Teraz będą mieli lekcje u Hoffmana
- Tej szkole wiele zawdzięczam, dlatego nie trzeba było mnie namawiać na przyjazd do I LO - zapewnia jeden ze znakomitych absolwentów „jedynki”. Jerzy Hoffman, wybitny reżyser, scenarzysta filmowy i zarazem absolwent bydgoskiego I LO, otworzył wczoraj w „jedynce” salę nazwaną jego imieniem.
Korytarz na II piętrze. Przed salą nr 207 tłumy młodzieży. - Jesteśmy bardzo podekscytowane, że tak ważny gość do nas dziś zawitał - mówią z przejęciem Emilia Grześkowiak i Zuzanna Durska, uczennice Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 1. Z głośników brzmi muzyka z filmu „Pan Wołodyjowski”. W drzwiach pojawia się Jerzy Hoffman, absolwent I LO (matura rocznik 1950). Idzie korytarzem podpierając się laską. Młodzież bije mu brawo. Pan Jerzy nie kryje wzruszenia. Chwilę później przecina wstęgę. W sali 207 na ścianach wiszą kadry z filmów „Pan Wołodyjowski”, „Potop” oraz „Ogniem i mieczem”, które przygotowali Małgorzata i Marek Maciejewscy. Jest też zdjęcie patrona pracowni w pozie reżyserskiej i jego nota biograficzna.
- Panie Jerzy, to pracownia humanistyczna. Tu odbywają się lekcje języka polskiego i historii. To na pewno będzie ulubiona sala uczniów - mówi Andrzej Łata, wicedyrektor szkoły. A Mariola Mańkowska, dyrektorka ZSO nr 1, dodaje: - Teraz wszyscy będą mówili, że mają lekcje u Hoffmana. W 2019 roku będziemy obchodzić jubileusz 400-lecia szkoły i stąd pomysł, by sale lekcyjne nazwać imieniem wybitnych absolwentów. Mamy już pracownię kryptologa Mariana Rejewskiego i Michała Pawła Markowskiego, znanego filologa i filozofa. Ta, której pan będzie patronował, jest trzecią z kolei.
Sentymentalna podróż
Mistrz, co rusz, dowcipkuje. - Jestem stary, ale jary. Ciało nie do końca mnie słucha, ale duch we mnie wciąż młody - śmieje się. Potem mówi o rzeczach ważnych. - Życie jest jak wspinaczka wysokogórska lub maraton - zauważa. - Pamiętajcie jednak, że to, co macie w głowie, tego nikt wam nie zabierze. To największy skarb. Ja tej szkole zawdzięczam wiele. A jej mury opuściłem aż 67 lat temu. Gdy zaczynałem tu naukę, to była męska szkoła. Na studniówkę zapraszaliśmy koleżanki z innej szkoły. Po wojnie nawet krzesła przynosiliśmy do szkoły, bo nie było nic. Teraz uczycie się w komfortowych warunkach. Muszę się wam przyznać, że wcale nie byłem taki święty. Razem z kolegami urywałem się na wagary, robiliśmy sobie psikusy i popijaliśmy alkohol. Wtedy nie wiedzieliśmy, co to laptopy, SMS-y. Był zwyczaj pisania listów i kartek. Do dziś wolę jak ktoś do mnie zadzwoni. Gdy otrzymuję SMS-a, to czuję się jakbym dostał pismo urzędowe.
Wybitny reżyser, malarz szerokiego kadru, mówił też młodzieży o szacunku wobec drugiego człowieka. - Jeśli będziecie szanowali innych, ich kulturę, wyznanie i poglądy, to oni też obdarzą was szacunkiem - podkreślał. - Ta otwartość na ludzi, znajomość języków i wiedza pozwolą wam odnaleźć się w życiu. Ta szkoła to cząstka mojej młodości. Nie trzeba było mnie namawiać na ten przyjazd. Martwiłem się tylko, czy zdrowie mi dopisze, bo ostatnio bywa z nim różnie.
Mistrz opowiadał też o swoich wielkich filmach. - Był taki jeden aktor, którego chciałem obsadzić w roli starego Radziwiłła. Idealnie mi pasował , a on odmówił - opowiada. - Pewnie go znacie to nieżyjący już Gustaw Holoubek. Zachodziłem w głowę, dlaczego się nie zgodził. Po latach dowiedziałem się, że był wtedy zakochany w aktorce Magdalenie Zawadzkiej. No i jak by to brzmiało, że stary zabiega o względy młodej kobiety.
Autograf od mistrza
Na zakończenie mistrz rozdał mnóstwo autografów. Podpisał też książkę „Jerzy Hoffman. Gorące serce” autorstwa Marty Sztokfisz. W uroczystości wzięli też udział przedstawiciele kuratorium oświaty i ratusza. Jerzy Hoffman, Honorowy Obywatel Bydgoszczy, z rąk wiceprezydent Anny Mackiewicz odebrał album o Bydgoszczy i obraz przedstawiający halę targową. - Znam to miejsce doskonale - stwierdził reżyser.
To niejedyna sala w I LO, która zyskała patrona. Są już plany, by na wiosnę kolejną nazwać imieniem Zdzisława Prussa, bydgoskiego poety, satyryka i dziennikarza, także absolwenta „jedynki”.