Tata z synem jadą w świat [MAPA]
Arkadiusz Dera z synem Sebastianem ruszają w podróż dookoła świata. Początek w poniedziałek, 8 lutego! W 41 dni pokonają ponad 44 tys. kilometrów. Razem. Ramię w ramię. Jak to ojciec z synem.
Skąd pomysł? Z marzeń, którymi pan Arkadiusz żył od lat. Jako syn maszynisty od dzieciaka zwiedzał Polskę, potem został geografem, a w międzyczasie cały czas chciał zwiedzać świat. - Od 20 lat z przerwami jeżdżę na targi turystyczne do Berlina i z tęsknotą patrzyłem tam na oferty turystyczne z różnych krajów. Były odległe i nieosiągalne z punktu widzenia młodego nauczyciela z pensją 560 zł, bo tyle zarabiałem w 1996 r. Jednak czasy się zmieniły, a internet sprawił, że egzotyczne miejsca jesteśmy w stanie odwiedzić dużo taniej niż kiedyś. W tej sytuacji kruche marzenia młodego nauczyciela stały się realnymi planami - opowiada nam 43-latek.
Podróż zaczynają na... gorzowskim dworcu PKP. Kierunek: Berlin.
Życie przynosiło mu kolejne dowody, że podróżowanie po świecie nie musi kosztować fortuny. Zafascynowany był Kingą Choszcz, która okrążyła ziemię autostopem, a zaczynała podróż, mając 700 dolarów w kieszeni. Czytał o Basi Meder, czyli Babci w Afryce: australijskiej Polce, która na emeryturze postanowiła samotnie przejechać całą Afrykę.
Wrodzona ciekawość
- Wszystko to i wiele innych historii oraz wrodzona ciekawość świata mojego syna sprawiło, że jesteśmy idealną parą, by realizować swoje marzenia i jeszcze rozbudzać je w sobie nawzajem - wyjaśnia pan Arkadiusz.
Sebastian poprosił tylko o czas do namysłu. Po dwóch tygodniach powiedział: - Jadę!
Junior zgodził się też zrezygnować ze wszystkich podróżniczych udogodnień (wi-fi, jedzenie na pokładzie), byle tylko podczas lotów siedzieć zawsze ramię w ramię przy ojcu.
Derowie nie mówią wprost, ile ich wyprawa będzie kosztowała. Bo... sami do końca nie wiedzą. Jednak dobrze się do niej przygotowali i oszczędzali na tym, na czym się dało. Latać będą tanimi liniami, noclegi też wybierali „po kosztach”. Dodatkowo część nocy spędzą w samolocie. Tak układali plan podróży, by nocami spać - w przelocie. Sprytnie, co?
Generalnie koszty podróży kształtują się na poziomie 13 groszy za km. Noclegi - około 42 zł za dobę. - Budżet mamy skromny, ale z zapasem na sytuacje alarmowe - zapewnia pan Arkadiusz. No i wierzy w ludzi.
Ma powody
- W ostatnim tygodniu spotkało nas miłe zaskoczenie. Niejedno! Okazało się, że nasza podróż spodobała się znajomym i nieznajomym ludziom, którzy wyrazili chęć wsparcia nas. Sebastian otrzymał za darmo ubezpieczenie z firmy ze Szczecina, która dowiedziała się o nas poprzez internet. Troje naszych znajomych zrobiło nam koszulki z mapą podróży i napisem „Syn i tata w podróży dookoła świata” w języku angielskim, a gorzowska sitodrukowa drukarnia w szybkim tempie i małym kosztem podjęła się wykonania tego zadania.
Do plecaków trafi: kurtka trekkingowa i spodnie, koszula, kilka koszulek, kilka par bielizny, maska i fajka do nurkowania, leki, transparent z logo Gorzowa, krótkie spodenki, sandały, buty sportowe, ultralekki śpiwór, kamerka, netbook, ręczniki sportowe, krótkofalówki, kosmetyki, torebki z pojemnikami na mydła i szampon, dokumenty podróżne (dziesiątki kartek A4!), wiza australijska , okulary przeciwsłoneczne, długopis, notes, powerbanki, solar do ładowania komórki, czytnik książek, kopie dokumentów. |
Otrzymaliśmy wsparcie od grupy przedsiębiorców w postaci pieniędzy na bilety wstępu do wybranej atrakcji związanej z przyrodą na naszej trasie. Młoda Para z Anglii postawiła nam wystawny obiad w dowolnym punkcie naszej podróży. Napisali: żadnych kebabów, „maków” czy innych hot dogów. Porządny obiad w dobrym, pięknym miejscu tak, byście mogli to zapamiętać na całe życie. W trakcie podróży dostaniemy też w Oslo kurtkę na wyprawy w góry. Jeden miły pan zaproponował nam podwózkę na trasie drogim autem. Nauczyciel z innego miasta podarował nam bilety wstępu do atrakcji w Los Angeles. To wszystko stało się dosłownie w ostatnich kilku dniach. I chociaż teraz dopada mnie stres, to jednak te sympatyczne gesty wsparcia sprawiają, że nie jesteśmy w tej całej podróży sami i czujemy się przez to wzmocnieni - mówi pan Arkadiusz.
W sumie podróż zajmie im 41 dni
Łącznie czeka ich 10 lotów z międzylądowaniami, nad ziemią spędzą ponad 50 godzin, 10 razy zmienią strefy czasowe i dwa razy przekroczą równik.
Wszystko na bieżąco
Co na to wszystko ich bliscy?! - Żona i córka w pełni nas popierają. Asia od samego początku mówi, że wie, że to moje marzenie i jej aprobata pomaga mi je zrealizować. Nie powiedziała ani jednego słowa przeciw od początku, kiedy pomysł został głośno przeze mnie wyrażony. Córka Noemi obecnie uczy się w szkole ponadgimnazjalnej i w związku z obowiązkami nie żywi zazdrości, że to młodszy brat jedzie z tatą. Pomagać nam będzie, montując nasze filmiki i umieszczając je w miarę możliwości zaraz po nagraniu w internecie. Zapewnia przy tym, że ze szczerego serca cieszy się z nami, choć musi zostać i zaliczać drugi trymestr. Obie bardzo nas wspierają, kibicują na każdym kroku i nawet przebąkują w żartach, że wreszcie będzie spokój w domu.
Gorzej z naszą suczką Paris. Jest nerwowa gdy widzi, że domownicy się pakują i zwykle tęskni za panem, nic nie jedząc dopóki pan nie wróci. A, że Duży Pan i Mały Pan nie wrócą przez 41 dni, trzeba będzie jej wytłumaczyć, że małe pieski nie mogą tak długo pościć - śmieje się pan Arkadiusz. Postępy z podróży będziecie mogli śledzić na stronie: ojciecisyn.blox.pl.