Targi Japan IT Week w Tokio pod znakiem technologii metaversum i polskiej próby podbicia azjatyckiego rynku
Awatary pójdą za nas na konferencję, a pracodawcy będą monitorować emocje pracowników - oto świat, jaki pokazali twórcy nowych technologii na największych targach Japan IT Week w Tokio. Obecne na targach polskie firmy prezentowały usługi programistyczne oraz elektronicznego tłumacza nowej generacji.
Ginza, najdroższa dzielnica Tokio, pełna luksusowych wieżowców. Kelnerka w kawiarni na 7. piętrze imponującego srebrzystego budynku położonego w sercu Ginzy, uśmiechając się, wyciąga tablet. - Proszę, odsuń się o krok i spójrz w obiektyw. Teraz powiedz: „cheeeez”. Dziękuję. Za chwile kawa będzie gotowa - mówi mi, zapraszając na kanapę.
Kubek kawy ze spienionym mlekiem wędruje do specjalnej drukarki. Jedno kliknięcie kelnerki i po kilkunastu sekundach otrzymuję cappuccino z doskonale „wydrukowanym” własnym odbiciem na powierzchni mlecznej pianki.
Tokio - jak przystało na stolicę jednego z najbardziej rozwiniętych technologicznie krajów świata - potrafi zaskakiwać nowinkami technologicznymi. Oprócz kawy z własną podobizną można tam na przykład wybrać się do restauracji, w której do stolika prowadzą roboty, a następnie przywożą zamówione dania. Służą również do zabawiania dzieci, które przyjdą na obiad z rodzicami. A wieżowiec, w którym zamawiam kawę z własną podobizną, oszklony jest szybami glassiled, z wbudowanymi diodami elektroluminescencyjnymi, pozwalającymi na dowolne kreowanie wizerunków na elewacji.
Z drugiej strony, dla kontrastu z tą nowoczesną technologią widoczną na co dzień, na ulicach i w metrze można często spotkać osoby w kimonach, a - jak mówi mi Emil Truszkowski, przewodnik mieszkający od dekady w Tokio i prowadzący youtubowy kanał Aiko i Emil - system bankowości elektronicznej jest daleko w tyle za systemem polskim, a w biurach wciąż używa się faksów. - Ja dopiero, kiedy przyjechałem tu ponad dziesięć lat temu, poznałem to urządzenie, które w Polsce dawno już wyszło z użytku - mówi.
Mimo to Japonia to czołówka krajów technologicznie rozwiniętych, o czym można się przekonać nie tylko w restauracjach z robotami. W ostatnim tygodniu października zorganizowano w Tokio 13. już edycję targów nowych technologii Japan IT Week. To największa japońska wystawa, na której gromadzone są najnowsze produkty i usługi branży nowych technologii. Jak podkreślają organizatorzy, wreszcie mogła zostać zorganizowana z dawnym, przedpandemicznym rozmachem.
Głównym motywem, właściwie przebojem imprezy tym razem były technologie metaversum, czyli połączenie świata realnego z wirtualnym. To przy stoiskach tych firm gromadziły się największe tłumy. Swój udział w imprezie zaznaczyły także polskie firmy, korzystając z tego, że wreszcie w Japonii zniesiono ograniczenia covidowe.
Wirtualne spotkania w realnym świecie
Pomimo zniesienia tych obostrzeń nie tylko na targach, ale w całym Tokio ludzie wciąż chodzą w maseczkach nawet po chodnikach, na zewnątrz budynków. Przy wejściach do sklepów, biur, restauracji czy hoteli automatycznie mierzona jest temperatura ciała. Formalnie się tego nie wymaga, domyślnie jednak Japończycy czują, że zachowywanie ograniczeń jest pożądane - i się do tego karnie stosują.
Japończycy zresztą są społeczeństwem bardzo przestrzegającym niepisanych zasad. Widać to choćby na stacjach metra, kiedy po wyjściu z wagonów ludzie nie rzucają się do ruchomych schodów na wyścigi, ale cierpliwie zajmują miejsce na końcu długiej kolejki przed schodami.
A na targi Japan IT Week każdego poranka z metra wylewała się rzesza ludzi. W październikowym słońcu dosłownie rzeki pracowników korporacji i firm technologicznych, ubranych w ciemne kostiumy i garnitury kierowały się do wielkih hal targowych Makuhari Messe.
600 wystawców - o 170 więcej niż w poprzednim, mocno jeszcze pandemicznym roku - rozmieszczonych w wielkich halach, podzielonych na 8 kategorii tematycznych. Oprócz technologii metaversum były też sektory technologii 5G, automatyki czy bezpieczeństwa technologicznego.
O tym, że słowo „targi” doskonale oddaje atmosferę imprezy, można się przekonać natychmiast po wejściu do ogromnych hal. Na każdego przechodzącego alejkami wzdłuż stoisk czatują setki handlowców. Ogromna wrzawa jak na bazarze, przekrzykiwania się pracowników firm zachęcających do odwiedzenia ich stoiska, wciskających na każdym kroku materiały reklamowe: torby, długopisy, a nawet koce i minioczyszczacze powietrza i mnóstwo innych gadżetów.
W hali targowej, przy stoisku firmy Exitec pracownicy zapraszają mnie do wypróbowania symulatora jazdy samochodem. Pozornie żadna to nowość - symulator ma służyć między innymi osobom uczącym się jazdy samochodem do praktykowania poruszania się w różnych warunkach drogowych. Jednak nie tylko. Urządzenie zaprojektowano tak, by można było używać go do testowania nowych rozwiązań technologicznych, wprowadzanych przez producentów aut. - Kiedy wytwórca samochodów zmieni coś na przykład w układzie napędowym, elektronicznym itd., wtedy bez ponoszenia większych kosztów producenci samochodów mogą testować wprowadzane unowocześnienia, zanim pojazdy trafią do testów na ulicach - przekonuje pracownik na stoisku firmy.
Dalej w labiryncie stoisk jest nie mniej ciekawie, choć Japan IT Week nie są tak imponującymi targami, jak doroczne CES w Las Vegas na początku roku. Tu mniej jest pokazywanych produktów finalnych, a więcej rozwiązań programistycznych. I oczywiście króluje wirtualna rzeczywistość.
Jeden z wystawców wykorzystał na przykład symbol Tokio, wieżę telewizyjną i widokową Sky Tree. Z niej rozpościera się wspaniały widok na całą metropolię, ale dzięki zastosowaniu technologii VR można teraz przenieść się wirtualnie na taras widokowy wieży, zasiąść w fotelu i odbywać spotkania biznesowe, podziwiając panoramę japońskiej stolicy.
Realne spotkania przy pomocy wirtualnej technologii dość często powtarzały się wśród prezentowanych rozwiązań. Firmy technologiczne przewidują, że - w dużej mierze w wyniku doświadczeń z pandemii - przyszłość należeć będzie do pracy hybrydowej i potrzeba do tego coraz doskonalszych technologii.
Na stoisku firmy RSupport pokazano m.in. narzędzie do konferencji internetowych nowej generacji RemoteMeeting.
Jak mówią producenci, jest to narzędzie do prowadzenia konferencji internetowych, które nie wymaga instalacji i może być używane bezpośrednio z przeglądarki komputera. RSupport przekonuje, że komunikacja tym narzędziem jest „nie gorsza od spotkań twarzą w twarz”, a uczestnik konferencji czuje się, jakby rzeczywiście wchodził do sali konferencyjnej.
Co niezwykle istotne - zwłaszcza w kulturze japońskiej, gdzie ludzie lubią ukrywać swoje emocje - technologia ta wprowadza funkcję awatarów 3D, która umożliwia awatarom uczestniczenie w spotkaniach za pomocą gestów bez odsłaniania prawdziwej twarzy użytkownika. Dzięki temu uczestnikom może być łatwiej wyrażać opinie, które trudno było wyrazić, gdy ich twarze byłyby widoczne. Przez to spotkanie - czasami trudne negocjacje - może być prowadzone w łatwiejszej atmosferze.
Emocje pracownika na monitorze
Ludzkość o humanoidalnych robotach myśli od dawna, a przejawem wielkich oczekiwań, ale również lęków związanych z połączeniem technologii i mózgu są niezliczone filmy sci-fi. Obserwując niektóre współczesne rozwiązania technologiczne, można się zastanawiać, na ile służyć mogą one człowiekowi, a na ile okazać się ryzykowne, gdyby ich niewłaściwie użyto.
Niezwykle ciekawe rozwiązanie, mające służyć badaniu efektywności pracowników firm, zaprezentowała na Japan IT Week firma Macnica. Sense Plus to technologia umożliwiająca wizualizację zmian emocjonalnych badanej osoby przedstawianych - jak informuje firma - w postaci danych ilościowych za pomocą elektroencefalogramu AI.
Program Sense Plus analizuje wewnętrzne emocje i stan psychiczny badanej osoby, badając stan jej mózgu. Następnie wyświetla wartości liczbowe w szeregach czasowych
Jak to działa? Na platformę Sense Plus wgrywane są informacje pobrane z fal mózgowych użytkownika. Jego emocje i stany psychiczne są wyświetlane na chronologicznych wykresach. - Analizując dane w porządku chronologicznym, można powiązać je z zachowaniem użytkownika i sprawdzić, w jakim stanie psychicznym i emocjonalnym był podczas wykonywania czynności - informuje producent tego rozwiązania.
W pierwszej chwili przychodzą mi na myśl skojarzenia z „Rokiem 1984” Orwella, jednak producent przekonuje, że Sense Plus może mieć zastosowanie w różnych sytuacjach pracy, takich jak zarządzanie zdrowiem, kontrola stresu pracowników, marketing, dopasowywanie talentów pracowników do najbardziej pasujących im rodzajów zadań, a także do maksymalizacji wydajności człowieka. To rozwiązanie ma pomóc wybrać pracownikowi taki rodzaj pracy, jaka najbardziej mu odpowiada i daje satysfakcję. A przez to i wydajność będzie wyższa.
Dla ducha, ciała i środowiska
Na IT Japan Week nie brakowało też bardziej przyziemnych produktów i rozwiązań. Można było próbować za pomocą technologii VR wcielić się w postać gwiazdy muzyki POP i wystąpić na scenie przed publicznością. A warto wspomnieć, że bary karaoke są bardzo popularne i dość powszechne w Tokio.
Była też technologia bardziej użyteczna. Na przykłąd oczyszczacze powietrza usuwające z pomieszczenia 99 procent bakterii i wirusów, w tym wirusa COVID-19.
Na targach jako nowinkę pokazywano także wspomnianą na początku maszynę do wykonywania nadruków na kawie z mlekiem.
Zaprezentowano również system nadajników i dronów, które na zlecenie rządu japońskiego monitorują stan skażenia na terenie katastrofy w elektrowni atomowej w Fukushimie. Cały obszar jest pod stałym nadzorem służb, które korzystają wyłącznie ze zdalnych urządzeń.
Japonia zresztą ma bardzo dobrze rozwinięty system reakcji na wszelkie katastrofy spowodowane choćby aktywnością sejsmiczną. - W Tokio właściwie każdego dnia są trzęsienia ziemi, choć w przeważającej mierze nieodczuwalne - przekonuje Emil Truszkowski. Dodaje, że według statystyk właśnie nadchodzi czas, kiedy może dojść do poważniejszego trzęsienia ziemi. Naukowcy nie wykluczają nawet ożywienia się pobliskiego wulkanu Fuji. W takim wypadku plany ewakuacji są oczywiście opracowane, jednak zagrożeniem dla tokijskiej metropolii byłby pył wulkaniczny, który mógłby sparaliżować systemy energetyczne.
Stąd też na tarkach w Tokio obecność produktów mających służyć zabezpieczeniu przed zagrożeniami. I dlatego także akurat w dniach, kiedy odbywała się impreza, w Japonii gościła rządowa delegacja z Ukrainy, która przyjechała rozmawiać o wsparciu Japończyków na wypadek zagrożenia katastrofą na ogarniętej wojną Ukrainie. Wciąż istnieje tam choćby ryzyko, że działania wojenne doprowadzą do awarii którejś z ukraińskich elektrowni atomowych.
Polskie programy i elektroniczny tłumacz
Jak zdobyć japoński rynek wysokich technologii? Nie jest to proste. - Japończycy ostrożnie podchodzą do zewnętrznych firm. Znają i preferują własne standardy - słyszę od ekspertów na targach w Tokio. Sam fakt, że na największych targach informatycznych w Japonii zagraniczne firmy należą do nielicznych potwierdza, że Japończycy najbardziej ufają własnej myśli technologicznej.
Na targach widać było także zagraniczne firmy, w tym trzy z Polski, jedną z Ukrainy, byli też przedstawiciele Chin czy Korei Południowej.
Tomasz Marona, dyrektor ds. danych firmy programistycznej Codahead z Krakowa, mówił mi, że targi w Tokio są wyzwaniem ze względu na wielką konkurencję miejscową, jednak jego firma może konkurować na przykład stałymi, wieloletnimi relacjami, jakie jego firma buduje z klientem. - Takie podejście chwali sobie wielu naszych klientów zagranicznych, których wspieramy latami, od momentu zawarcia kontraktu - mówi Tomasz Marona, którego firma zatrudnia 60 programistów.
Jako przykład tego, co tworzy jego firma, Marona przywiózł na targi wtyczkę, którą montuje się do samochodów i można przy jej pomocy śledzić cały ruch firmowej floty samochodowej. Jeden małopolskich samorządów używa jej do zarządzania pracą pługów śnieżnych. Wtyczka miała być tylko drobnym przykładem rozwiązań, jakie firma oferuje.
Maciej Góralski, założyciel i szef innej firmy z Krakowa obecnej na targach - Vasco Electronics - mówi mi, że Japonia jest atrakcyjnym rynkiem dla jego produktów. To elektroniczne tłumacze, umożliwiające komunikowanie się i tłumaczenie w czasie rzeczywistym rozmów prowadzonych w 76 językach, tłumaczy również teksty z 90 języków i zdjęcia z ponad 100.
- Naszą przewagą w stosunku do innych elektronicznych translatorów jest to, że wykorzystujemy w nich nie jeden, ale 10 silników tłumaczeniowych - przekonuje. To oznacza, że języki nie są tłumaczone „na okrągło” - najpierw na angielski i później na kolejny, ale bezpośrednio, np. z japońskiego na polski.
Do korzystania z tłumacza, który wyglądem przypomina smartfona - ma m.in. dotykowy ekran - niezbędny jest jednak dostęp do internetu, dlatego firma dostarcza go za darmo każdemu użytkownikowi. Oczywiście w miejscach, gdzie zasięgu internetu brak, tłumacz działać nie może.
Firma udostępnia te tłumacze m.in. organizacjom pomocowym, niosącym pierwszą pomoc uchodźcom z Ukrainy. Chwali się również klientami w różnych krajach Europy i USA. Teraz chciałaby podbić rynek japoński.
- Nie spodziewamy się, że koniecznie już podczas tych targów podpiszemy kontrakty, ale chcemy się pokazać potencjalnym klientom, wywołać zainteresowania. A to już tutaj obserwujemy - mówi Góralski.
Podobny cel stawiał sobie przedstawiciel gdańskiej firmy programistycznej EatTheCode. - To rekonesans. Chcieliśmy zobaczyć po raz pierwszy, jak wyglądają te targi, by lepiej przygotować się do wejścia na ten rynek - mówi. Przyznaje, że zaskoczony jest nieco barierą językową. Wielu Japończyków nie mówi, lub nie chce mówić po angielsku. Jeśli nie ma się tłumacza z japońskiego, trudno o dobrą komunikację.
To być może paradoks w tak rozwiniętym technologicznie i zapatrzonym w kulturę amerykańską społeczeństwie, jednak znajomośćc języka angielskiego nie jest silną stroną Japończyków. Właściwie bez jakiegokolwiek tłumacza elektronicznego, który choćby odczyta etykiety na produktach w sklepie, komunikaty na stacjach metra, czy pozwoli zapytać o podstawowe sprawy, trudno się swobodnie poruszać w Tokio.
- To prawda - przyznaje przewodnik Emil Truszkowski - Japończycy mają problem z językiem angielskim. Chyba za późno w szkole zaczynają się go uczyć. Niewykluczone również, że znając ten język w słabym stopniu, wolą w ogóle się nie odzywać, by nie popełnić błędu, którego by się później wstydzili - dodaje.
Wsród wystawców spotykam jedną firmę programistyczną z Ukrainy. Dwie panie reprezentujące Chi Software mówią, że firma jest w stanie działać pomimo wojny w ich kraju, bo pracowników w Ukrainie przeniesiono na tereny na zachodzie kraju, gdzie nie toczą się intensywne działania wojenne. Firma ma również oddziały w różnych krajach Europy, a praca odbywa się z reguły zdalnie.
Obok firm polskich to właściwie jedyne przedsiębiorstwo spoza Azji, jakie spotkać można było na targach. Japan IT Week był tym razem organizowany zaledwie kilkanaście dni po zniesieniu przez władze japońskie obostrzeń covidowych i stąd mniejsza obecność firm zagranicznych.
Japońska specyfika
Tokio przypomina bardziej miasto zachodnie, amerykańskie niż azjatyckie, a jednak mieszkańcy wiernie przestrzegają wielu tradycji ściśle związanych z własnym krajem. Również w biznesie i korporacjach.
Widać to choćby po każdym dniu targowym IT Japan Week. Okoliczne restauracje, których są dziesiątki w pobliżu stacji Kaihimmakuhari, pękały w szwach. Pracownicy, którzy w dzień w garniturach uwijali się wśród targowych stoisk, teraz w knajpkach biesiadują całymi zespołami.
- Tu jest taki zwyczaj, że się często wychodzi całym zespołem po pracy do restauracji - mówi mi jedna z Japonek spotkanych na targach. - Kiedy szef zaprasza na takie spotkanie, to niepisanym obowiązkiem jest na nim być, choćby człowiek był zmęczony. Nawet jeśli już ktoś miał zaplanowany wieczór z własnym małżonkiem, to musi odmówić bliskiej osobie i wybrać spotkanie firmowe z szefem - dodaje.
Nie wszystkim, zwłaszcza młodszym Japończykom podoba się ten zwyczaj wdrożony w dawnych dekadach, jednak mimo to restauracje wciąż zapełniają się wieczorem ludźmi w służbowych garniturach. - Łatwo też rozpoznać, kto jest tam szefem - zgodnie z japońskim zwyczajem - siada on zazwyczaj na rogu długiego stolika, a młodsirangą pracownicy wyręczają go w kontaktach z kelnerami - dodaje Japonka.
Czas pracy faktycznie się przez to wydłuża, jednak to również należy do japońskiej tradycji. W mało której firmie wychodzi się tam z pracy równo o godzinie zakończenia dyżuru. Najczęściej pracownicy zostają co najmniej godzinę dłużej. To świadczy o ich zaangażowaniu i poświęceniu dla firmy. I o słynnym duchu japońskiej zespołowości, dzięki któremu też Japonia dokonała w ciągu dekad olbrzymiego postępu, między innymi technologicznego.