Pokolenie dzisiejszych gimnazjalistów stawia pierwsze kroki w polityce. Sejm Dzieci i Młodzieży okazał się wierną kopią parlamentu dorosłych: znalazł wrogów, których trzeba zniszczyć.
Jak zwykle posłowie sejmowej większości nie przebierali w słowach. - Precz z komuną! - skandowali jedni, kiedy ktoś z opozycji śmiał powiedzieć dobre słowo o Lechu Wałęsie. Inny parlamentarzysta krzyczał dramatycznie: - Kodziarze, powiedzcie mi - czego wy bronicie? Układów wywodzących się z PRL? Swoich wysokich esbeckich emerytur?
Część posłów wstała bijąc brawo, ale aplauz wzmógł się po słowach kolejnego mówcy: - Musimy położyć kres dzisiejszemu zbrodniczemu systemowi ulepionemu przez polityków Okrągłego Stołu!
- Tylko Młodzież Wszechpolska i Ruch Narodowy przyniosą odrodzenie! - to już głos posła nacjonalisty marzącego o wielkiej Polsce tylko dla Polaków i tylko pod krzyżem.
Takie wystąpienia to żadna nowość w polskim parlamencie: agresja, inwektywy, na przemian z bzdurami i „hordami imigrantów” zalewających Polskę. Pod szklaną kopułą sali Sejmu unosiły się chmury nacjonalizmu i narodowej ortodoksji, z których kiedyś zagrzmi. Natomiast nowością było to, że padały one z ust odświętnie ubranych w garniturki gimnazjalistów, a wypowiadane były często dziecięcym dyszkantem. Do pełnego repertuaru wystąpień prawdziwych posłów zabrakło tylko okrzyków „Hańba” i „Targowica”! Tak przebiegały obrady XXIII Sejmu Dzieci i Młodzieży, który odbył się, jak co roku, w Dniu Dziecka.
Komuchy z Brukseli
Nie należy się zbytnio dziwić, skoro 460 posłów na tę dziecięcą debatę wyselekcjonował wśród gimnazjalistów z całej Polski Instytut Pamięci Narodowej, Ministerstwo Edukacji Narodowej i Kancelaria Sejmu. Instytucje dziś antyliberalne i nacjonalistyczne w treści oraz propagandowe w formie. Dzięki temu w tym roku - podobnie jak w ubiegłym - ideologia zdominowała dziecięcy parlament i stała się groteskową kopią prawdziwego Sejmu. W założeniu organizatorów miała to być wychowawcza (sic!) debata poszerzająca szeregi aktywnej młodzieży, w zamyśle - dekomunizatorów Polski walczących o przyszłość narodu w szeregach prawicowych młodzieżówek. Temat, jaki wiosną narzucili im organizatorzy, brzmiał: „Przestrzeń publiczna jako miejsce wolne od symboli propagujących systemy totalitarne”. Włoskiego faszyzmu u nas nie było, niemieckiego też, dzieciaki miały więc wytropić, zdemaskować i udokumentować komunistyczne symbole w swoim środowisku. Wybrani w nagrodę trafili tydzień temu do Sejmu jako posłowie.
Ale zamysł IPN i MEN nie powiódł się do końca. Spośród wszystkich mówców na palcach jednej ręki można było policzyć tych, którzy rzeczowo wykonali zadanie. Dla większości była to możliwość zaistnienia i prezentacji poglądów swoich rodziców oraz „środowisk patriotycznych”. Ku zaskoczeniu organizatorów okazało się, że wiele wystąpień odwoływało się do antysystemowych haseł Kukiz’15 i antyeuropejskich partii Korwin-Mikkego. Paradoksalnie, gimnazjalnym posłom nie udało się wytropić licznych pomników czy choćby nazw ulic rodzimych komunistów. Znaleźli ich za to w Brukseli: - Dziś komuniści nie są czerwoni, dziś komuniści są niebiescy! - grzmiał Michał. I zakończył niczym rzymski polityk Marek Porcjusz Katon: - Poza tym uważam, że Unia Europejska musi być zniszczona!
I demonstracyjnie porwał na strzępy wydrukowany na kartce błękitny symbol UE. Wezwaniem Katona zakończyło przemówienia kilkunastu dziecięcych posłów. Czarnoskóry Erwin dowodził z kolei, że sytuacja na Zachodzie przypomina nasz stan wojenny, a polskie zdradzieckie szumowiny zamierzają zniszczyć w narodzie chrześcijaństwo i podeptać hasło „Bóg, Honor, Ojczyzna”. Wystąpienie 15-letniego Kubusia, cherubinka o złotych włosach, zdumiewało bezkompromisowością: - Należy położyć kres dzisiejszemu zbrodniczemu systemowi ulepionemu przez polityków Okrągłego Stołu!
Obrazek jako żywo przypominający wstrząsającą scenę z filmu „Kabaret”, ukazujący schyłek Republiki Weimarskiej w Niemczech i narodziny III Rzeszy. Śliczny chłopiec w mundurku śpiewa na tle sielskiego, wiejskiego pejzażu: „Ojczyzno, daj nam wreszcie znak, chcą ujrzeć ten znak dzieci twe. Poranek nadejdzie, świat będzie nasz, jutro należy do mnie, już huczy grzmot”. Kropkę nad i postawił poseł Marcel: - Unia Europejska to Rzesza Europejska, to pasmo nieszczęść sprowadzonych na Europę. Powiedzmy nie Unii Europejskiej, która chce odepchnąć Polskę od normalności!
Co ciekawe - ani razu nie padła nazwa partii, ale wykorzystanie kalek słownych liderów PiS, Kukiz’15 czy Wolność nie pozostawiało wątpliwości. Troje, może czworo zaledwie mówców prosiło o wystąpienia merytoryczne związane z tematem sesji Sejmu Dzieci i Młodzieży. Odnosiło się wrażenie, że zdekomunizowano już wszystko, co w ich małych ojczyznach było do zdekomunizowania, a lokalnych, jedynie słusznych bohaterów nie udało się znaleźć. Krzyś: - Każda nowa władza będzie miała swoich bohaterów. Kiedy PO dojdzie znów do władzy, a nie wierzę, że tak się stanie, bohaterami będą towarzysze Michnik i Wałęsa. Unia to żałosny twór, państwo totalitarne.
Michnik, Wałęsa, Tusk jako „król Europy” to symbole IPN-owskiej przestrzeni totalitarnej wytropione przez młódź. Choć nie do końca. Posłanka Julia ubolewała, że dekomunizuje się nazwy, ale w zamian proponuje się nowe „przestrzenie”: - Ulice będą początkowo nosić nazwy krewnych prezesa, a następnie jego samego. Oburzający jest fakt, że jedna z ulic w Starachowicach nazwana jest na cześć pani Jadwigi Kaczyńskiej. A znajduje się obok ronda im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Urodzenie dzieci i wychowanie w duchu prawicowych poglądów osiągnięciem wybitnym na pewno nie jest.
- Czy za poprzedniej władzy byłaby możliwa tak wspaniała uroczystość, jak pogrzeb majora Łupaszki? - pytał retorycznie inny gimnazjalista i sobie odpowiedział. - Nigdy w życiu! Za to oni wspaniale pochowali z honorami kata Polaków Wojciecha Jaruzelskiego.
Jeden z dziecięcych posłów domagał się nieograniczonego dostępu do broni, a także bezkarnego strzelania racami. Przekonywał, że race rozgrzane nawet do temperatury 1600 stopni to ozdoba marszów i zgromadzeń. Posłanka Ola, a był to jeden z nielicznych głosów na temat niepewnej przyszłości młodzieży, dramatycznie pytała: - Co nas czeka po ukończeniu szkoły? Praca od świtu do nocy, kredyt na mieszkanie w końcu głodowa emerytura. Trudno się dziwić, że planujemy emigrację.
A szczęście było tak blisko - niemal krzyczał poseł Kamil - gdyby nie skok polityków rządzących przez osiem lat: - Polacy żądają od Platformy i PSL zwrotu ukradzionych 340 miliardów złotych! Wkrótce to my będziemy tworzyć elity, ale nie te złodziejskie, tylko mądre i wyrachowane (tak w oryginale - J.D.). Młody człowiek powtórzył to hasło za premier Beatą Szydło, ale trudno od niego wymagać, by potrafił wyjaśnić szczegóły rabunku stulecia, skoro nie potrafi tego zrobić rząd.
Dalej było o konstytucji (to nowotwór), a poprzedni rząd nie był polski, tylko niemiecki, tak jak media mętnego nurtu, zaś homoseksualiści to zło wcielone. Dzięki Bogu, że Polska wstała z kolan.
Historyczny Dzień Dziecka
Jeśli jest - jak chce poseł PiS Marek Suski - patriotyzm genetyczny, to w ostatnich latach odżywa w Polakach genetyczne warcholstwo. Nie sądzę, by było nadużyciem skojarzenie wystąpienia blondwłosego gimnazjalisty ze sceną filmu „Kabaret” Boba Fosse’a. Właśnie tak rodził się totalitaryzm, który mieli za zadanie wytropić młodzi posłowie. Ale nie ich obwiniałbym za nacjonalistyczne poglądy. Od kilkunastu lat polska polityka karmi się niemal wyłącznie nienawiścią i nie istnieje bez wroga. A jest ich, sądząc po debacie dzieciaków, bez liku. Niepojęte, że włączyło się w to ministerstwo edukacji (sic!), bo szkodliwa indoktrynacja IPN to dziś oczywistość. A przecież Sejm Dzieci i Młodzieży to program edukacyjny, mający kształtować myślenie obywatelskie dla dobra ogółu. Tymczasem projekt przeradza się w festiwal nietolerancji, perfekcyjnego naśladownictwa prawdziwej polskiej polityki początków XXI wieku.
Rozumiem, że dzieci naśladują przede wszystkim rodziców, są świadkami ich rozmów. Ale tegoroczny popis (PO-PiS?) tych bardzo młodych ludzi, którzy w dużej części nie rozumieją tego, co mówią, budzi strach. Jeśli była to edukacja, to w najgorszym wydaniu. Jeden z gimnazjalistów mówił, że w polityce nie ma miejsca na kompromisy. To błąd - kompromis, a nie szukanie wrogów, jest istotą polityki. Ale cóż można wymagać od dzieciaków strojących się w pióra polityków, jeśli Stanisław Tyszka, wicemarszałek Sejmu z Kukiz’15 marzył, by dorosły Sejm wyglądał jak ten z dziećmi. A katolicki portal internetowy radośnie doniósł:
„XXIII Sesja Sejmu Dzieci i Młodzieży przejdzie do historii. 1 czerwca to dzień klęski polskojęzycznych lewicowców i zwolenników „postępu”. Ogromna część przemawiającej w parlamencie młodzieży pokazała, że bliskie są jej prawdziwe wartości, przed którymi ostrzega Adam Michnik, „Gazeta Wyborcza” i inne rewolucyjne ośrodki”. Wiceminister edukacji Marzena Machałek ucieszyła się z tak pięknego, młodzieńczego radykalizmu. A po lewakach i imigrantach przyjdzie czas na następnych.