to znany fakt - mówi Agnieszka Zielewicz, która prowadzi pasiekę w Stanisławowie w gminie Zbójna. - Wystarczy stosować środki chemiczne w czasie, gdy pszczoły są w ulu. Jednak wciąż widzi się rolników, którzy wyjeżdżają w pole z opryskiem w środku słonecznego, bezwietrznego dnia. To śmierć dla pszczół.
Jej słowa potwierdza Franciszek Kesler spod Ostrowi Mazowieckiej.
- Ludzie nie rozumieją prostego powiązania: pszczoły nie należą do pszczelarza, który sobie zbierze miód i wosk, i tak zarobi. One są niezbędne również dla nich. Śmiejemy się, że miód to produkt uboczny. Podobnie jak mój olej rzepakowy, który też wytwarzam. Gdyby nie pszczoły, nie byłoby nasion rzepaku. Proste.
Mieszkańcy miast też mogą włączyć się w ratowanie pszczół. Dobrze jest sadzić w ogrodach i na balkonach odpowiednie rośliny oraz zostawiać kryjówki dla dzikich pszczół murarek.