Teatr impresaryjny zabiera głos w sprawie bydgoskiej Opery
Toruński teatr impresaryjny przewija się w dyskusji związkowców Opery Nova z marszałkiem Całbeckim. Dziwi to dyrektor teatru.
- Jestem zdziwiona, że mała instytucja kultury, na początku swej drogi, wzbudza tyle emocji - mówi Anna Wołek, dyrektor Kujawsko-Pomorskiego Impresaryjnego Teatru Muzycznego.
Poprosiliśmy ją o komentarz po tym, jak podległa jej instytucja kilka razy została „wywołana do tablicy” w dyskusji przedstawicieli Związków Zawodowych Pracowników Opery Nova i marszałka Piotra Całbeckiego.
Jerzy Doliński, przewodniczący związków, uważa bowiem, że toruński teatr impresaryjny jest oczkiem w głowie marszałka i że to właśnie utworzenie go odebrało część środków Operze Nova. - Nie mam nic do tej placówki - mówi. - Ale nie wiem też o żadnych jej wielkich dokonaniach.
Niedawno wysłał do władz województwa list, w którym wskazuje m.in. niezmieniającą się od 5 lat dotację dla Opery (16 mln zł) i brak podwyżek dla zespołu. Z kolei marszałek uważa, że Opera jest finansowana dobrze, a zarzuty o zbyt silne wspieranie przez urząd teatru impresaryjnego uznaje za krzywdzące.
Do konfliktu odnosi się Anna Wołek, szefowa toruńskiej sceny impresaryjnej. - Nasz teatr istnieje od dwóch lat i dotację ma kilkanaście razy mniejszą niż Opera Nova. Nie potrafię wyjaśnić, dlaczego związkowcy Opery uważają, że od pięciu lat nie otrzymują podwyżek, bo „istnieje potrzeba finansowania naszej placówki”. Czyżby urząd marszałkowski „odkładał dotację dla teatru” dużo wcześniej, zanim zrodziła się koncepcja jego powstania? Wydaje się to co najmniej dziwne, żeby nie powiedzieć - kuriozalne - mówi.
- Trudno mi powiedzieć, czemu Teatr Muzyczny wzbudza tyle złych emocji, włącznie ze stwierdzeniem, że „nie może się pochwalić żadnymi dokonaniami” - kontynuuje. - Ja nie ośmielam się wydawać sądów o spektaklach, których nie widziałam. A poza tym - co to znaczy „żadne dokonania”? Że nie zjechaliśmy jeszcze całego świata? Sądzę, że nie jesteśmy jedyni, i to nie tylko w skali województwa. Ale graliśmy nie tylko w naszym regionie, ale też w Polsce, a nawet za granicą. Nie jest to chyba zły wynik jak na niecałe dwa lata działalności? Z kolei protekcjonalne stwierdzenia, że teatr jeździ „od świetlicy do świetlicy”, napawają smutkiem, że ludzie kultury małe ośrodki i widzów tam mieszkających tak lekceważą. Nie wszyscy mogą mieszkać w wielkich miastach i teatr mieć na wyciągnięcie ręki.
Wołek uważa, że działalność edukacyjna jest bardzo ważna. - Dzięki temu, że docieramy do małych ośrodków, wielu młodych ludzi po raz pierwszy zetknęło się z teatrem. Uważam, że to wielki nasz sukces, bo do takich miejsc nie docierają agencje komercyjne, ponieważ im się „nie opłaca”. Teatr Muzyczny jest jedną z 15 instytucji kultury, których organizatorem jest urząd marszałkowski. Każdy z nas ma swoje zadanie do spełnienia. Z wieloma Teatr Muzyczny współpracuje. Skąd tyle zawiści ze strony innych? No cóż, jesteśmy tylko ludźmi i często widzimy jedynie czubek własnego nosa. A na to jest tylko jeden komentarz - szkoda i żal, że tyle energii marnuje się bezproduktywnie - kończy Anna Wołek.