Teorie spiskowe i rosyjska dezinformacja. Wciąż nie jesteśmy na to odporni [WYWIAD]
Pierwszą ofiarą wojny jest prawda. To znane powiedzenie jest tym bardziej aktualne w czasach społeczeństwa informacyjnego. Wojna Rosji z Ukrainą to nie tylko konflikt zbrojny, to także starcie w przestrzeni informacyjnej. O tej bezkrwawej, ale jakże ważnej wojnie Rosji z wolnym światem rozmawiamy z Michałem Markiem, założycielem Centrum Badań nad Współczesnym Środowiskiem Bezpieczeństwa, znanym ekspertem ds. przeciwdziałania dezinformacji, autorem monografii „Operacja Ukraina”.
Wszyscy skupiają się przede wszystkim na sytuacji wojennej, na działaniach militarnych. Jak natomiast wygląda sytuacja na innym froncie, froncie wojny informacyjnej?
W wyniku zatrzymania rosyjskiego uderzenia przez Siły Zbrojne Ukrainy w pierwszych dniach wojny, Rosjanie stracili przewagę również na froncie wojny informacyjnej. Rosjanie byli przygotowani do realizacji działań z zakresu aktywności propagandowej w przypadku szybkiego zwycięstwa militarnego – nie zaś ugrzęźnięcia na przedmieściach Kijowa i Charkowa. Dopiero około ósmego dnia ofensywy rosyjska maszyna propagandowa zaczęła prowadzić skoordynowane działania służące odzyskaniu pozycji na froncie wojny informacyjnej.
Obecnie Rosja posiada całkowitą przewagę informacyjną, jeśli chodzi o oddziaływanie na własnych obywateli. Rosyjska przestrzeń informacyjna została całkowicie „zaizolowana” i Rosjanie znajdują się pod pełnym wpływem kremlowskich narracji dezinformacyjnych. Jeśli chodzi o wpływ na społeczeństwo ukraińskie i zachodnie społeczeństwa – tutaj sytuacja wygląda inaczej. Rosjanie nie są w stanie obecnie skutecznie wpływać na poważną cześć ukraińskich obywateli m.in. z powodu działań strony ukraińskiej, która nie tylko ostrzega obywateli o zagrożeniach informacyjnych, ale również prowadzi własną politykę informacyjną, która eksponuje przede wszystkim rzeczywisty stan wydarzeń (hiperbolizując jedynie niektóre kwestie). Wpływ rosyjskich ośrodków propagandowych na Zachód również wydaje się być ograniczony, lecz tutaj Rosjanie zaczynają pracować poprzez aktywizację narzędzi takich jak anonimowe konta działające w sieci (przecięty odbiorca nie może ich identyfikować jako prowadzone przez służby rosyjskie – przez to przekaz wydaje się być autentyczny, budowany przez rzekomo autentycznych obywateli danego państwa, np. Polski).
Szóstego marca jednocześnie największe rosyjskie agencje prasowe RIA Nowosti, TASS i Interfax wypuściły niemal tak samo brzmiącą depeszę, że Ukraina prowadzi prace nad uzyskaniem broni atomowej. Widać, że ten motyw będzie jeszcze mocno eksploatowany przez Rosjan. Jakie są główne tezy rosyjskiej dezinformacji wymierzonej w Ukrainę?
Wraz z ukraińskimi ekspertami, już 5 marca zwracałem uwagę na to, iż Rosjanie będą prowadzić szereg operacji informacyjno-psychologicznych kreujących skrajnie negatywny obraz Ukrainy. Jedną z tych, którą uznaliśmy za prawdopodobną dotyczyła oskarżenia Ukraińców o przygotowywanie programu atomowego – następnego dnia (to jest 6 marca) Rosjanie opublikowali właśnie takie przekazy. Rosyjska machina propagandowa nie zawsze działa w sposób nieprzewidywalny. Zazwyczaj narracje powtarzają się, tak jak obecnie przekazy o rzekomej obecności na Ukrainie amerykańskich laboratoriów chemicznych produkujących broń biologiczno-chemiczną. Strona rosyjska stara się odświeżać i rozwijać narracje, które pojawiały się od 2014 roku. Ukierunkowywane są one obecnie w stronę „usprawiedliwiania” Rosji (wskazywanie na to, iż Rosja rzekomo musiała zaatakować Ukrainę by uniknąć bardziej krwawego scenariusza – np. ataku nuklearnego na Rosję czy zastosowania broni chemicznej przez Ukrainę przeciwko „ludowi Donbasu”). Rosjanie starają się także prowadzić działania służące pozbawieniu Ukrainy wsparcia państw NATO. Wątek dotyczący rzekomego ukraińskiego programu atomowego ma na celu m.in. zrzucenie winy za wybuch wojny na Ukrainę. Straszenie kwestią „ukraińskiej broni atomowej” ma ponadto na celu stymulowanie m.in. w Polsce wzrostu nastrojów antyukraińskich.
Jakich narzędzi Rosjanie używają do dezinformowania opinii publicznej?
Strona rosyjska dostosowuje narzędzia do społeczeństwa, na które chce oddziaływać. W przypadku społeczeństwa rosyjskiego stosowane są wszystkie dostępne środki (portale internetowe, radio, telewizja, platformy społecznościowe). W przypadku Polski Rosjanie coraz aktywniej używają anonimowych komentarzy (umieszczanych w sieci przez konta prowadzone z Federacji Rosyjskiej lub prowadzonych przez środowiska prorosyjskie funkcjonujące w Polsce). Kreml pragnie w ten sposób stymulować antyukraińskie nastroje w naszym społeczeństwie, co ma na celu zablokowanie polskiej pomocy dla Ukrainy i Ukraińców. Obecnie przeciwko Polsce Rosjanie muszą stosować mechanizmy, które nie wskazują bezpośrednio na to, iż dana treść pojawia się w naszej infosferze za pośrednictwem źródeł związanych z Kremlem. Posługują się więc m.in. anonimowymi kontami, które rozpowszechniają teorie spiskowe dotyczące sytuacji na Ukrainie. Powtarzany jest mechanizm stosowany w pierwszych miesiącach pandemii Covid 19. Niestety nasze społeczeństwo nie nabrało odporności na teorie spiskowe - strona rosyjska wydaje się wykorzystywać to do stymulowania nastrojów antyukraińskich (np. przekazy o tym, iż wojna była planowana już wiele lat wcześniej, o czym wiedział polski rząd, który oczekiwał na falę uchodźców - narracja o dążeniu polskich elit politycznych „podporządkowanych USA” do „ukrainizacji Polski”).
Czy i jak różni się rosyjski przekaz kierowany do własnego audytorium w Rosji, do Ukraińców i do świata zachodniego? Na którym froncie jest to najskuteczniejsze?
Rosjanie masowo produkują treści dezinformacyjne fałszujące obraz sytuacji na Ukrainie. Na potrzeby rynku wewnętrznego koncentrują się na budowie wrażenia, zgodnie z którym Rosja „została zmuszona” do ataku na Ukrainę. Oczywiście unikane jest słowo „wojna”. W tym obrazie rzeczywistości, Rosjanie prowadzą „misję pokojową”, która ma na celu „ocalenie świata i Rosji” przed wojną. Ten przekaz trafia niemal wyłącznie do umysłów osób, które od wielu lat znajdują się pod wpływem rosyjskich ośrodków propagandowych. Na potrzeby rynku zewnętrznego emitowane są natomiast przekazy koncentrujące się na oskarżaniu Ukrainy o wywołanie wojny – zrzucanie odpowiedzialności na Kijów za cierpienia cywilów. Działanie ma na celu pozbawienie Ukrainy wsparcia międzynarodowego. Te działania obecnie nie wydają się przynosić stronie rosyjskiej nadmiernych sukcesów. Możemy jednak spodziewać się, że w celu stymulowania antyukraińskich nastrojów Rosjanie zdecydują się na przeprowadzenie operacji informacyjno-psychologicznej zawierającej w sobie działania o charakterze aktu terroru – np. upozorowanie ataku Polaków na uchodźców lub ataku uchodźców na obywateli RP.
Czy obecna sytuacja wskazuje, że Zachód wyciągnął wnioski, jeśli chodzi o radzenie sobie z dezinformacją rosyjską, choćby w porównaniu z 2014 rokiem - gdy można było odnieść wrażenie, iż wolny świat pierwszy raz zetknął się z taką zorganizowaną machiną wojny informacyjnej?
Trudno z przekonaniem stwierdzić, iż obecnie radzimy sobie o wiele lepiej z rosyjską dezinformacją niż w 2014 czy 2015 roku. Niestety nadal, zarówno na Zachodzie jak i w Polsce brak skutecznych skoordynowanych działań służących edukowaniu obywateli oraz prowadzeniu systematycznej analizy i dekonstrukcji rosyjskich narracji propagandowych. Nadal nie opracowano instytucji, która zrzeszałaby chociażby krajowych ekspertów - koordynowałaby wysiłki ekspertów akademickich i sektora NGO. W przeciągu ostatnich lat pojawiło się wiele środowisk, które z większymi lub mniejszymi sukcesami starają się przeciwdziałać rosyjskiej dezinformacji – to jednak za mało, aby skutecznie przeciwstawić się rosyjskiej wojnie informacyjnej.
Dziękuję za rozmowę.