Tak naprawdę to tylko koni żal
Lubelski Klub Jeździecki nie płaci za dzierżawę terenu. Zadłużenie to już kilkadziesiąt tysięcy zł. Klub opuści do maja teren przy ul. Nadbystrzyckiej, w tym tygodniu ma dostać terminarz wyprowadzki.
- Nie może być tak, że komercyjny podmiot korzysta z naszego terenu i nie płaci za dzierżawę - nie pozostawiał wątpliwości Jacek Czarecki, prezes MOSiR Bystrzyca. Spółka wypowiedziała Lubelskiemu Klubowi Jeździeckiemu dzierżawę terenów przy ul. Nadbystrzyckiej.
LKJ nabrał wody w usta. - Nie udzielam wywiadów. Dziękuję, do widzenia - ucięła próbę rozmowy Monika Kozicka-Gradziuk, kierownik Lubelskiego Klubu Jeździeckiego.
Krótko płacili, później rósł dług
Przy ul. Nadbystrzyckiej MOSiR dysponuje ok. 10 hektarami terenów. LKJ nie korzysta jednak z całej nieruchomości. Użytkuje ok. dwóch hektarów. Umowa dzierżawy została zawarta w marcu 2014 r. - Przez kolejne kilka miesięcy LKJ płacił czynsz. Następnie przestał. Nie pomagały wielokrotne wezwania do uregulowania należności. Dług sięga obecnie kilkudziesięciu tysięcy złotych - wyjaśniał Miłosz Bednarczyk, rzecznik MOSiR Bystrzyca.
Stawka czynszu wynosi 2 grosze za metr kwadratowy. - Za cały teren daje to 2100 złotych netto - precyzował Bednarczyk.
- Klub mówi, że nie ma pieniędzy. I bardzo mnie to dziwi, bo stadniny położone wokół Lublina mają się naprawdę dobrze. Przecież za samo przechowywanie konia płaci się 500-1000 zł miesięcznie - wyliczał Czarecki.
Wyprowadzka do końca maja
MOSiR już w listopadzie ub. roku wypowiedział umowę dzierżawy. - W trosce o konie określiliśmy bardzo długi termin opuszczenia obiektów. LKJ musi to zrobić do końca maja - wskazywał Czarecki.
W tym tygodniu MOSiR ma przesłać do LKJ harmonogram. - Trzeba uzgodnić terminy opuszczenia budynków, przeprowadzki zwierząt - opisywał Bednarczyk.
Kierunek na ośrodek hippiczny
Tereny przy Nadbystrzyckiej nie przestaną służyć jeździectwu. - Pozostanie tam ośrodek hippiczny. Jeśli nie w tym, to w przyszłym roku powstaną tam obiekty, których nie będziemy się wstydzić - zapowiedział Czarecki.
Inwestorem nie będzie jednak MOSiR. - Chcemy współpracować z Uniwersytetem Przyrodniczym, który ma plany związane z uruchomieniem nowego kierunku studiów, czyli jeździectwa - zdradzał już miesiąc temu Krzysztof Żuk, prezydent Lublina, gdy ratusz zaprezentował koncepcję zagospodarowania doliny Bystrzycy.
Niezwykła historia koni w Lublinie
Lublin może pochwalić się tradycją wyścigów konnych sięgającą XIX wieku. Startowali w nich ziemianie, którzy zajmowali się też hodowlą koni.
Pierwsze, udokumentowane wyścigi konne w Lublinie, które nie miały amatorskiego charakteru, odbyły się w 1860 roku. Towarzyszyły odbywającej się wówczas w naszym mieście wystawie rolniczej. - W tym czasie wyścigi konne były nazywane próbą rączości koni. Udział w nich brali najczęściej lubelscy ziemianie, którzy jednocześnie zajmowali się hodowlą koni - wyjaśnia dr Andrzej Przegaliński z Zakładu Historii XIX wieku UMCS.
Na wyścigi przyszło aż 10 tysięcy osób. Dla gości zostały zbudowane trybuny z zadaszoną galerią dla publiczności. Wśród ośmiu gonitw były także takie z przeszkodami. Wyścigi w czasie wystawy rolniczej z 1860 roku stanowiły taki sam rodzaj atrakcji, jak pokaz fajerwerków w parku miejskim (Ogród Saski) czy koncert Henryka Wieniawskiego.
Wcześniej wyścigi konne odbywały się m.in. przy okazji jarmarków, na przykład w Łęcznej. - Łęczyńskie Towarzystwo Wyścigów Konnych zmieniło się później w Lubelskie Towarzystwo Wyścigów Konnych - zauważa dr Andrzej Przegaliński.
Śladem po torze wyścigów konnych z przeszłości jest nazwa ulicy Wyścigowej w dzielnicy Dziesiąta.
- Na pewno pełnił swoją funkcję do 1914 roku, czyli czasu istnienia pierwszego Lubelskiego Towarzystwa Wyścigów Konnych - podaje dr Andrzej Przegaliński z Zakładu Historii XIX wieku UMCS.
Lubelski Klub Jeździecki nawiązuje do hippicznych tradycji Lublina. „W roku 1921 wyścigi konne odbywały się już (...) w Elizówce. W roku 1925 powstało Lubelskie Towarzystwo Zachęty do Hodowli Koni. To dzięki tej organizacji tor wyścigowy przeniesiono na łąki nad Bystrzycą. Projekt był wzorowany na warszawskim Służewcu” - czytamy na stronie internetowej Lubelskiego Klubu Jeździeckiego.
W czasie II wojny światowej Niemcy pozwolili na organizowanie wyścigów konnych. Miały one tworzyć pozory tego, że w okupowanym mieście wszystko dzieje się normalnym trybem. W zbiorach Archiwum Państwowego w Lublinie znajduje się plakat zapowiadający zawody z tego okresu - z napisami po polsku i po niemiecku.