Marcin Jasiński z Torunia ma siedmioro dzieci. To dwie córki i pięciu synów. W czwartek 23 czerwca świętują Dzień Ojca. A jak ta liczna rodzina radzi sobie na co dzień?
Ojciec siedmiorga dzieci
Wielu z mężczyzn zastanawia się jak to jest być ojcem, a co dopiero być ojcem siedmioosobowej gromadki dzieci. Tak jest w przypadku Marcina Jasińskiego z Torunia. Z okazji przypadającego 23 czerwca Dnia Ojca porozmawialiśmy z nim o tym, jak spełnia się w tej wyjątkowej roli.
Wraz z żoną Alicją wychowują : Faustynę (12 lat), Antoninę (9 lat), Stefana, Beniamina i Jonatana (6-letnie trojaczki), Nikodema (3 lata) oraz Kubę (1,5 roku). Tata pracuje w Miejskim Ośrodku Pomocy Rodzinie w Toruniu. Koncentruje się na pomocy młodzieży. Pracuje od poniedziałku do piątku od 7.30 do 15.30.
Trudności życia codziennego
- Mając tyle dzieci nie jest łatwo, zwłaszcza pod względem ekonomicznym, odczuwamy to oczywiście szczególnie teraz, gdy ceny są coraz wyższe. Jednak póki, co jakoś dajemy radę - mówi pan Marcin. - Muszę szczerze przyznać, że to ja częściej się denerwuję i czasem brakuje mi już cierpliwości, ale wtedy mogę liczyć na żonę, która jest naszą ostoją spokoju. To ona skupia się na domu, a ja jeżdżę po zakupy. Czasem w nagrodę zabiorę na zmianę któreś z dzieci, ale zazwyczaj robię je sam, by zaoszczędzić czas - dodaje nasz rozmówca.
Dla tak licznej rodziny ważny jest transport. Pan Marcin jeździ volkswagenem transporterem T5, a żona - oplem zafirą. Starsze dzieci uczą się w szkole muzycznej na Wrzosach, młodsze chodzą do Przedszkola Miejskiego nr 9.
- Jeśli jest czas, to zawożę dzieci po drodze do pracy, ale częściej jednak je odbieram po południu, zwłaszcza z dodatkowych zajęć. Chłopcy trenują piłkę nożną w Starcie Toruń, zaś dziewczynki uczęszczają na zajęcia taneczno-wokalne do Młodzieżowego Domu Kultury.
A jak to jest z dalszymi wyjazdami, na przykład wakacyjnymi?
- Gdy wybieramy się do rodziny lub znajomych w Toruniu lub w okolicy, to jedziemy większym samochodem - transporterem. Inaczej jest w przypadku wyjazdów wakacyjnych. Wtedy pomagają nam dziadkowie. Ich pomoc jest nieoceniona. Dzieci chętniej jadą z nimi, gdyż mogą liczyć na atrakcje w postaci lodów czy poczęstunku w McDonald's. Ja z kolei w takim wariancie mogę wziąć więcej bagaży do auta.
Każde dziecko to ogromna radość
Na swoje pierwsze, wymarzone dziecko, czyli Faustynę, państwo Jasińscy czekali dwa lata od ślubu. Jak wspomina pan Marcin, to były ogromne emocje, stres, ale też finalnie wielka radość. I tak to się powtarzało przy kolejnych pociechach. - Kiedy podczas wizyty u ginekologa dowiedzieliśmy się, że na świat przyjdą trojaczki, czyli Stefan, Beniamin i Jonatan, byliśmy w wielkim szoku. Przez chwilę zastanawialiśmy się, jak sobie damy radę: finansowo i organizacyjnie, ale szybko się tych myśli pozbyliśmy i oczekiwaliśmy chłopców z wielką radością i nadzieją.
Dzień Ojca w domu Państwa Jasińskich
-Najlepszym prezentem dla mnie z okazji Dnia Ojca ojca jest to, że mogę ten dzień szczęśliwie spędzić z całą siódemką. Zazwyczaj świętujemy w domu, ale wychodzimy też na lody. Dzieci ze smakiem pałaszują 2-3 gałki lodów karmelowych. Również w przedszkolu obchodzony jest Dzień Ojca. Ostatnio tatusiowie, w tym ja, dostali puchary z kubków z napisem "Najlepszy tata na świecie", a wcześniej np. tekturowe krawaty - opowiada szczęśliwy tata.
Z okazji Dnia Ojca, wszystkim tatom - tym starszym i tym młodszym, będących w domu, jak i poza nim, redakcja "Nowości" składa najlepsze życzenia.