Polska wymiera w zastraszającym tempie, postanowiłem więc pójść tropem posła Czarnka i sprawdzić, kto nam kradnie 40 tysięcy obywateli rocznie i czy są to faktycznie tęczowi lewacy terroryzujący kobiety wywrotowymi (dla Czarnka) hasłami: „Nie musisz rodzić” oraz „Możesz pracować realizując swe aspiracje”.
Dzięki trafnemu (trefnemu?) wyborowi prezesa Jarosława Kaczyńskiego, polegającemu na usadzeniu Przemysława Czarnka w fotelu wodza egzo/erotycznie pojmowanej edukacji młodzieży polskiej (i niepolskiej, ale tylko chwilowo, bo Czarnek przerobi ją na polską), poznaliśmy bliżej wyrafinowane poglądy tegoż pana.
Tym sposobem zakrojona na lata edukacja młodzieży ruszyła z kopyta, by nie rzec - z buta. Nieletnie córki mych dalekich sąsiadów (nazwiska stanowczo nie do wiadomości służb) pytają mnie na przykład, czy ziszcza się właśnie wizja znana im z serialu „Opowieść podręcznej” na motywach twórczości Margaret Atwood. Odpowiadam półżartem, że – na ile znam polskie realia - będzie to raczej scenariusz któregoś ze „Strasznych filmów” na motywach braci Zucker. Ale w mym sercu pałęta się obawa, że z jednej skrajności, czyli wojny kulturowej "krzyżowców" pokroju Czarnka przeciwko „tęczowej zarazie”, popadniemy szybko w drugą, czyli wojnę kulturową pełnokrwiście wkurzonych lewaków przeciwko niedobitkom krzyżujących.
Podzielam tu pogląd wyrażony a propos nominacji Czarnka przez Bartłomieja Radziejewskiego, szefa „Nowej Konfederacji” - będącej think tankiem i ideowym bastionem środkowoeuropejskich konserwatystów:
„Jarosław Kaczyński powiedział w latach 90. o Zjednoczeniu Chrześcijańsko-Narodowym, że „to najkrótsza droga do dechrystianizacji Polski”. Ta nieistniejąca już od dekady, wtedy najwyrazistsza partia katolicka, miała ostrością swojego przekazu i postulatów prowokować reakcję sprzeciwu i rewanżu o, w dłuższej perspektywie, znacznie większej sile niż miały jej zabiegi o wzmocnienie roli religii w życiu publicznym. O ironio, dziś ta teza opisuje kulturową rolę Zjednoczonej Prawicy rządzonej przez Kaczyńskiego. To ona (ciesząc się polityczną siłą, o jakiej ZChN mógł tylko pomarzyć) jest dziś najkrótszą drogą do dechrystanizacji Polski – i do utorowania drogi obyczajowej lewicy” – pisze Radziejewski.
Ziszczenie tej wizji jest tym bardziej prawdopodobne, że ikony „ideologicznej wojny” rozpętanej przez PiS posługują się argumentami sprzecznymi z doświadczeniem i intuicją większości obywateli, w tym wierzących i praktykujących katolików.
Gdy prości Kowalscy pytają: „Czemu za rządów PiS więcej ludzi w Polsce umiera niż się rodzi?”, słyszą megaproste odpowiedzi: Bo kobity nie chcą rodzić. Czemu kobity nie chcą rodzić? Bo lewactwo im mówi, że nie muszą. Nakłada się na to ideologia LGBT+, zgodnie z którą normalny jest związek barana z baranem; a przecież wiadomo, że z takiej pary owcy nie będzie.
Ja przepraszam, ale są to brednie na poziomie pięciolatka, i to upitego piwną pianą przez wujka-jajcarza. Wystarczy pojechać w teren, np. do najszybciej wymierających małopolskich gmin, których listę sporządziliśmy właśnie w oparciu o dane GUS. Na jej szczycie figurują tereny wiejskie: Bolesław (powiat dąbrowski), Wietrzychowice, Słaboszów, Radziemice i Zakliczyn – z katastrofalnym przyrostem naturalnym od minus 8,6 do minus… 15,8! To są wszystko wyborcze bastiony PiS, w których bogobojni ludzie słuchają plebana i wójta. W pierwszej trzydziestce figurują także: Zakopane (swa/wolni górale!), Brzeszcze Beaty Szydło i Krzeszowice Andrzeja Adamczyka, ministra infrastruktury i szefa PiS w Małopolsce.
Gdzie ci lewacy namawiający baby do nierodzenia i chłopów do tworzenia jałowych związków homo? Jeśli nawet są, to chyba sekstremalnie zakamuflowani/przerażeni na śmierć, często wręcz dosłownie. Polska gminna nie zwija się zatem z powodu knowań wyimaginowanej ideologii LGBT. Kobiety na szeroko pojętym (bo wciąż obejmującym Polskę) Zachodzie nie rodzą tyle, ile dawniej, za sprawą zmian cywilizacyjnych i ekonomicznych. Nakazywanie im przez księdza, nawet arcybiskupa oraz Czarnka, nawet ministra, aby się nawróciły, nic tu nie zmieni. Podobnie jak promowanie przez państwo „właściwego modelu rodziny”, zwłaszcza że co rusz pojawia się ktoś tak przystający do owego wzorca, jak Marta Kaczyńska, Jacek Kurski, o prezesie wicepremierze nie wspominając.
Podzielam pogląd Bartłomieja Radziejowskiego, że wykorzystywanie wojny kulturowej w sposób, jaki robi to PiS, cieszy najbardziej skraje siły w obozie „tęczowych”. Mokrym snem tych sił jest: więcej Czarnków w rządzie i u sterów PiS. Ten sen się właśnie ziszcza. Dlatego nie zdziwi mnie, jeśli umęczeni tym wszystkim Polacy przyjmą w końcu - egzotyczne dziś dla wielu - argumenty obyczajowej lewicy.