Ten rowerek, buty... I płacz
Stan potrąconego chłopca poprawia się. – Lekarze są dobrej myśli – przyznaje rzeczniczka szpitala. Z kolei szef drogówki w Nowej Soli apeluje do rodziców o wyobraźnię i oczy dookoła głowy
Wielu mieszkańców Nowej Soli nie może się otrząsnąć po niedzielnym wypadku, w którym 20-latek bez prawa jazdy potrącił oplem czteroletniego chłopca na przejściu dla pieszych na ul. Wojska Polskiego. W miejscu, gdzie doszło do dramatycznego zdarzenia, wciąż można spotkać ludzi, którzy wskazując na asfalt, komentują to, co się stało. Przypomnijmy: przez jezdnię przechodzili rodzice z dzieckiem na rowerku biegowym. „Kierowca” ominął rodziców, ale uderzył w chłopczyka, który w stanie ciężkim trafił do szpitala w Zielonej Górze.
W internecie zawrzało. „Też mam dzieci, jedno w podobnym wieku. Widok tego rowerka, butów i płacz malca mam przed oczami cały czas” – to wpis anonimowej internautki na Facebooku. „Czy ktoś wie, jak się czuje ten chłopiec?” – pyta.
Rokowania są dobre
– Wkrótce po wypadku chło- piec trafił do centrum urazowego, gdzie znajdują się pacjenci z urazami wielonarządowymi – powiedziała nam wczoraj Sylwia Malcher-Nowak, rzeczniczka Wojewódzkiego Szpitala Klinicznego w Zielonej Górze. – Dzieckiem zajął się sztab specjalistów. Operacja była długa i bardzo trudna. Chłopiec miał urazy wielonarządowe oraz zmasakrowaną nóżkę. W tej chwili przebywa na oddziale chirurgii i urologii dziecięcej. Rokowania są dobre. Ordynator przekazał, że stan chłopca się poprawia. Lekarze są naprawdę dobrej myśli.
Tymczasem ze strony internautów oberwało się zarówno kierującemu oplem, jak i rodzicom czterolatka. „Jako kierowca i matka chciałam powiedzieć, że niejednokrotnie na przejściach są sytuacje, że chciałoby się z tego auta wysiąść i nakopać co niektórym” – nie owija w bawełnę Magdalena.
„Przerażające jest to, że ul. Wojska Polskiego traktowana jest przez niektórych kierowców jak tor Formuły 1! Kierowcy skręcając w tę ulicę, zachowują się jak spuszczeni z łańcucha” – komentuje Daniel.
Wyobraźnia kuleje
To, że 20-latek nie miał prawa wsiadać za kółko, zaostrza maksymalny wymiar kary z pięciu do ośmiu lat więzienia. Tymczasem podinsp. Mirosław Łuszczak, szef drogówki w Nowej Soli, zwraca uwagę, że o bezpieczeństwo dziecka powinni dbać przede wszystkim rodzice. – To oni muszą pilnować dziecka non stop. I nie powinniśmy doszukiwać się przepisów, które powiedzą nam, co robić, bo takich nie ma. Wyobraźnia przede wszystkim – podkreśla policjant. – To rodzice powinni być na tyle roztropni, bo znają przecież swoje dziecko, by móc przewidzieć pewne sytuacje. Często widzimy młode matki zajęte swoimi telefonami, podczas gdy maluch biega bez żadnej opieki. A rodzice powinni mieć oczy dookoła głowy. Musimy przewidzieć, że za chwilę dziecko może zacząć biec, odwrócić gło- wę, potknąć się. To są tysiące różnych rzeczy. Tymczasem wyobraźnia rodziców kuleje. Dlatego apelujemy o minimum rozsądku, by zapewnić dzieciom maksimum bezpieczeństwa.
Policyjne statystyki jasno pokazują, że liczba wypadków z udziałem najmłodszych (do 14 lat) – zarówno w charakterze pieszych, jak i pasażerów – regularnie spadała od roku 2007. Spadała, bo w 2016 roku zanotowano lekki wzrost. Tymczasem z badań Instytutu Transportu Samochodowego wynika, że w ubiegłym roku w miejscach, gdzie zniknęły fotoradary, zginęło o 46 procent więcej ludzi. Trudno nie łączyć tych danych w jedną całość.
Wśród dzieci do lat sześciu aż trzy czwarte poszkodowanych to pasażerowie. „Tendencja ta jest bardzo niepokojąca, albowiem świadczy o tym, że najmłodsi są narażeni na utra- tę życia bądź zdrowia przede wszystkim z powodu błędów dorosłych” – czytamy w raporcie policji.
Najwięcej wypadków z udziałem dzieci jest wiosną i latem, w piątki i soboty, co nie- wątpliwie wiąże się z weeken- dowymi i wakacyjnymi wyjazdami. To kolejne dane, które powinny otworzyć nam oczy. Zwłaszcza teraz.