Teatr na cenzurowanym
Radni miejscy ponownie recenzują pracę teatru. Tym razem nie zostawili suchej nitki na „Hamlecie”. W ślad za tym pojawiło się już kolejne żądanie dymisji dyrektora sceny i zapowiedź kontroli.
Żądania zmian personalnych w tarnowskim teatrze powracają od dwóch lat jak bumerang. Najnowszym pretekstem jest „Hamlet” w ekscentrycznej adaptacji Piotra Waligórskiego. Radni już zapowiedzieli kontrolę i wzięcie pod lupę zasadności wydawania pieniędzy w teatrze im. Ludwika Solskiego.
Marek Ciesielczyk domaga się wprost zwolnienia posady przez dyrektora generalnego sceny Rafała Balawejdera.
Choć spektakl miał premierę 26 marca szybko zniknął z repertuaru półtora miesiąca później. Powrócił w drugiej połowie maja i wtedy nie umknął już uwadze radnych. Burza rozpętała się podczas ostatniej sesji rady miejskiej.
- Ta sztuka to profanacja! - grzmiał radny Ciesielczyk. - Człowiek nie może sobie wyobrazić o co właściwie Szekspirowi chodziło tylko widzi jakiś głupawy eksperyment ludzi biegających w maskach. Dodaje, że gdy oglądał spektakl, wiele osób opuszczało widownię przed jego zakończeniem.
Policzek dla Szekspira?
Nie jest jedynym, którego poraziła adaptacja szekspirowskiego dzieła. Anna Krakowska - radna PiS i polonistka - przyznaje, że części sztuki w ogóle nie zrozumiała.
- Poza tytułem ten spektakl z „Hamletem” to w zasadzie nie ma wiele wspólnego. Byliśmy świadkami w jakiejś mierze obrazy klasyki dramaturgii światowej. Szekspir to się w grobie przewraca - podkreśla.
Sztuka prezentowała zbyt śmiałe akcenty gejowskie
Reżyser Piotr Waligórski przeniósł akcję dramatu do odległej przyszłości. Sceny rozgrywają się w 3017 r. na innej planecie, a bohaterowie „Hamleta” ubrani są w futurystyczne stroje.
Efekt nie zachwycił jednak nie tylko radnych, ale także krytyków.
- Tarnowski „Hamlet” zdaje się nie mieć końca, ani początku, jego ważkie tematy rozmywają się, nie kończą, nie porywają, nie wstrząsają, nużą - ocenia Jolanta Drużyńska, z Radia Kraków, która recenzowała sztukę. Uważa, że spektakl jest po prostu słaby. Nieco lepszą notę wystawia Marek Zięba, recenzent „Gazety Tarnowskiej”.
- Akcja pozbawiona tempa, co momentami irytuje, tworząc zbyt długie pauzy, ale pozwala wybrzmieć tekstowi, utrzymać poczucie swoistej grozy. Teatralnie jest przyzwoicie- mówi.
Finanse pod lupę
Marek Ciesielczyk domaga się dymisji Rafała Balawejdera, dyrektora teatru. Komisja Ekonomiczna Rady Miejskiej zapowiada kontrolę w „Solskim”.
- To już nie pierwsza publiczna krytyka teatru. Dlatego chcemy dowiedzieć się ile kosztował „Hamlet”, ile zostało sprzedanych biletów. Warto zastanowić się nad tym czy pieniądze są dobrze wydawane przez tę instytucję - mówi Józef Gancarz (PiS), przewodniczący komisji. Z naszych informacji wynika, że „Hamlet” kosztował 118 tys. zł.
- Frekwencja na dotychczasowych spektaklach wynosi 83 proc., a wpływy sięgają 30 tys. zł - zaznacza dyr. Balawejder. Sam nie chce spektaklu komentować.
- Jedne premiery udają się bardziej, inne mniej - stwierdza. Ma ważny kontrakt z miastem do 2019 r. Po krytyce wcześniejszych spektakli z posadą pożegnał się dyrektor artystyczny Jakub Porcari. Jego miejsca zajął Marcin Hycnar.
Radni w roli krytyków
Duże emocje wśród radnych wywołał wcześniej spektakl „Kalkstein/ Czarne słońce”, którego premiera odbyła się w styczniu ubiegłego roku.
Radni, po jego obejrzeniu, byli oburzeni. Zarzucali, że sztuka jest zbyt wulgarna i uwłacza godności kobiet. Skierowany wtedy został na ręce prezydenta Tarnowa wniosek o odwołania dyrektora „Solskiego”. Roman Ciepiela nie podjął jednak takiej decyzji.
Duże zastrzeżenia radni mieli także do sztuki „Kajzar. Odyseja 1982” z 2015 roku.
Według nich sztuka prezentowała zbyt śmiałe akcenty gejowskie.