W Tarnowskich Górach trudno znaleźć kogoś, kto nie miałby choć jednego kolejarza w rodzinie. Tutejszy węzeł kolejowy ma 8,5 km długości i codziennie przyjmuje około 271 pociągów. - Dorastałem w domu pełnym kolejarzy. Ojciec pracował w lokomotywowni. Dziadek był maszynistą i fanatykiem kolejowym - mówi dyżurny ruchu z 40-letnim stażem.
Można się tu zgubić między dziesiątkami torów i stojących na nich wagonów, które albo przed chwilą przyjechały, albo czekają na odjazd na drugi koniec Polski lub za granicę. Oto węzeł kolejowy w Tarnowskich Górach, który profesjonalnie nazywa się stacją rozrządową. Jedną z największych w Europie.
271 pociągów każdego dnia
Węzeł w Tarnowskich Górach ciągnie się aż do Miasteczka Śląskiego. Ma 8,5 km długości, a gdyby znajdujące się na nim tory kolejowe ułożyć w linii prostej, to miałyby 132 kilometry. Można by było dzięki nim ze sporym zapasem połączyć Zabytkową Kopalnię Srebra w Tarnowskich Górach z Kopalnią Soli w Wieliczce. - Na posterunkach na stacji Tarnowskie Góry zatrudnione na jednej zmianie są łącznie 184 osoby. W I kwartale 2019 roku, biorąc pod uwagę pociągi towarowe i osobowe, przez stację Tarnowskie Góry średnio przejechało około 271 pociągów w ciągu doby - wylicza Katarzyna Głowacka, członek zespołu prasowego PKP Polskie Linie Kolejowe SA, zarządcy węzła.
Pierwsza kolej żelazna
Żeby zrozumieć fenomen tarnogórskiego węzła kolejowego i samego kolejnictwa, musimy cofnąć się w czasie do 1857 roku. Wtedy do miasta po raz pierwszy zawitała kolej żelazna (nieco później niż np. do Gliwic), a miasto uzyskało połączenie kolejowe z Opolem.
- Mówimy o połowie XIX wieku, okresie industrialnego rozkwitu, kluczowym dla historii Górnego Śląska i samych Tarnowskich Gór - wyjaśnia Marek Panuś, historyk z Muzeum w Tarnowskich Górach.
- Kiedy powstał pomysł kolejowego połączenia naszego regionu ze stolicą prowincji, czyli Wrocławiem, rozważano różne możliwości. Jedna z koncepcji uwzględniała linię kolejową przebiegającą przez nasze miasto. Ale ostatecznie poprowadzono ją przez Gliwice, Zabrze i Katowice. To zaważyło o przesunięciu centrum przemysłowego regionu na południe, do tych właśnie miast, a w przypadku Katowic w ogóle o ich powstaniu. Tarnowskie Góry swoje połączenie kolejowe z Opolem uzyskały ponad dekadę później - tłumaczy.
Rozwój węzła kolejowego w Tarnowskich Górach to natomiast historia, która rozpoczęła się w XX-leciu międzywojennym. W odrodzonej Polsce powstał pomysł stworzenia Magistrali Węglowej, która będzie dostarczała węgiel, surowce i różnego rodzaju towary z Górnego Śląska do bałtyckich portów. Została całkowicie oddana do użytku w 1933 roku, a swój początek wzięła właśnie na węźle kolejowym w Tarnowskich Górach. - To budowa Magistrali Węglowej przyczyniła się do powstania w Tarnowskich Górach węzła kolejowego o takiej skali. Siatka torów w stronę Miasteczka Śląskiego rozrastała się zarówno przed, jak i po II wojnie światowej - mówi Marek Panuś.
Miasto kolejarzy
Tarnowskie Góry już dawno przestały być Miastem Gwarków, a stały się Miastem Kolejarzy. Ten, kto spędzi tutaj kilka dni, przekona się na własnej skórze o prawdziwości tej tezy.
Gwarków w Tarnowskich Górach spotkamy jedynie w postaci pomników, które przypominają tradycje miasta związane z górnictwem. W końcu tutaj jest Zabytkowa Kopalnia Srebra, od 2017 roku wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Wydobycie w niej zakończyło się jednak w drugiej dekadzie XX wieku.
Kolejnictwo jest za to wciąż żywe w mieście. Kolejarza nie spotkamy w muzeum, ale na drodze, kiedy będzie wracał z „szychty”.
- Górnictwo w Tarnowskich Górach zakończyło się przed I wojną światową, a kolej jeszcze przez długie lata była ważną gałęzią gospodarczą miasta i nadal nią jest - mówi Marek Panuś. - Dziś niemal każdy tarnogórzanin ma w swojej rodzinie kogoś, kto na kolei pracuje lub pracował. Nie ma się co dziwić, że kolejnictwo jest żywe w pamięci mieszkańców naszego miasta - wyjaśnia historyk.
Po węźle oprowadza mnie Grzegorz Siwy, lat 59. Trzy czwarte życia spędził na kolei.
- Od 40 lat pracuję na kolei i od samego początku na tarnogórskim węźle kolejowym - precyzuje pan Grzegorz. - Dorastałem w domu pełnym kolejarzy. Ojciec pracował w lokomotywowni. Dziadek był maszynistą i fanatykiem kolejowym, który każdą swoją opowieść zaczynał od historii parowozów. Pomyślałem, że pójdę rodzinną ścieżką - mówi. Chyba nikt nie wie o tarnogórskim węźle kolejowym więcej od niego. 40 lat temu zaczynał od stanowiska montera, który zabezpieczał ruch kolejowy. Później pracował jako zwrotniczy, ręcznie nastawiając zwrotnice, kierujące składy na odpowiednie tory, a także nastawniczy, czyli osoba obsługująca urządzenia sterujące ruch pociągów.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień