Katarzyna Rajfur i Sandra Gruntowska to już nie społeczniczki. To „społeczniary”!
Pomogły odbudować dom rodzinie w potrzebie, wciąż wspierają tych, którym brakuje środków do życia, na gwiazdkę stworzyły akcję Raj Paczka, a teraz szykują się do wielkanocnego Raj Zajączka. - Dobrze nam się działa. Jesteśmy inne. I z wyglądu i z charakteru. Kaśka jest taka, że wszędzie ją widać i słychać. A ja się mniej wychylam i jestem trochę mniej roztrzepana (śmiech). Chyba dobry z nas duet. Chociaż się kłócimy, to zawsze dochodzimy do porozumienia. Bo przecież zależy nam na tym, żeby pomagać - mówi Sandra Gruntowska.
Katarzyna Rajfur o swoim duecie z Sandrą mówi bardzo podobnie. - Uzupełniamy się. To dobrze było widać podczas Raj Paczki. Przykład: Sandra nie pracuje, więc miała możliwość załatwiać te rzeczy, których ja bym nie zdołała dopiąć. A ja czasami potrafię wyskoczyć, narobić gdzieś szumu, gdy jest problem i rozwiązywać bardziej gorące sytuacje - mówi Rajfur.
Zaczęło się od znajomych
Sandra zawsze była tam, gdzie ktoś był w potrzebie. Dowiedziała się, że w Żubrowie pomocy potrzebuje przyszła nastoletnia matka. - Napisała na Facebooku do wszystkich znajomych, że potrzebuje dla tej dziewczyny ubranek i innych akcesoriów dla dziecka. Ja na tę wiadomość zareagowałam. Popytałam wśród znajomych, czy nie mają czegoś do oddania. I_trochę się tego zebrało... - opowiada Rajfur. Gdy rzeczy były zebrane, postanowiła zobaczyć, gdzie trafią i... - Jak zobaczyłam ten dom, to od razu stwierdziłam, że dziecko nie może wychowywać się w takich warunkach! To był impuls i zaczęła się odbudowa - opowiada Rajfur.
Akacja tak się rozkręciła, że początkowo nieco przerosła społeczniczki, a później mocno zaskoczyła. Ale pozytywnie. Zorganizowały ogromną ilość materiałów budowlanych. Do pracy „zagoniły” też wojskowych, którzy zasuwali dzień i noc, dosłownie. - Mój chłopak, gdy przyjechał do domu z zagranicy na zasłużony odpoczynek, też musiał zakasać rękawy. Usłyszałam potem: wiedziałem, że nasz związek będzie nieprzewidywalny, ale nie spodziewałem się, że aż tak - mówi ze śmiechem Kasia. Dodaje, że remont był tak duży, aż poszła plotka, że to Dowbor remontuje dom (Katarzyna Dowbor prowadzi program telewizyjny, w którym odnawia ludziom domy). - Zgadzało się tylko tyle, że ona jest Katarzyna i ja też - śmieje się Katarzyna Rajfur.
- Dokonałyśmy czegoś, czego żadna z nas się nie spodziewała. A zaczęło się niewinnie... To pokazało nam, że nasze działania mają sens i możemy zrobić wiele - mówi Sandra Gruntowska.
- Dziewczyny mają energię i chęci. Coś fajnego się dzięki nim dzieje. Zasługują na to, by je docenić i zauważyć - mówił nam Jacek Filipek, szef ośrodka kultury w Sulęcinie, gdy na obie panie można było głosować w naszym plebiscycie Człowiek Roku Krono (patrz - ramka). Katarzynę i Sandrę od początku wspierał też burmistrz Dariusz Ejchart.
Wyniosły to z domów
Na rozmowę o tym, co robią zgodziły się właściwie niechętnie. - Mój dziadek zawsze mówił: jeśli masz rozpowiadać o tym, że pomagasz, to lepiej tego w ogóle nie rób - mówi Sandra, która wychowywała się z dziadkami. - Było u nas wiele miłości, a dziadkowi byli wspaniałymi ludźmi. I zawsze byli tam, gdzie potrzebna była pomoc. A dziadek, jako dyrektor szkoły, wszystkim dzieciom najchętniej przychyliłby nieba. Tego się od dziadków nauczyłam i jest to dla mnie naturalne - mówi Gruntowska.
Chociaż sama nieraz choruje, zapowiada, że na pomaganie siły jej nie zabraknie. - Ono daje mi siłę, energię. Nie wyobrażam sobie, jak żyć inaczej. Sama wiele nie potrzebuję. Nie przywiązuje się do materialnych rzeczy, bo wolę z innymi dzielić się tym, co mam - mówi.
Podobne wartości wyniosła z domu Katarzyna Rajfur. Jej mama od zawsze była wrażliwa na nieszczęście innych. - Ale ja nie potrafię tak jak Kasia. Ja mam tak, że zobaczę, że u kogoś dzieje się nie najlepiej, wrócę do domu, pomyślę, pomogę sama na tyle, na ile mogę. A ona jest taka, że potrafi z tego zrobić wielką akcję. Tym się różnimy. Ale tak, wrażliwość ma po mnie - mówi mama Katarzyny i widać, że jest dumna z córki. Sama Kasia śmieje się, że mama często „wykorzystuje” jej zdolności. - Czasami przychodzi z pracy (jest nauczycielką - dop. red.) i mówi, że temu chyba się nie przelewa, a tamtemu warto pomóc. Tak mi nagada, a ja później to robię - mówi. I duet: matka - córka też się sprawdza. - Raj Paczki trafiły w odpowiednie ręce. To była wspaniała akcja - opowiada mama Rajfur.
Teraz społeczniczki biorą się za Raj Zajączka. Skąd wiedzą, komu pomóc? - Są osoby, których złą sytuację się zna. O niektórych mówią nam znajomi... No i skarbnicą wiedzy jest też mój salon kosmetyczny. Czasami klientki nawet same przynoszą prezenty. Ale zdarza się też, że ktoś umawia się tylko po to, by powiedzieć, gdzie dzieje się źle - mówi Katarzyna.