Tatę mocno ściskamy!
Być ojcem to prawdziwe szczęście. Bo kiedy pojawiają się dzieci, trawa staje się bardziej zielona
Krystian Misiak z Zielonej Góry nie wyobraża sobie już życia bez swych pociech: dziesięcioletniej Hani i sześcioletniego Olka. Często można ich spotkać na... boisku, jak biegają za piłką. Jak przyznaje ze śmiechem tata, Hania była pierwsza, nie miała wyjścia. Musiała grać z tatą w piłkę. Potem do drużyny dołączył Olek. Dziś stanowią zgrany zespół. Nie tylko na boisku. Uwielbiają pływać, więc wypady na basen są na stałe wpisane do kalendarza rodzinnych wyjść.
Pan Krystian jest strażakiem. Dzieci podziwiają swego tatę. Dla nich jest bohaterem nie tylko dlatego ,że ratuje życie i dobytek innych ludzi. Także dlatego, że tata potrafi być mamą, kiedy trzeba. Bo w rodzinie państwa Misiaków nie ma tradycyjnego podziału obowiązków.
- Kto ma czas, zajmuje się domem i dziećmi - mówi pan Krystian. - Pracuję na zmiany, nie ma mnie w domu 24 godziny na dobę, więc musimy tak sobie organizować życie, by wzajemnie sobie z żoną pomagać. A i dzieci coraz większe, więc też włączają się w prowadzenie domu.
- A jak coś przeskrobią? - pytamy.
- To wiadomo, zrobią maślane oczy i tatuś wymięka - śmieje się pan Krystian, który wraz żoną chętnie pokazuje swym pociechom różne miejsca. Będąc w tych dobrze znanych przy dzieciach nabierają innego znaczenia. Nawet trawa jest inaczej zielona. Dzieci uwielbiają morze. Góry? Na razie razem z mamą i tatą potrafią je... przenosić.
Szczęśliwym tatą jest też m.in. Grzegorz Kaczmarski z Nowego Dworku.
- Pojawienie się dziecka w moim życiu nie oznaczało rewolucji, bo zawsze chciałem je mieć – mówi pan Grzegorz. - Jakim chciałbym być ojcem? Na pewno kochającym i dbającym o rodzinę. Tylko tyle i aż tyle.
A co chciałby usłyszeć od swojego małego dziecka?
– Codziennie słyszę wszystko, czego tylko bym chciał, bo wszystko zawarte jest w słowie „tata” - przyznaje.
Wszystkim ojcom życzymy radości i zadowolenia ze swych pociech!